Obecnie jest szczęśliwy w Las Palmas, ale w rozmowie z dziennikiem "Guardian" przyznał, że mógł w swojej karierze osiągnąć znacznie więcej. Gdyby tylko bardziej poważnie podchodził do futbolu... – Każdy wieczór spędzałem w klubie nocnym i jadłem śmieciowe jedzenie – zdradził Kevin-Prince Boateng.
6 marca skończy 30 lat, a zawodowym piłkarzem został 11 lat temu w Hercie Berlin. W momencie podpisania umowy nie został jednak automatycznie profesjonalistą... W dodatku na początku kariery niewiele grał. – Każdego wieczoru do szóstej nad ranem byłem poza domem, ważyłem około 95 kilogramów, byłem gruby od picia alkoholu i śmieciowego jedzenia – tłumaczył w szczerej rozmowie z dziennikiem "Guardian".
Boateng, urodzony w Berlinie, w 2007 roku trafił z Herthy do Tottenhamu, gdzie menedżer Martin Jol już po miesiącu oświadczył mu, że nie widzi go w swoich planach. "Nie chcesz mnie? To będę czerpał przyjemność z życia" – w taki sposób zareagował na decyzję szkoleniowca.
– Teraz wiem, że to było złe. Sześć wieczorów w tygodniu spędzałem w klubach nocnych, piłem alkohol prawie przez cały rok. Miałem dopiero 20 lat, a wtedy nie myślisz, że coś może się nie udać. Widzisz pieniądze, które dostajesz i myślisz: "Będę czerpał przyjemność w inny sposób – dziewczyny, kluby, przyjaciele. Fałszywi przyjaciele".
W Londynie był zupełnie sam, zostawiła go ówczesna żona. – Nie miałem prawdziwych przyjaciół, którzy by mi powiedzieli: "Idź na trening"! Moi mówili raczej, bym ich nie zostawiał.
Transfer do Tottenhamu okazał się bolesną lekcją. – Jesteś tylko numerem w tym systemie i kiedy źle funkcjonujesz, to następuje wymiana numeru. Tego się musisz najpierw nauczyć, gdy zaczynasz karierę. W Londynie nikt nigdy nie zapytał go, jak się czuje i czy wszystko u niego w porządku.
Wtedy też był przekonany, że "szczęście można kupić". – Nie grałem w piłkę, dlatego postanowiłem sobie kupić Lamborghini. I przez tydzień byłem szczęśliwy i nie potrzebowałem niczego więcej.
Pewnego dnia stanął jednak przed lustrem i powiedział sobie: "Nie chcę być dłużej takim facetem, jestem piłkarzem!". Zadzwonił do dwóch znajomych, którzy wyczyścili jego lodówkę z niezdrowego jedzenia i alkoholu. – Zacząłem wreszcie gotować i prowadzić zdrowy tryb życia.
Pod względem sportowym był nadal na aucie. W 2009 roku został wypożyczony do Borussii Dortmund, gdzie trafił na Juergena Kloppa. – Najlepszy trener na świecie – ocenił Boateng. – Wiedział, kiedy pogłaskać, a kiedy skrytykować. Kiedy potrzebujesz się napić alkoholu, a kiedy wody. Miał wszystko, czego oczekujesz od trenera.
Niestety, po pół roku musiał odejść z Dortmundu, bo Borussia z powodów finansowych nie skorzystała z okazji do transferu. Później grał jeszcze w Portsmouth, AC Milan ("Tam rozegrałem mój najlepszy sezon"), Schalke i wreszcie Las Palmas. – Miałem karierę, o której wcześniej marzyłem. Jestem szczęśliwy, ale wiem, że mogłem osiągnąć więcej. Gdybym tylko wcześniej się otrząsnął i zaczął ciężko pracować.
Boateng ma już gotowy plan na przyszłość, gdy zakończy karierę. – Chciałbym pomagać młodszym zawodnikom. Kiedy masz 18 lat, tak naprawdę niewiele wiesz. Dostajesz rocznie pięć milionów i myślisz, że możesz kupić cały świat. Myślisz, że kupisz przyjaciół, dziewczynę, samochody... Myślisz, że kupisz życie i szczęście. Kiedy masz 18 lat, nie słuchasz rodziców, dlatego potrzebujesz kogoś, kto ci doradzi. Ja nie miałem nikogo.