Praktyczny koniec szans na awans do mistrzostw Europy Chorwacja 2018 naszych piłkarzy ręcznych po remisie z Białorusią musiał wywołać szok u wszystkich, którzy w sierpniu ubiegłego roku przeżywali emocje półfinału igrzysk olimpijskich. Tałant Dujszebajew rezygnuje, przyszłość drużyny jest niewiadomą. Co się stało – wiemy, ale czy można było tego uniknąć?
Wszystko zaczęło się podczas mistrzostw Europy w Krakowie. Tęgie lanie od Chorwatów i odpadnięcie przed fazą finałową kosztowało posadę Michaela Bieglera, a polscy kibice, po dekadzie sukcesów, poczuli nagle potężny ból głowy. Pisałem wtedy, że wieszczenie końca jest przedwczesne, że biało-czerwoni pokażą wysokie umiejętności w Rio. Tak było. Chcę pamiętać ćwierćfinał z Chorwacją, szalony bój do ostatniej kropli potu z Duńczykami z półfinale, bo złych momentów też przecież nie brakowało. Z perspektywy czasu trzeba wynik z igrzysk jeszcze bardziej docenić. Po nim drużyna znalazła się na równi pochyłej, która kończy się wypadnięciem z wielkich turniejów, co w piłce ręcznej jest bolesne. Było to jednak przewidywalne. Odchodzą kolejne nazwiska z wielkich, a następcy nie potrafili wyjść z grupy na styczniowych mistrzostwach świata. Nie było to jednak żadną katastrofą. Tak samo jak Bogdan Wenta nie zaczął od razu wygrywać, a zanim zdobył medal, dostał wielokrotnie łupnia od przeciętniaków, tak i Dujszebajewowi obiecaliśmy czas. Dużo czasu.
Jedyny kandydat
Nominacja trenera Vive Tauronu była moim zdaniem jedynym wyjściem z sytuacji, w jakiej reprezentacja znalazła się po Euro 2016. Wybitny zawodnik i trener klubowy, który chwilę później wygrał Ligę Mistrzów z polskim klubem. Sam chciał z Polakami pracować, więc nie było powodu, by mu nie zaufać. Ba, niepowodzenie w narodowych barwach nie będzie miało znaczenia dla marki klubowej Kirgiza. Na następny sezon ma zakontraktowanych wspaniałych zawodników, Vive znów będzie bić się o najwyższe miejsca w Europie. Szkoda, że coraz mniejszą rolę będą w tym odgrywali Polacy. To jednak tłumaczy częściowo wyniki reprezentacji. Być może tego, co się stało nie dało się uniknąć, bo zastępcy nie mają (jeszcze?) odpowiednich umiejętności na najwyższy poziom?
Można oczywiście wyżywać się na zawodnikach, tylko po co? Tym wielkim, jak Karol Bielecki, czy Krzysztof Lijewski nieudane eliminacje nie zaszkodzą. W całej, długiej karierze, dali nam tyle, że zwyczajnie nie wypada ich łajać. Można i trzeba skrytykować bardzo brutalne zachowanie Mateusz Kusa, bo Polacy nawet przegrywając, nie powinni przekraczać takich granic, ale sam piłkarz z pewnością o tym wie. Nie on jeden traci głowę w ogniu boiskowych wydarzeń. Skład naszej drużyny w niedzielnym meczu wyglądał – na papierze – więcej, niż solidnie. Niestety, drużyna nie poradziła sobie z nową sytuacją, gdy zamiast presji wielkiego turnieju pojawił się stres przed echem nieudanych eliminacji.
Igrzyska… złośliwości
Praca Dujszebajewa, mimo sukcesu w Rio, nie może być jednak oceniona pozytywnie. Nie chodzi nawet o to, że zespół przegrał eliminacje, a o to, że została przerwana. Selekcjoner podjął się pewnego zadania, celem był awans do igrzysk olimpijskich w Tokio. Wypadnięcie z Euro 2018 nie oznacza utraty tej szansy, to poważna, ale na razie tylko komplikacja. Dujszebajew się jednak poddał, choć jeszcze w styczniu, gdy piliśmy kawę w hotelu w Nantes zapewniał, że te dwa trudne lata przetrzyma, że nic go nie złamie i zbuduje mocny zespół, któremu zwyczajnie potrzeba doświadczenia. On miał to doświadczenie przekazywać, wyznaczać kierunek rozwoju. Szybko zmienił zdanie i teraz musi zmierzyć się z etykietą trenera, który wybitnej pracy w klubach nie potrafił przełożyć na reprezentacje Węgier i Polski.
Złośliwi będą mieć teraz własne igrzyska. Zaczęły się już po niezrozumiale ospałym meczu w Mińsku. W niedzielny wieczór przed kamerami TVP (prawie już) były selekcjoner powiedział, że wpływ na decyzję miało to, że...wygwizdali go kibice w Płocku. Zdumiało mnie to. Czy to postępowanie fair wobec zespołu, wobec kibiców, o pracodawcy nie wspominając? Eliminacje nie są skończone. Wczorajszą decyzją, ogłoszoną po ostatniej syrenie, Dujszebajew wprowadził zamieszanie. Pozostają dwa mecze w czerwcu. Skoro już selekcjoner chce odejść, to właśnie po nich byłby czas na spokojną zmianę. Tymczasem teraz prezes ZPRP Andrzej Kraśnicki musi gwałtownie szukać rozwiązania, lub… wynegocjować z Dujszebajewem, że poprowadzi zespół jeszcze przez te dwa mecze.
Bez ryzyka
Zakontraktowanie trenera z nazwiskiem wydaje się bowiem w takim czasie i na dwa spotkania niemożliwe. Może więc młody trener kadry B, Patryk Rombel, powinien wziąć zawodników w wieku Arkadiusza Moryto i sprawdzić ich w trudnych spotkaniach z Serbią i Rumunią? Może zwrócić się w stronę niedawnych gwiazd, zaproponować pracę w czerwcu np. Marcinowi Lijewskiemu? Jedno, co w tym trudnym wyborze jest dobre, to, że nie ryzykujemy niczym. I tak w tej chwili spodziewamy się zwycięstw rywali. Jeśli chodzi o selekcjonera, który podejmie się gry o MŚ 2019 i ewentualnie IO w Tokio, rozważyłbym wyjście z kręgu Vive Tauronu Kielce i Orlenu Wisły Płock, by emocje międzyklubowe w żaden sposób nie przekładały się na reprezentację. Potrzeba będzie bowiem dużo rozwagi i spokoju.
Gladiatorów już nie ma, ale to nie znaczy, że nie będzie piłki ręcznej. Nie tylko Polskę spotkała zapaść. Kraje, gdzie ligi są silniejsze, a w handball gra nieporównywalnie więcej dzieci i młodzieży, też przechodziły przez większe i mniejsze kryzysy. Ten sport ma perspektywę. Jeśli nie Tokio 2020 (a trzeba zakładać, że przyszły na tyle chude lata), to mistrzostw Świata Polska/Szwecja 2023. Dziesięć, przeważnie pięknych lat, medali za nami. Nie wolno nam zostawić piłki ręcznej, bo drużyna przestała być dostarczycielem dobrej rozrywki. Czasy są trudne, ale i ciekawe. Zamiast polowania na czarownice, przydałby się program popularyzacji tego sportu wśród najmłodszych, jak to się stało w skokach narciarskich, siatkówce, czy piłce nożnej. Dyskusje o szkoleniu nie mogą być oderwane od tego, ilu zawodników i zawodniczek gra w piłkę ręczną (mało!) oraz ile młodzieży garnie się do tej akurat dyscypliny – tu też jest niedobrze, bo siatkówka, czy nawet koszykówka mają u młodych większe przebicie. Jeśli zostawimy ręczną samą sobie, może sobie nie poradzić. Tymczasem i reprezentacja, i ta dyscyplina zasługują, by wspólnie pracować u podstaw, by wielkie zwycięstwa i wielkie turnieje wróciły. Zgoda buduje.
Następne