| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

Andrzej Kobylański: z klubu piłkarskiego do agencji ochrony

Andrzej Kobylański (fot. PAP/EPA)
Andrzej Kobylański (fot. PAP/EPA)
Mateusz Karoń

– Jeszcze w czasie kariery piłkarskiej założyłem z przyjacielem firmę ochroniarską. Dzięki temu mam za co żyć i czym się zajmować. Chętnie wróciłbym do futbolu, ale nic na siłę – mówi Andrzej Kobylański, były pomocnik między innymi Widzewa Łódź, 1. FC Koeln, Hannoveru 96 czy Energie Cottbus.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Mateusz Karoń, SPORT.TVP.PL: – Nie spodziewałem się, że znajdę pana w biurze firmy ochroniarskiej.
Andrzej Kobylański:
– Mamy ten biznes już prawie 17 lat. Wystartowaliśmy, gdy byłem jeszcze czynnym zawodnikiem. Wspólnik przez cały czas prowadził interesy, a ja tylko doglądałem. Zawsze chciałem mieć coś po karierze piłkarskiej, zaocznie skończyłem szkołę marketingową. Kiedy rozwiązałem umowę z Koroną Kielce, to miałem co robić.

– Skąd pomysł?
– To inicjatywa przyjaciela. Ufam mu w stu procentach, więc zgodziłem się od razu. Do najgrzeczniejszych nie należałem, chronienie słabszych przypadło mi więc do gustu. Działamy przede wszystkim w Ostrowcu Świętokrzyskim, Lipsku i Starachowicach. Sponsorujemy KSZO, ale nie tylko piłkę nożną. Bardzo zależy nam na wspieraniu sportu. Oczywiście w granicach rozsądku, bo musimy zachować płynność finansową. Zatrudniamy przeszło 50 osób, to odpowiedzialność.

– Trudno było pogodzić to z karierą?
– Nie. Kiedy skończyłem grać, trenowałem juniorów Energie Cottbus U-17, byłem szefem skautingu. Potem zostałem drugim trenerem w Cracovii i dyrektorem sportowym Korony. A wspólnik cały czas czuwał nad interesami.

– Agencja ochrony to logiczny wybór. Podobno w Cottbus Kobylańskiego bali się wszyscy.
– Nie dawałem sobie w kaszę dmuchać, ale rzeczywiście wyglądałem groźnie. Dużo czasu spędzałem w siłowni. Po poważnej kontuzji barku były problemy, ciągle się odnawiała, lekarze chcieli wsadzić mi blaszkę. Nie wyraziłem zgody, uznałem że sam to odbuduję. Potem miałem już tylko jeden uraz... W Hanowerze podczas pierwszego treningu po urlopach zderzyłem się z dwoma kolegami. Połamali mi szczękę. Wykluczyło mnie to na kilkanaście tygodni. Nie boję się walki.

– Uciekać musiało nawet dwóch wandali.
– Szliśmy ulicą po kolacji z Radkiem Kałużnym, a chłopcy rozbijali kwietniki. Wytłumaczyłem im, że robią źle. Pozbierali grzecznie kwiatki, posprzątali po sobie, a potem jeszcze przeprosili.

Andrzej Kobylański (L) w barwach Energie Cottbus (fot. Friedemann Vogel/Getty Images)
Andrzej Kobylański (L) w barwach Energie Cottbus (fot. Friedemann Vogel/Getty Images)

– Podobało się w Niemczech?
– Bardzo, ten kraj nauczył mnie profesjonalizmu, sumienności. Wyjeżdżałem w wieku 23 lat i nie znałem języka. Trafiłem do 1. FC Koeln, gdzie dużo pomagał mi Andrzej Rudy. Na terenie klubu zrobiłby wszystko, tłumaczył, podpowiadał, ale poza jakoś się nie zaprzyjaźniliśmy. Andrzej miał swój świat...

– Po kilku latach był powrót do Polski.
– Do Widzewa Łódź, to mój ulubiony klub. Zawsze chciałem tam grać. Marzyłem jeszcze o Liverpool FC. W Widzewie nie było pieniędzy, ale mieliśmy fantastyczną atmosferę.

– Relacje z Franciszkiem Smudą były dobre?
– Znaliśmy się wcześniej, pomagał mi podczas testów w Kolonii. Na pierwszym treningu „skasował” mnie Kim Christofte. To ten Duńczyk, który zdobył złoto na Euro 1992. Uszkodził poważnie moją kostkę, bolało jak diabli, napuchła do rozmiarów głowy. Smuda wieczorem przynosił lód, żebym następnego dnia wziął udział w zajęciach.

– I ćwiczył pan?
– Oczywiście. Nie mogłem odpuścić. Niemcy nie wierzyli w to, co widzą. "Skurczybyk, jaki ma charakter" – cmokali. Pytali, z czego jestem zrobiony, skoro po czymś takim wychodzę na trening. Piłkarsko też dawałem radę.

– Początki były trudne?
– Bardzo, wszedłem do szatni, a tam Pierre Littbarski, Uwe Fuchs, Andrzej Rudy; ogólnie znakomity zespół, ale wypiąłem klatkę do przodu i walczyłem. Nie wolno mieć kompleksów. Poza boiskiem okazali się mili. Przy stole uczyli mnie języka.

– Nauka niemieckiego szła opornie?
– Klub zatrudnił mi świetnego nauczyciela, facet był uparty i dzięki temu dałem radę. Nie mówił po polsku ani angielsku, a ja po niemiecku. Przyszedł do domu, przywitał się i zaczął nawijać w ich języku. Kompletnie go nie rozumiałem i w pewnym momencie zaczęło mnie to wkurzać. Złapałem go za ubranie i wyprowadziłem za drzwi. Chciałem, żeby sobie poszedł.

– Został pod drzwiami?
– Nie, wcześniej zauważył, że mam otwarte okno przy tarasie. Przekręcałem klucz, a on obszedł dom i wśliznął się do środka przez balkon.

– W Kolonii czuło się wielkość klubu?
– Ciśnienie zawsze było ogromne. Mają fioła na punkcie futbolu. Nie zrobiłem wielkiej kariery w 1. FC Koeln, a mimo tego, po wielu latach, gdy pojechałem tam jako skaut Energie obserwować przeciwnika, kilku kibiców mnie poznało. To bardzo miłe.

Od lewej: Andrzej Kobylański, Jan Koller i Radosław Kałużny (fot. Vladimir Rys/Getty Images)
Od lewej: Andrzej Kobylański, Jan Koller i Radosław Kałużny (fot. Vladimir Rys/Getty Images)

– Grał pan w Energie, gdzie była silna, polska kolonia...
– Tamtejsi piłkarze niespecjalnie chcieli grać w Cottbus, więc klub bazował na obcokrajowcach. Zdarzały się mecze, gdy w "11" nie było ani jednego Niemca. Walczyliśmy o utrzymanie w Bundeslidze, wytrzymaliśmy tam trzy sezony.

– Było trudno?
– Nie mogliśmy równać się budżetami z innymi, więc mieliśmy gorszych zawodników. Eduard Geyer powtarzał, że jeśli rywal jest gotowy na 100 procent, to my musimy być na 150. Zabieganie przeciwnika – to była jego metoda.

– Geyer, czyli kat?
– Nie do końca. Podobno metody Feliksa Magatha były o wiele gorsze. Geyer miał odruchy ludzkie. Rozmawiał z nami o Polsce, bo urodził się w Bielsku-Białej i zawsze chciał odwiedzić rodzinne strony. Oczywiście treningi były bardzo ciężkie. Raz przyjechało do nas na testy kilku Polaków. Trener zabrał zespół do parku. Biegaliśmy tam około 30 minut, zrobiliśmy 10 kółek po 900 metrów wokół jeziorka, a potem powrót. Wszystko trwało półtorej godziny. Ci rodacy mieli już dość, a trener powiedział: – No dobra, to teraz zakładać korki i gierka trwająca tyle, co mecz.

– Nie wytrzymali?
– Po bieganiu w parku myśleli, że trening się skończył. Kolejnego dnia nie mieli odwagi, by przyjść do klubu. Geyer potrafił dokręcić śrubę. Niebawem znów się z nim zobaczę. Za miesiąc chcemy w starym składzie rozegrać mecz dla kibiców z tego miasta. Nasza impreza cieszy się popularnością, sprzedano przeszło 22 tysiące biletów. Klub jest teraz w lidze regionalnej, chcemy pomóc.

– Sentyment?
– Na pewno, mieszkałem tam 10 lat. Grałem, a potem pracowałem. Musiałem jednak odejść. W klubie się nie przelewało, moja umowa wygasała, więc podaliśmy sobie ręce.

– Trenował pan własne dziecko?
– Tak, Martina. W tej grupie był też Leonardo Bittencourt, który dziś występuje w 1. FC Koeln. To syn mojego kolegi z drużyny, Franklina.

– Co się stało z Martinem? To miał być wielki talent, szybko zadebiutował w Bundeslidze.
– Typowa, młoda głowa. Potrzeba cierpliwości, a on nie do końca umiał ją zachować. Wylądował w Werderze Brema, minęło trochę czasu i już chciał zmiany. Odszedł na wypożyczenie do Unionu Berlin, gdzie doznał kontuzji kolana. Wypadł z obiegu, trener zmienił koncepcję i latem znów trzeba było szukać klubu. Wybranie Lechii Gdańsk okazało się niewypałem. Nie poradził sobie, a ja nie jestem tatą, który dzwoni do trenera czy prezesa, żeby wywrzeć nacisk. Jeśli młody zapracuje, będzie grać.

– Trzecioligowe Preussen Muenster sprowadziło go na ziemię?
– Dojrzał, a to naprawdę wymagające rozgrywki. Grali z MSV Duisburg przy prawie 15 tysiącach kibiców. Martin regularnie dostaje szansę, wygląda nieźle i pytają o niego zespoły z 2. Bundesligi. Na razie jednak powinien skupić się na piłce, ma jeszcze ponad rok kontraktu z Lechią.

– Występował w młodzieżówkach polskiej i niemieckiej. Dość długo zwlekał z decyzją, dla której kadry chciałby grać…
– Prawdę mówiąc, było tak, że od razu zdecydował się na reprezentację Polski. To ja go namawiałem, by pojechał też na obóz z Niemcami i zobaczył, gdzie czuje się lepiej. W jego przypadku nie było mowy o "taktyce". Mieszkał w Niemczech prawie całe życie, urodził się w Berlinie, ale kluczowe okazało się przywiązanie do naszego kraju.

Andrzej Kobylański (L) w barwach Hannoveru 96 (fot. Sandra Behne/Getty Images)
Andrzej Kobylański (L) w barwach Hannoveru 96 (fot. Sandra Behne/Getty Images)

– Wróćmy do pana. Po pracy w Energie Cottbus, była posada II trenera Cracovii. Dlaczego tak krótko?
– Miałem tę funkcję u Darka Pasieki. Nie dali nam popracować długo. Tak jak w przypadku Lechii, głowy były gorące. Brakowało zaufania. Teraz jest lepiej, spokojniej. Podejrzewam, że Jacek Zieliński straciłby też posadę szybko, gdyby objął Cracovię kilka lat wcześniej.

– Trafiło się kolejne poważne stanowisko – dyrektor sportowy Korony Kielce.
– Chciałem spróbować czegoś nowego, myślę że się sprawdziłem. Ściągnąłem kilku fajnych zawodników, takich jak Radek Dejmek, Daniel Gołębiewski, Jacek Kiełb, Kamil Sylwestrzak czy Przemysław Trytko. Wszystko było dobrze. Do rozpoczęcia obecnego sezonu część tych piłkarzy stanowiła o sile Korony.

– Kibice zapamiętali przede wszystkim zwolnienie Leszka Ojrzyńskiego po trzech kolejkach...
– Nie mieliśmy konfliktu, zarząd nie był zadowolony z wyników. To sprawa czysto sportowa. Nie chcę do tego wracać.

– Nie układało się też z trenerem bramkarzy, Maciejem Szczęsnym. Nazywał pana "potakiewiczem".
– Nie zamierzam tego komentować. Takie słowa świadczą o jego kulturze. Usiądźmy, porozmawiajmy, a nie obrażajmy się za pośrednictwem mediów.

– W klubie podziękowano także panu. Rozbieżność wizji budowy zespołu – tak brzmiał oficjalny powód.
– Przyszedł nowy prezes i po tygodniu podaliśmy sobie ręce. Nie chciałem być na stołku, nie mając decyzyjności. Jeśli siedzimy we dwójkę przy stole, dyskutujemy, ale się nie rozumiemy, to bez sensu robić coś na siłę.

– Jakim dyrektorem był Andrzej Kobylański?
– Chciałem zbudować silną drużynę, ale wprowadzać też młodych. Szkolenie w Kielcach było dobre, ale znajdowaliśmy się na krawędzi. Nie chcieliśmy ryzykować i obciążać tych chłopców zbyt dużą presją. Nie udało się zrealizować tego celu. Jeżeli chodzi o sposób pracy, starałem się być blisko zespołu, jeździłem na obozy, oglądałem każdy mecz ze stadionu. Nigdy nie ingerowałem w to, co robi szkoleniowiec. Transfery też uzgadniałem z nim.

– Ale z Trytką podpisaliście, kiedy Ojrzyński był na pielgrzymce.
– Tego wymagała sytuacja, nie mogłem się dodzwonić do trenera, a musiałem podjąć szybko decyzję. Leszek znał tego zawodnika, bo mu go przedstawiłem. Poza tym przypadkiem, ściągnąłem mu prawie wszystkich piłkarzy, których chciał i byli w naszym zasięgu.


Menedżer w Polsce często jest tylko figurantem?
– Nie chciałem nim być. Polskim klubom brakuje struktur. Jaki ma sens zatrudnianie dyrektora, skoro rządzić chce prezes? Przecież dyrektor powinien brać na siebie decyzje sportowe. Kobylański zwolnił Ojrzyńskiego? No i co z tego? A może ktoś z góry kazał to zrobić?

– Wtedy tak było?
– Nieważne. Polskie klubu nie są gotowe do zatrudniania dyrektora sportowego. Musimy mieć struktury: pion sportowy, finansowy, marketingowy.

– Po pracy w Kielcach potrzebny był odpoczynek?
– Dochodziłem do siebie prawie rok. To odpowiedzialne stanowisko, wiąże się z nim duży stres. Ostatnio dostawałem pytania z I i II ligi, ale odmawiałem.

– Chodziło o rolę dyrektora sportowego?
– Nie tylko. Niektórzy chcieli, żeby został pierwszym trenerem. Mam licencję UEFA A, ale nie robiłem Pro. Po co mi dyplom? Zapłacę 30 tysięcy złotych i powieszę go na ścianie? Będę mieć klub, to zapiszę się na kurs. Ciągnie mnie do piłki, lecz nie za wszelką cenę.

Rozmawiał Mateusz Karoń

***

Andrzej Kobylański – były piłkarz między innymi 1. FC Koeln, Hannoveru 96, Widzewa Łódź czy Energie Cottbus. Sześciokrotny reprezentant Polski, srebrny medalista IO w Barcelonie z 1992.

Zobacz też
Pierwszy trening i... zaskoczenie. Legia już w Austrii
Legia Warszawa rozpoczęła treningi na zgrupowaniu w Leogang. Kadrowicze dołączyli do ekipy Wojskowych (fot: PAP)

Pierwszy trening i... zaskoczenie. Legia już w Austrii

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Kolejne wzmocnienie beniaminka Ekstraklasy. To już czwarty transfer
Z prawej Dominick Zator (fot. Getty Images)

Kolejne wzmocnienie beniaminka Ekstraklasy. To już czwarty transfer

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Nowy-stary bramkarz w Zabrzu! Powrót po pięciu latach
Górnik Zabrze wzmocnił kadrę nowym bramkarzem (fot. Getty Images)

Nowy-stary bramkarz w Zabrzu! Powrót po pięciu latach

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Legia Warszawa oddaje czterech piłkarzy! Znamy szczegóły!
Mateusz Szczepaniak podpisał nowy kontrakt z Legią Warszawa i zostanie wypożyczony przez Wojskowych do pierwszej ligi (fot: PAP)
tylko u nas

Legia Warszawa oddaje czterech piłkarzy! Znamy szczegóły!

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Gwiazda Ekstraklasy przebywa w Iranie. Nowe informacje z klubu
Ali Gholizadeh w reprezentacji Iranu (fot. Getty Images)

Gwiazda Ekstraklasy przebywa w Iranie. Nowe informacje z klubu

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Transfer wewnątrz Ekstraklasy! Bramkarz wróci do Radomia
Filip Majchrowicz (fot. Getty Images)

Transfer wewnątrz Ekstraklasy! Bramkarz wróci do Radomia

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Kolejni piłkarze na radarze Jagiellonii Białystok
Danny Armstrong z prawej może zasilić szeregi Jagiellonii? (Fot. Getty Images)

Kolejni piłkarze na radarze Jagiellonii Białystok

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Lech ogłosił kadrę na obóz. Znalazł się w niej... były reprezentant
Lech Poznań (fot. Getty Images)

Lech ogłosił kadrę na obóz. Znalazł się w niej... były reprezentant

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Jaga wróciła do treningów. Siemieniec nie panikuje z transferami [WIDEO]
Trener Jagiellonii Adrian Siemieniec (Fot. Getty Images)

Jaga wróciła do treningów. Siemieniec nie panikuje z transferami [WIDEO]

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Transfer Pogoni! Sprowadzili zwycięzcę LM
Mor Ndiaye zasilił kadrę Pogoni Szczecin (fot. Getty Images)

Transfer Pogoni! Sprowadzili zwycięzcę LM

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Polecane
terminarz
tabela
Terminarz
18 lipca 2025
Piłka nożna

Jagiellonia

16:00

Bruk-Bet Termalica

Lech Poznań

18:30

Cracovia

19 lipca 2025
Piłka nożna

Widzew Łódź

12:45

KGHM Zagłębie Lubin

Wisła Płock

15:30

Korona Kielce

GKS Katowice

18:15

Raków Częstochowa

20 lipca 2025
Piłka nożna

Górnik Zabrze

12:45

Lechia Gdańsk

Motor Lublin

15:30

Arka Gdynia

Legia Warszawa

18:15

Piast Gliwice

21 lipca 2025
Piłka nożna

Radomiak Radom

17:00

Pogoń Szczecin

25 lipca 2025
Piłka nożna

GKS Katowice

16:00

KGHM Zagłębie Lubin

Tabela
 
Drużyna
M
+/-
Pkt
1
Arka Gdynia
Arka Gdynia
0
0
0
2
Bruk-Bet Termalica
Bruk-Bet Termalica
0
0
0
3
Cracovia
Cracovia
0
0
0
4
GKS Katowice
GKS Katowice
0
0
0
5
Górnik Zabrze
Górnik Zabrze
0
0
0
6
Jagiellonia
Jagiellonia
0
0
0
7
KGHM Zagłębie Lubin
KGHM Zagłębie Lubin
0
0
0
8
Korona Kielce
Korona Kielce
0
0
0
9
Lech Poznań
Lech Poznań
0
0
0
10
Legia Warszawa
Legia Warszawa
0
0
0
11
Motor Lublin
Motor Lublin
0
0
0
12
Piast Gliwice
Piast Gliwice
0
0
0
13
Pogoń Szczecin
Pogoń Szczecin
0
0
0
14
Radomiak Radom
Radomiak Radom
0
0
0
15
Raków Częstochowa
Raków Częstochowa
0
0
0
16
Widzew Łódź
Widzew Łódź
0
0
0
17
Wisła Płock
Wisła Płock
0
0
0
18
Lechia Gdańsk
Lechia Gdańsk
0
0
-5
Rozwiń
Najnowsze
Błaszczykowski znów w kadrze? Zaskakująca propozycja Borka
Błaszczykowski znów w kadrze? Zaskakująca propozycja Borka
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Łukasz Piszczek i Jakub Błaszczykowski (fot. Getty)
Będzie hit w KMŚ! Messi zagra z byłym klubem
Lionel Messi (fot. Getty)
Będzie hit w KMŚ! Messi zagra z byłym klubem
| Piłka nożna 
Pierwszy trening i... zaskoczenie. Legia już w Austrii
Legia Warszawa rozpoczęła treningi na zgrupowaniu w Leogang. Kadrowicze dołączyli do ekipy Wojskowych (fot: PAP)
Pierwszy trening i... zaskoczenie. Legia już w Austrii
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
Barcelona kupuje wielki talent. Wszystko już uzgodnione
Piłkarze FC Barcelona (fot. Getty Images)
Barcelona kupuje wielki talent. Wszystko już uzgodnione
FOTO
Wojciech Papuga
Mistrzostwa Europy U19: podsumowanie meczów reprezentacji Polski kobiet w grupie
Mistrzostwa Europy U19: podsumowanie meczów reprezentacji Polski kobiet w grupie
Mistrzostwa Europy U19: podsumowanie meczów reprezentacji Polski kobiet w grupie
| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet 
Triumf Polaków na inaugurację turnieju UEFA
Gol Kamila Olka dał wygraną reprezentacji Dolnego Śląska w UEFA Regions Cup (fot. Getty Images)
Triumf Polaków na inaugurację turnieju UEFA
| Piłka nożna 
To już oficjalnie. Wyjaśniła się przyszłość Zalewskiego!
Nicola Zalewski (fot. Getty Images)
To już oficjalnie. Wyjaśniła się przyszłość Zalewskiego!
FOTO
Wojciech Papuga
Do góry