| Retro

Radosław Kałużny: żyłem jak Cygan, chciałem zwolnić

W meczu z Białorusią Radosław Kałużny (P) zdobył trzy gole (fot. RZEMEK WIERZCHOWSKI/PAP)
W meczu z Białorusią Radosław Kałużny (P) zdobył trzy gole (fot. RZEMEK WIERZCHOWSKI/PAP)

– Żyłem jak Cygan, bez przerwy biegałem z tobołami. Nie jest fajne przychodzenie do domu tylko po to, żeby wyprać rzeczy i od nowa zapakować torbę – mówi Radosław Kałużny, były reprezentant Polski oraz zawodnik między innymi Wisły Kraków, Bayeru Leverkusen i Zagłębia Lubin.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

APLIKACJA TVP SPORT – JAK POBRAĆ?

RELACJA "MINUTA PO MINUCIE" Z MECZU LEGIA – WISŁA OD 17:45 W APLIKACJI TVP SPORT i SPORT.TVP.PL

Mateusz Karoń, SPORT.TVP.PL: – Między panem a dziennikarzami zawsze iskrzyło?
Radosław Kałużny:
– Wciąż powtarzałem: "piszcie jak gram, krytykujcie ostro, ale odczepcie się od życia prywatnego!". Bardziej interesowało was to drugie, a mnie szczególnie wkurzało, że nie pisano prawdy.

– Naprawdę było aż tak źle?
– Odnosiłem wrażenie, że mogę powiedzieć cokolwiek, a w gazecie i tak znajdę coś innego. Mam twardy tyłek, ale rodzinę te kłamstwa albo "rewelacje" bolały. Nie każdy jest przyzwyczajony do szumu. Nie każdy odnajduje się w takich realiach.

– Niechęć do prasy była od początku kariery?
– Kiedyś w Lubinie zaczepił mnie dziennikarz lokalnej gazety. Powiedział, że wystawia noty i może mi je podwyższyć, ale to będzie kosztować. Kazałem mu wy... Potem się mścił. Graliśmy z Lechem Poznań, zdobyłem zwycięską bramkę, wyglądałem bardzo dobrze, wszyscy koledzy dostawali czwórki, piątki albo szóstki, a ja jako jedyny dwójkę. Więc o czym rozmawiać z takim burakiem?

–Wtedy zaczęły się kłopoty?
– Wolę trzymać was na dystans. Nie otwierałem gazet, żeby sprawdzić oceny. Wiedziałem, kiedy grałem piach, byłem wobec siebie bardzo krytyczny. Niechętnie godziłem się na wypowiedzi. Są inni, którzy lepiej wypadają przed kamerą, może potrafią się lepiej wysłowić? Nie mam parcia na szkło.

– Źle czuł się pan w centrum uwagi?
– W centrum uwagi to może być Cristiano Ronaldo. Jasne, fajnie jest jak wszyscy o tobie mówią i klepią po plecach. Chwalenie trwa jednak dziesięć minut, kopanie leżącego pięć lat.

– Podczas meczów reprezentacji dużo mówiono jednak właśnie o Kałużnym.
– Nie sądzę, byli bardziej znani i lubiani. Chyba, że chodzi o negatywny wydźwięk? Tam rzeczywiście brylowałem. Kiedy nie mieli o czym pisać, brali mnie na tapetę. Zostałem do tego przyzwyczajony.

– Tuż po premierze książki odnosiłem wrażenie, że zamieszanie medialne znów wystraszyło. Tak było?
– Nie przepadałem za szumem, a nagle wszyscy "odkopali" Kałużnego. W książce odsłoniłem kulisy, opowiedziałem o najtrudniejszych dla mnie sprawach. Przedruki błyskawicznie trafiły do prasy. Nie mam pretensji, to przecież naturalne. Mimo wszystko poczułem się osaczony. Na szczęście szybko wróciłem na odpowiednie tory. Musiałem się tylko wyciszyć, odciąć od świata.

Radosław Kałużny (P) i Piotr Świerczewski podczas zgrupowania reprezentacji Polski (fot. Roman Koszowski/PAP)
Radosław Kałużny (P) i Piotr Świerczewski podczas zgrupowania reprezentacji Polski (fot. Roman Koszowski/PAP)

– Ludzi intrygowało, że były reprezentant Polski pracuje fizycznie. To nie wstyd, ale Andrzej Strejlau wyglądał na mocno zdenerwowanego.
– Rzeczywiście, trenerowi to się nie spodobało. "Twoje miejsce jest gdzieś indziej!" – powiedział. Kazał mi wrócić do świata piłki, bo robiłem to prawie całe życie. Niestety, teraz nie mam takiej możliwości.

– Nie marnuje się wiedza?
– Przede wszystkim trzeba wyżywić rodzinę.

– Potrzebował pan spokoju?
– Kariera piłkarska i życie prywatne mocno dały mi w kość. Bardzo chciałem zwolnić, znaleźć spokój, pobyć w jednym miejscu.

– Jak w domu odnajduje się człowiek, który bywał w nim rzadko?
– Znakomicie, jestem typem domatora. Mógłbym stamtąd nie wychodzić. Zacisze odpowiada mi do tego stopnia, że są niesnaski, kiedy trzeba odwiedzić znajomych. Nie lubię wizyt.

– Brakowało fotela?
– Pewnie, wcześniej byłem gościem w domu. Żyłem jak Cygan, bez przerwy biegałem z tobołami. Nie jest fajne przychodzenie tylko po to, żeby wrzucić rzeczy do pralki i od nowa zapakować torbę. Nie widzisz rodziny, przychodzą bzdury do głowy... Dobrze, że to już za mną.

– Odnalezienie się w nowych okolicznościach sprawiało kłopoty?
– Było trudno. Nagle człowiek przestał wchodzić do szatni, ściągać korki, brakowało zmęczenia i adrenaliny. Nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca, nosiło mnie. Na szczęście szybko uporałem się z tym.

– W jaki sposób?
– Ludzie mówią, że chlałem bez opamiętania. Jasne, parę razy zdarzyło mi się wypić. Każdy czasami musi "oczyścić głowę", ale nigdy nie miałem problemu z alkoholem. Jestem odporny na uzależnienia, paliłem tylko papierosy, ale... w styczniu rzuciłem. Powiedziałem sobie, że muszę z tym skończyć i już.

– Powrót do futbolu pewnie oznaczałby życie na walizkach.
– Zależy, jaką pracę miałbym podjąć. Chyba nie jestem jeszcze gotowy, żeby znów tyle czasu spędzać poza domem. Chciałbym, by córka trochę urosła. Zależy mi na wychowaniu dziecka.

– Nadal powtarza, że jej tatuś jest piłkarzem?
– "Tatuś był piłkarzem, kopał w piłkę" – tak mówi. Pyta, gdzie grałem i chwali się w przedszkolu.

– Nie brakuje gry?
– Zdrowie mi nie pozwala, by grać. Jeśli chodzi o całą otoczkę, to nie chcę powiedzieć, że tęsknię za piłką. Naprawdę tego nie wiem.

– Więc o co chodzi?
– Nadal czuję, że muszę odpocząć. Mam przesyt. Oglądam jedynie skróty. W kilka minut zobaczę najważniejsze akcje, nie potrzebuję śledzenia całego spotkania. Nudzi mnie to i męczy. Wyjątki stanowią reprezentacja Polski i Liga Mistrzów.

Radosław Kałużny (P) był jedną z gwiazd Wisły Kraków ery Bogusława Cupiała (fot. JACEK BEDNARCZYK/PAP)
Radosław Kałużny (P) był jedną z gwiazd Wisły Kraków ery Bogusława Cupiała (fot. JACEK BEDNARCZYK/PAP)

– Zniechęciła nieudana przygoda z akademią piłkarską?
– Nie o to chodzi. Przez całe życie byłem podporządkowany piłce. Jechałem na mecz i oglądałem... mecze. Telewizor niemal bez przerwy pokazywał przeciwników. Podróż z Białegostoku do zachodniej Polski trochę trwa. Potem jeszcze odprawa, gdzie widzisz fragmenty tego samego. Nie mówię, że tylko w Białymstoku nas tak „katowali”. Jako zawodnik Bayeru Leverkusen robiłem to samo. Trener włączał płytę i kazał oglądać. Niektórzy zasypiali.

– Przesyt był także w trakcie kariery?
– Wtedy nie miałem dość piłki, po prostu nie pozwalało mi zdrowie. Zakończyłem karierę, bo kolana były w opłakanym stanie. Mocno bolało też biodro. Granie co trzy dni od pewnego momentu zaczęło być nie do zniesienia. Po każdym meczu przez dwa dni leżałem w wodzie z lodem, żeby móc wyjść znów na boisko. Końcówka przygody z Jagiellonią wyglądała tak, że strasznie męczyło mnie odzyskiwanie sprawności.

– Kiedy więc przyszła niechęć do tego, co robił pan prawie całe życie?
– Kiedy skończyłem karierę, chciałem odpocząć. Przestałem oglądać mecze i tak zostało. Akademia miała na mnie najmniejszy wpływ. Oczywiście nie mogłem być zadowolony z tamtej przygody. Są ludzie oraz ludziska. Kiedy ktoś nie płaci ci, masz prawo nie chcieć go oglądać...

– Ten człowiek dzwonił jeszcze przez wiele miesięcy?
– Nie odbierałem. Nie chciałem z nim gadać. Jeśli w roku dostajesz tylko dwie pensje... To nie była komfortowa sytuacja. Byłem wtedy w Anglii, rodzina potrzebowała pieniędzy, czekała, a ja nie mogłem nic zrobić. Nawet nie wiedziałem, co im powiedzieć.

– Dzieci w szkółce wiedziały kim jest Kałużny?
– Pewnie tak, choć to pokolenie nie może mnie pamiętać. Pewnie połowa dowiedziała się z Google albo od rodziców. Podobało mi się pokazywanie im podstaw, ale były tam inne kłopoty, o których już mówiłem.

– Nie kusiło, żeby spróbować z dorosłymi?
– Kiedyś zapisałem się na kurs trenerski, ale na zajęcia nie poszedłem. Nie wiem, dlaczego. Jerzy Engel do dziś ma mi to za złe.

– Był też pomysł pracy w roli dyrektora sportowego.
– W Chrobrym Głogów grywałem na koniec kariery, namówił mnie do tego Janusz Kubot, z którym znaliśmy się od lat. Pomagałem mu załatwiać pewne sprawy związane z organizacją meczów, życiem drużyny i ściąganiem piłkarzy.

– Ale była też specjalna szkoła dla menedżerów.
– Namówił mnie Adam Mandziara. To miało być zabezpieczenie. W Duesseldorfie zapisałem się na studia, można było zrobić część korespondencyjnie. Brakowało czasu, ciągle jeździłem, a potem wróciłem do Polski i odrzuciłem tę opcję.

– Czyli myślał pan o życiu po karierze?
– Oczywiście, ale brakowało mi czasu i energii, by zajmować się tym wszystkim. Poza piłką, miałem poważny problem. Wciąż myślałem, jak uwolnić się od pierwszej żony. 12 lat w sądzie kosztowało mnie mnóstwo nerwów.

– Jedna decyzja zmieniła wszystko?
– Wtedy wydawało mi się, że ta kobieta i ślub z nią będzie najlepszym, co mnie w życiu spotka. Było inaczej.

Radosław Kałużny (pierwszy od prawej) w barwach Bayeru Leverkusen (fot. Michael Kienzle/Getty Images)
Radosław Kałużny (pierwszy od prawej) w barwach Bayeru Leverkusen (fot. Michael Kienzle/Getty Images)

– Pod koniec października odwiedził pan Lubin. Ta wizyta wiązała się z duża dawką emocji?
–Przecież stamtąd pochodzę, tam zaczynałem. Spotkałem ludzi, którzy uczyli mnie piłki, a miałem kogo podglądać. Piotrek Czachowski, Maciek Śliwowski i Jarek Bako to byli reprezentanci Polski. Zostałem zaproszony na mecz przeciwko Wiśle Kraków, a z nią odnosiłem największe sukcesy. Zagłębie i Wisła to dwa kluby, które zawsze będę mieć w sercu.

– Ściskało w gardle?
– Przypomniało się wiele wspaniałych momentów. Zagłębie występuje już na nowym stadionie, nie miałem okazji grać w takich warunkach.

– Nadal jest pan rozpoznawalny w Lubinie?
– Nie wiem, pewnie tak. To miłe, ale nigdy nie zwracałem uwagi, czy ktoś na mnie patrzy. Nie interesowałem się też, czy będę w "11" 75-lecia. Nie robiłem niczego dla sławy.

– W niedzielę mecz Legia Warszawa – Wisła Kraków. Pan wielokrotnie był kluczową postacią tych spotkań.
– Trochę brakuje mi takich meczów. Uwielbiałem jeździć „na Legię”, mieli wspaniałą publiczność. Nienawidzili mnie, ale ich reakcje napędzały. Koledzy z Warszawy ciągle się odgrażali, że nas pokonają, ale szło im opornie.

– Żyło się tym kilka dni wcześniej?
– Przygotowywałem się normalnie. Wystarczyło, że wyszedłem z tunelu i słyszałem mnóstwo wyzwisk. Byłem ich „pupilkiem”. Kiedy pojechaliśmy tam zimą, po paru sekundach rozgrzewki biegałem wzdłuż, a nie wszerz boiska. W moją stronę leciało mnóstwo śnieżek. Można powiedzieć, że pobudzali mnie skutecznie, a zwycięstwo smakowało wspaniale. Najlepiej, kiedy zdobywaliśmy przy Łazienkowskiej mistrzostwo.

– Coś szczególnego pan zapamiętał?
– Tam zawsze było trudno. Pamiętam jak strzeliłem gola i wkurzyłem Grześka Szamotulskiego. Biegł za mną i krzyczał, że mnie zabije.

– Wtedy to Wisła próbowała wejść do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Udało się to dzisiejszej Legii, choć UEFA mocno tę sprawę ułatwiła.
– Byli, zobaczyli i wstydu nie zrobili. Choć jestem kibicem Wisły, gratuluję im – ten fakt o czymś świadczy. Mam nadzieję, że polskie drużyny nadal będą występować w tych rozgrywkach.

– Jesienią z Wisłą nie było najlepiej.
– Chodziły plotki, że mogą nie wytrzymać do końca sezonu. Na szczęście klub się podniósł, piłkarze zrobili niezłe wyniki i kilku zespołom jeszcze napsują krwi.

– Dziwiło, że Bogusław Cupiał zrezygnował?
– Mógł mieć dość. Było wokół niego mnóstwo doradców, lecz zapewne każdy reprezentował przede wszystkim własne interesy. Trochę mi go żal. Był zakochany w tym klubie, wpakował mnóstwo pieniędzy, a celu nie osiągnął. Smutne...

Rozmawiał Mateusz Karoń

Zobacz też
Retro TVP Sport: lekkoatletyka, HMŚ 1987
Retro TVP Sport: transmisja na żywo w tv i online (4.03.2025)

Retro TVP Sport: lekkoatletyka, HMŚ 1987

| Retro 
Sensacja w Sydney. 18-letnia Skolimowska zdobyła złoto [RETRO]
Kamila Skolimowska (fot. Getty)

Sensacja w Sydney. 18-letnia Skolimowska zdobyła złoto [RETRO]

| Retro 
Retro TVP Sport: mecze Chicago Bulls z 1996 roku
Retro TVP Sport

Retro TVP Sport: mecze Chicago Bulls z 1996 roku

| Retro 
Wypadek Kubicy. 14 lat temu sportowa Polska wstrzymała oddech [WIDEO]
14 lat od wypadku Roberta Kubicy w Ronde di Andora

Wypadek Kubicy. 14 lat temu sportowa Polska wstrzymała oddech [WIDEO]

| Motorowe / Rajdy samochodowe 
Retro TVP Sport: NBA z lat 90-tych.
Retro TVP Sport

Retro TVP Sport: NBA z lat 90-tych.

| Retro 
Najnowsze
Polacy o krok od kompromitacji. Ale niesmak pozostał [WIDEO]
pilne
Polacy o krok od kompromitacji. Ale niesmak pozostał [WIDEO]
FOTO
Wojciech Papuga
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Na głównym planie: Sebastian Szymański i Jakub Moder (fot. 400mm.pl/Igor Jakubowski)
"Lewy" wyprzedził legendę. Sprawdź najlepszych strzelców drużyn narodowych
Najlepsi strzelcy reprezentacji narodowych - klasyfikacja
nowe
"Lewy" wyprzedził legendę. Sprawdź najlepszych strzelców drużyn narodowych
| Piłka nożna 
"Polska grać, *** mać!". Tego nie spodziewano się na Narodowym
Kibice reprezentacji Polski zrobili nieco hałasu na PGE Narodowym, ale... szału wciąż nie było (fot: Getty)
polecamy
"Polska grać, *** mać!". Tego nie spodziewano się na Narodowym
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
"Nicola, tęsknie po tobie". Polska cierpiała z Litwą
Nicola Zalewski (fot. Getty Images)
"Nicola, tęsknie po tobie". Polska cierpiała z Litwą
Bartosz Wieczorek
Bartosz Wieczorek
Polska – Litwa 1:0. Lewandowski przełamał niemoc Polaków! [GOL]
Robert Lewandowski (fot. TVP)
nowe
Polska – Litwa 1:0. Lewandowski przełamał niemoc Polaków! [GOL]
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Fatalna pierwsza połowa. Polska jak... Gibraltar
Polska nie zdołała strzelić gola Litwie w pierwszych 45 minutach (fot. Getty)
Fatalna pierwsza połowa. Polska jak... Gibraltar
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Skorupski świetną interwencją ratuje reprezentację Polski [WIDEO]
Łukasz Skorupski (fot. TVP Sport)
nowe
Skorupski świetną interwencją ratuje reprezentację Polski [WIDEO]
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Do góry