| Koszykówka / Rozgrywki ligowe
Finały PLK i NBA – oczywiście zachowując proporcje – mają ze sobą wiele wspólnego. Wyżej rozstawione drużyny dominowały w pierwszych spotkaniach i są zdecydowanymi faworytami do triumfu. – Trzecie mecze będą miały decydujące znaczenie –
powiedział w rozmowie ze SPORT.TVP.PL Jacek Łączyński, były reprezentant Polski.
Polski Cukier po raz pierwszy w historii awansował do finału i jest już pewny pierwszego medalu, co w mieście pierników uznawane jest
za olbrzymi sukces. – Decydująca jest skuteczność. Stelmet miał około 50 procent z gry w jednym i drugim meczu, przy
niespełna 40 procentach torunian. To olbrzymia różnica, nie wspominając już o rzutach trzypunktowych... – dodał.
Jak na razie w drużynie Jacka Winnickiego rozczarowują Polacy – Tomasz Śnieg, Krzysztof Sulima, a najbardziej Łukasz Wiśniewski,
który w obu meczach zdobył... trzy punkty. – W sezonie zasadniczym Polacy z Polskiego Cukru zdobywali średnio niemal 40 punktów na mecz. A
w finale? W pierwszym meczu 15, a w drugim 24. Szkoda Łukasza, bo jego dobrej gry brakuje najbardziej – analizował Łączyński.
W finale NBA po raz trzeci z rzędu spotkali się koszykarze Golden State Warriors i Cleveland Cavaliers. Przed dwoma laty
triumfowali Wojownicy, a przed rokiem Kawalerzyści. Tegoroczne finały znakomicie rozpoczęli zawodnicy Steve'a Kerra, którzy wygrali 113:91 i 132:113. – Trio z Golden State – Curry, Durant, Thompson – do tej pory jest lepsze od tria Cavaliers – Jamesa,
Irvinga i Love'a, ale to wszystko może się jeszcze zmienić. Ważni są też rezerwowi, a ci bardziej uaktywniają się w zespole Kerra
– powiedział pierwszy Polak, który trafił za trzy punkty.
– Ogólnie jestem rozczarowany tegorocznymi play-offami NBA, ponieważ nie widać drużyny, która mogłaby przerwać
dominację Cavaliers i Warriors. Na razie wygląda to tak, jakby te drużyny miały się spotykać w finale przez kilka najbliższych lat –
dodał.
Nie ma co porównywać poziomu koszykarskich finałów w Polsce i USA, ale mimo wszystko można doszukać się w nich analogii. –
Zarówno w NBA, jak i w PLK kluczowe będą trzecie spotkania, ponieważ zwycięstwa gości mogą zakończyć emocje. Mam
nadzieję, że Toruń podejdzie ambicjonalnie do sprawy. Nie chodzi już nawet o zdobycie mistrzostwa, ale o nawiązanie walki ze
Stelmetem – zakończył Łączyński.