Przejdź do pełnej wersji artykułu

Bilans zysków i strat. Czy Żewłakow podołał wyzwaniu?

Orlando Sa i Michał Żewłakow (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski) Orlando Sa i Michał Żewłakow (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)

Decyzji jeszcze nie podjął, ale wszystko wskazuje na to, że Michał Żewłakow zakończy swoją misję i z końcem obecnego sezonu przestanie być dyrektorem sportowym Legii Warszawa. Zadanie miał niełatwe – duże oczekiwania i, z początku, ograniczone możliwości.

Piłkarską karierę zakończył latem 2013 roku i od razu było wiadomo, że klub będzie chciał wykorzystać ogromne doświadczenie 102-krotnego reprezentanta Polski. Prezes Bogusław Leśnodorski początkowo powierzył mu misję utworzenia całej siatki skautingowej. Ostatecznie decyzje o sprowadzeniu każdego zawodnika zapadały w szerszym gronie, ale to Żewłakow przedstawiał kandydatów.

Jego rola zwiększyła się jesienią 2015 roku, kiedy na stanowisku dyrektora sportowego zastąpił Jacka Mazurka. Od tej pory w kwestii pozyskiwania nowych graczy był już głównym rozgrywającym. Niemniej w ostatnich czterech latach jest najważniejszą postacią Legii w tym obszarze i swoim nazwiskiem firmuje właściwie każdą transakcję.

Ocenić możemy go zatem za okres od stycznia 2014 roku, kiedy to po raz pierwszy uczestniczył w oknie transferowym, po letnie 2016 roku. Ostatnie ruchy są jeszcze zbyt "gorące", by poddać je rzetelnej analizie. Dlatego w zestawieniu próżno szukać takich graczy jak Dominik Nagy, Daniel Chima Chukwu czy Tomas Necid.

Piłkarze Legii Warszawa (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski) Piłkarze Legii Warszawa (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)

Transfery na plus:

Kibice Legii szybko przekonali się o skuteczności Żewłakowa. Jego pierwszymi ruchami było sprowadzenie na Łazienkowską Orlando Sa, Guilherme i Ondreja Dudy. Zwłaszcza ten ostatni okazał się strzałem w dziesiątkę. Wyciągnięty z Koszyc za 300 tysięcy euro został sprzedany do Herthy Berlin za ponad 4 miliony. Z Sa nie po drodze było trenerowi Henningowi Bergowi, ale nie można na pewno odmówić Portugalczykowi piłkarskich umiejętności.

Majstersztykiem było też pozyskane Nemanji Nikolicia. Legioniści za Serba z węgierskim paszportem nie zapłacili sumy odstępnego, a zyskali snajpera, jakiego w najnowszej historii klubu jeszcze nie było. Spłacił się także Aleksandar Prijović, wypatrzony w tureckiej drugiej lidze. Na Arkadiusza Malarza patrzono początkowo z dystansem, ale dziś już wiemy, że dał drużynie mnóstwo pewności i doświadczenia.

Żewłakow radził sobie dobrze również na krajowym podwórku, czego dowodem są Igor Lewczuk i Michał Pazdan – reprezentacyjni stoperzy. Krystian Bielik kosztował klub grosze, a nie dość, że udało się zagrać na nosie Lechowi Poznań, to jeszcze zarobiono na nastolatku prawie 1,5 mln euro. Kolejnym znakomitym posunięciem było wykupienie Ariela Borysiuka z Lechii Gdańsk. Pomocnik wrócił do Warszawy po nieudanej przygodzie na Wyspach, po czym... znów udało się na nim zarobić.

I wreszcie ostatnie letnie okno transferowe i dwie znakomite inwestycje – Thibault Moulin oraz Vadis Odjidja-Ofoe. Pierwszy jest jednym z najlepszych zawodników tego sezonu, drugi – jednym z najlepszych, który biegał po boiskach Ekstraklasy. Duży procent zasług należy jednak przypisać Besnikowi Hasiemu, bo to głównie z jego polecenia ci gracze trafili na Łazienkowską.

(fot. SPORT.TVP.PL)

Transfery neutralne:

Oczywiście nie wszystko się udało. Zanim przejdziemy do tych transferów, które ewidentnie odbiły się Legii czkawką, przeanalizujemy grupę zawodników "bezbarwnych", czyli takich, którzy nie zapisali się na kartach historii klubu, ale też znacząco nie uszczuplili jego budżetu. Wśród nich dwaj Brazylijczycy z Fluminense, których wypożyczono w ramach współpracy z tym zespołem. Dodajmy, że niezbyt korzystnej dla polskiej strony.

Największe kontrowersje może budzić obecność w tym gronie Kaspera Hamalainena. Fakty są jednak takie, że po Finie spodziewano się nieco więcej i nie zmienią tego nawet dwa zwycięskie gole w meczach z Lechem Poznań. Hama ma w Legii swoje momenty, potrafi strzelać ważne gole, ale nigdy nie stał się pierwszoplanową postacią drużyny, na co wskazywałaby chociażby jego pokaźna pensja (około 400 tysięcy euro rocznie).

Jest też kilku zawodników, którzy mają jeszcze czas, by zaistnieć w zespole. Takim graczem jest choćby Jakub Czerwiński. Były zawodnik Pogoni Szczecin stracił ostatnio miejsce w składzie, ale na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Podobnie jest w przypadku robiącego furorę na wypożyczeniu w Ruchu Chorzów Jarosława Niezgody, czy młodego napastnika z Chorwacji – Sandro Kulenovicia.

(fot. SPORT.TVP.PL)

Transfery na minus:

Wytypowaliśmy też ośmiu piłkarzy, których kariera przy Łazienkowskiej była dużym rozczarowaniem. Sztandarowym przykładem jest tutaj Michał Masłowski. Kosztował blisko milion euro, a nie zagrał nawet jednego meczu, po którym pamiętaliby go kibice. Nie błyszczy również na wypożyczeniu w Piaście Gliwice i po sezonie zapewne wróci do Legii, ale już raczej nie do pierwszego zespołu.

Kompletnym nieporozumieniem był Henrik Ojaama. Legia w wyścigu o Estończyka uprzedziła Lecha, ale tym razem to w Poznaniu odetchnęli z ulgą. Arkadiusz Piech w legijnych barwach nie strzelił ani jednego gola. Stojan Vranjes miał być... alternatywą na lewą obronę, okazał się za słaby nawet na ławkę rezerwowych. Nie "odpalili" też dwaj skrzydłowi – Michaił Aleksandrow i Ivan Trickovski.

Obok Maslowskiego największą wpadką Żewłakowa jest Steeven Langil. Belg, sprowadzony za pół miliona euro, bardziej koncentrował się na wizytach w nocnych klubach niż na treningach. Zapowiadanej furory nie zrobił też Waleri Kazaiszwili. Miał być asem w rękawie Jacka Magiery, tymczasem mecze ogląda głównie z perspektywy trybun.

(fot. SPORT.TVP.PL)

Było o transferach, teraz słowo o trenerach. W końcu funkcja dyrektora sportowego wiąże się nieodłącznie z zatrudnianiem i zwalnianiem szkoleniowców. Żewłakow pracował z czterema – Henningiem Bergiem, Stanisławem Czerczesowem, Besnikiem Hasim i Jackiem Magierą. Niewątpliwie największym rozczarowaniem był Albańczyk, co w największym stopniu rzutuje na ocenę dyrektora.

Niemniej, były opiekun Anderlechtu pozostawił po sobie bardzo dobrych zawodników, czyli wspomnianych wcześniej Moulina oraz Odjidję-Ofoe. Ponadto to on awansował do Ligi Mistrzów. Współpraca z Bergiem układała się dobrze do momentu aż Norweg przegrał mistrzostwo Polski. Ale wcześniej, pod jego wodzą, Legia bardzo przyzwoicie zaprezentowała się w Lidze Europejskiej.

Czerczesow to już dublet na stulecie i właściwie pasmo sukcesów. Powody rozstania do końca nie są oczywiście znane, choć Żewłakow zawsze podkreślał, że był jednym z głównych orędowników przedłużenia kontraktu z Rosjaninem. Magierę zweryfikuje ostatecznie finisz obecnego sezonu, ale na razie nic nie wskazuje na to, by szybko miał pożegnać się z posadą.

Gołym okiem widać, że Żewłakow ma więcej powodów do dumy niż wstydu. Liczba udanych transferów jest znacząca i przewyższa niewypały. Gdyby nie zmiany właścicielskie, nikt nawet nie rozważałby rozstania. Ale na dziś wydaje się, że zastąpi go Radosław Kucharski, a sam Żewłakow będzie kontynuował swoją dyrektorską karierę już w innym klubie.

Źródło: SPORT.TVP.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także