Obrońcy tytułu koszykarze Cleveland Cavaliers przegrali na wyjeździe z Los Angeles Clippers 78:108, ale wciąż prowadzą w Konferencji Wschodniej NBA. Na Zachodzie liderują finaliści sprzed roku Golden State Warriors, którzy pokonali Milwaukee Bucks 117:92.
Cavaliers wystąpili w Los Angeles w mocno osłabionym składzie, bez LeBrona Jamesa, Kyriego Irvinga i Kevina Love'a, którym trener Tyronn Lue dał odpocząć. Od początku odbiło się to na grze drużyny. Dublerzy spisywali się słabo i po dwóch kwartach tracili do Clippers aż 32 punkty.
Nie spodobało się to publiczności, która gwizdami powitała Jamesa, gdy zasiadał na ławce Kawalerzystów. "Chcemy LeBrona" – skandowali kibice.
Decyzję trenera Lue skrytykował szkoleniowiec Clippers Doc Rivers.
– Jest część fanów, która kupiła bilety tylko po to, aby zobaczyć w akcji LeBrona Jamesa. Nie mieli tej szansy i to nie jest fajne – oświadczył.
Do końca spotkania nie było większych emocji. Najskuteczniejszy w drużynie gospodarzy Blake Griffin zdobył 23 punkty, a Clippers umocnili się na piątym miejscu na Zachodzie (41 zwycięstw i 29 porażek). Cavaliers prowadzą na Wschodzie z bilansem 45-23.
Na Zachodzie na pierwszej pozycji umocnili się Warriors. Po serii trzech porażek, co nie zdarzyło im się od listopada 2013 roku, gładko wygrali we własnej hali z ekipą Bucks. 28 punktów zdobył dla gospodarzy Stephen Curry, trafiając sześciokrotnie trafił za trzy punkty.
Dobrą informacją dla kibiców Wojowników jest również powrót do zdrowia Kevina Duranta, który od 28 lutego pauzował z powodu zwichnięcia stawu kolanowego. W sobotę jeszcze nie zagrał, ale otrzymał od lekarzy zielone światło na występy w dwóch najbliższych spotkaniach wyjazdowych.