| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Franciszek Smuda od lat odbierany jest, jakby całkowicie ominął go postęp cywilizacyjny. Mimo wszystko nie ma problemów ze znalezieniem pracy. Przemawiają za nim wyniki.
Trener Górnika Łęczna potrafi być nieprzyjemny, zwłaszcza gdy upatrzy sobie ofiarę. – Pamiętam nasz pierwszy obóz. Jechałem chory i miałem sporego pecha. W pierwszej połowie sparingu biegałem wzdłuż linii, przy której stał Smuda. Wiadomo: kto jest najbliżej, ten nasłucha się najwięcej. Trenerowi ciągle coś nie pasowało. Czepiał się dosłownie wszystkiego. A że miałem katar, to w końcu powiedział mi, żebym przestał smarkać i wziął się za granie – opowiada Marcin Kikut, były zawodnik Lecha Poznań.
Podobna sytuacja zdarzyła się Radosławowi Kałużnemu, którego szkoleniowiec z racji wzrostu nazywał "Pomnikiem". Tuż przed rozpoczęciem spotkania zawołał głośno Kałużnego. – I czego się drzesz?! Jeszcze nie zaczęliśmy! – odpowiedział krewki zawodnik, dodając do tego przekleństwo. Reakcja była natychmiastowa, został ukarany.
Nienawidzi sprzeciwu
Obaj często się kłócili, a drugie przyjście trenera do Wisły Kraków skończyło się wypożyczeniem Kałużnego do Energie Cottbus. Prasa spekulowała taki ruch od dawna. Uzasadniano to charakterem. Franciszek Smuda nie znosi sprzeciwu. Dlatego jego stałym manewrem jest pozbywanie się zawodników doświadczonych, którzy lubią głośno wypowiadać własne zdanie.
Podobny los spotkał między innymi Artura Boruca, Kamila Kosowskiego, Radosława Sobolewskiego, Piotra Świerczewskiego czy Michała Żewłakowa. Nie ominęło to również Piotra Reissa.
– Akurat w moim przypadku chodziło głównie o wiek. Lubiliśmy się, potrafiłem powiedzieć mu, co myślę, ale nie zasłaniałem się tym, ile mam lat. Trenowałem tak samo ciężko jak inni. Nie odpuszczałem, choć miałem kontuzję. Potrafił to docenić – wspomina Reiss, który w szatni Lecha Poznań służył za łącznika.
– Chłopcy mieli zastrzeżenia do pracy trenera, ale kiedy wchodził do szatni, bali się odezwać. Musiałem przejmować pałeczkę. Ku mojemu zaskoczeniu bywało i tak, że Smuda wysłuchiwał tego, co chciałem mu przekazać. Czasami rozmawialiśmy w cztery oczy. Tłumaczyłem problem, a on potem przychodził do drużyny i... zaczynał mówić dokładnie to, co usłyszał ode mnie. Trudno było mi powstrzymać śmiech. Starałem się maskować. Powtarzał nawet słowa czy całe zdania, których użyłem podczas prywatnej rozmowy – dodaje Reiss.
Złotousty
Wypowiedzi nigdy nie były mocną stroną Franciszka Smudy. Tuż po objęciu Górnika Łęczna obwieścił, że chce pomóc "temu klubu", a niedawno oświadczył, że łęcznianie walczą o spadek. Oczywiście składnie zdań w języku polskim uległo ogromnej poprawie. Tomasz Frankowski, słuchając męczarni szkoleniowca podczas jednego z treningów, wypalił: – Niech pan mówi po niemiecku. Ktoś przetłumaczy.
Były piłkarz Białej Gwiazdy, Grzegorz Kaliciak wspominał w książce Mateusza Migi "Wisła Kraków. Sen o potędze", że słuchanie trenera było naprawdę trudne, ale wywoływało mnóstwo śmiechu. Obiecywał przygotować zespół "perfektnie".
Za Smudą ciągną się też liczne wywiady. Przed laty bagatelizował rolę badań i technologii. Laptop miał służyć mu wyłącznie za podstawkę pod kawę. Według Marcina Broniszewskiego, który współpracował z nim przez lata, to tylko niefortunne zdania. Smuda był wśród pionierów w Polsce, jeśli chodzi o czerpanie wiedzy dostarczanej przez system analityczny Prozone.
Z dala od technologii?
– Ludzie przypinają mu łatki przez takie słowa, a to wcale nie jest prawda. Jasne, nie jest przekonany do nowinek. Nie odważyłbym się jednak powiedzieć, że nie chce ich stosować – mówi Broniszewski.
– Do innowacji przekonuje się powoli, ale od nich nie ucieka. Po prostu ma strefę komfortu, jak każdy z nas. Szuka sprawdzonych rozwiązań, nie lubi zaśmiecać piłkarzom głowy wieloma szczegółami. Odbywało się to tak, że my opracowywaliśmy jakieś dane, a on używał ich wybiórczo. Przekazywał drużynie w możliwie najprostszej formie. To także element jego filozofii – dodaje były asystent Smudy.
Innego zdania jest Marcin Kikut. – Zawsze zarzucałem mu niechęć do badań, które na pewno by pomogły. Wkurzało mnie, że zabarykadował się ze swoimi wypróbowanymi metodami. Jako piłkarz nie przepadałem za Frankiem, niejednokrotnie dawałem mu to odczuć. Teraz, gdy zrobiłem papiery trenerskie, patrzę na niego zupełnie inaczej. Zacząłem go rozumieć – przyznaje Kikut.
Asystentem Smudy był także Marek Bajor. Były pomocnik Widzewa Łódź i Amiki Wronki obawiał się tej współpracy. Poznał szkoleniowca jako osobę stanowczą, mającą oporny charakter. – Z tymi nowinkami rzeczywiście był problem. Czasami nawet jak ktoś mu podpowiedział, a on z tego skorzystał, to i tak twierdził potem, że sam tę rzecz wymyślił – śmieje się Bajor.
– Kiedy dostałem propozycję pracy w Lechu, miałem poważny dylemat. Dlatego poprosiłem działaczy, by w każdej chwili mógł wrócić do pracy z młodzieżą we Wronkach. Przez pierwsze dwa miesiące Smuda patrzył na mnie nieufnie. Potem pozwalał mi poprowadzić kawałek zajęć, a potem całe, a w końcu je nawet zaplanować od początku do końca. Stał wtedy z boku i wychwytywał błędy – dodaje Bajor.
Niesłusznie wyśmiewany?
Metody Smudy od kilku lat są obiektem dyskusji. Osoby, które spotykały go na drodze kilkakrotnie, twierdzą że nie zmieniło się zupełnie nic. Bajor nie dostrzega problemu w stagnacji. – Każdy sposób jest dobry, jeśli przynosi efekty. Problem z jego treningami mają zazwyczaj ci, którym nie chce się pracować. Proponuję używanie argumentów racjonalnych. Górnik Łęczna wygląda lepiej pod względem jakościowym. Przyjemnie jest oglądać ten zespół – przekonuje.
– Mam wrażenie, że Franek pomoże im w utrzymaniu. Zimą harowali, ale efekty widać już teraz. Oblicze zespołu zostało zmienione. "Graj tak jak trenujesz" – to zdanie znajdziemy w "Narodowym Modelu Gry". Smuda wymaga podczas zajęć dużo, ponieważ lubi opierać taktykę na pressingu, agresywności i wybieganiu – argumentuje Broniszewski.
– Z obśmiewaniem jego metod jest tak jak z grami taktycznymi 11 na 11. One też były obiektem drwin. Tymczasem Franek wyłapuje w ten sposób błędy i je koryguje. Ma do tego naprawdę dobre oko. Ludzie szydzą, a choćby podczas kursu UEFA Pro w Polsce usłyszałem, że właśnie to jest najlepszy sposób. Kiedy pojechałem na konferencję trenerów do Szwajcarii, przedstawiciele UEFA również zalecali stosowanie tego środka – dodaje Broniszewski.
Oko do piłkarzy
Trudno polemizować z umiejętnościami Smudy, jakie wypracował przez lata. To on stał za przesunięciem Mirosława Szymkowiaka do środka pola. W Łęcznej z konieczności ustawił na środku obrony Przemysława Pitrego. Doświadczony zawodnik poradził sobie z nowym zadaniem.
Tuż po spotkaniu z Lechem Poznań, w którym udało się zremisować bezbramkowo, Pitry na łamach "Dziennika Wschodniego" ocenił swoją nową rolę: – Zdawałem sobie sprawę, że za plecami nie ma nikogo, każdy błąd mógł mieć kolosalne konsekwencje. Nie wolno mi było ani na chwilę stracić koncentracji. Na tym się skupiałem.
– Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Powiedział, że za mało angażuję się w bronienie. A przecież nie prowadził jeszcze żadnego treningu! Zacząłem bardziej przykładać się do tych spraw i zrobiłem postęp. Nie miałem problemów z tym, że dokręcał śrubę. Narzekanie na ciężkie treningi włożyłbym między bajki – mówi Ryszard Czerwiec, który spotkał Smudę w Widzewie Łódź oraz Wiśle Kraków.
Łodzianie mocno narzekali na szkoleniowca, który lubił katować ich interwałami. Argumenty odebrały im wyniki. Po kilku miesiącach zespół załapał jego filozofię. – Zdobyliśmy mistrzostwo, przegrywając zaledwie trzy spotkania. Nie było na nas mocnych – wspomina Czerwiec.
Prosty filozof
Najbardziej ceni Smudę za prostotę przekazu. – Jeśli rozumiesz, czego wymaga od ciebie trener, jest to w miarę proste, to nie będziesz mieć problemów z realizacją. On wychodzi z założenia, że nie wolno zakopywać piłkarzy zbyt wieloma niuansami. Piłka to prosta gra – wyjaśnia.
Właśnie w ten sposób były selekcjoner docierał do głów zawodników. – Nigdy niczego nie komplikuje. Jest bezpośredni i potrafi znakomicie odnaleźć się w szatni. Wydaje mi się, że tego nie nauczy żadna szkoła, to coś wrodzonego, doskonalonego przez wiele lat pracy – ocenia Broniszewski.