Upadające kluby, brak pomysłów i perspektyw – rumuńska piłka nożna pogrążona jest w wielkim kryzysie. Na dno pociągnęło ją życie ponad stan oraz korupcja. Nasi sobotni rywale muszą zaczynać wszystko od początku.
Rumuni wciąż odczuwają konsekwencje złego zarządzania klubami. Zadłużenie rośnie, nóż na gardle ma kilka klubów występujących na najwyższym szczeblu. Część liczy je w milionach euro, a niektórzy w setkach tysięcy. Pod kreską nie jest tylko Steaua Bukareszt, choć i ona boryka się z problemami. Zespół należał do Ministerstwa Obrony. To twierdzi, że papiery dotyczące prywatyzacji z 1999 zostały sfałszowane, więc obecny właściciel nie ma prawa używać herbu oraz nazwy "Steaua". W tabeli tamtejszej ekstraklasy znajdziemy więc FCS Bukareszt.
Inny stołeczny klub, Rapid Bukareszt, przestał istnieć, a "spadkobierca" tuła się po niższych ligach. Podobnie jest w Petrolulu Ploiesti, Argesu Pitesti, Otelulu Galati oraz w Universitatea Cluj. Niestety, lista drużyn upadłych będzie się powiększać. Przed ubiegłym sezonem ujemne punkty miały na starcie aż cztery z 14 drużyn ekstraklasy.
Laurentiu Petean, były piłkarz Otelulu zakończył karierę w wieku zaledwie 29 lat. Choć miał na koncie mistrzostwo Rumunii, rzucił piłkę, by pracować jako hotelarz. Argument przemawiający za tak zaskakującą decyzją był prosty: dzięki normalnej pracy mógł liczyć na comiesięczny dochód; a przez niemal pół roku nie otrzymywał wynagrodzenia. Z tych samych powodów ligę opuściło wielu zawodników, w tym Paweł Golański, który pieniędzy zarobionych w Targu Mures nie otrzymał do dziś.
Jako pierwszy o długach mówił Dumitru Dragomir, kiedyś prezes rumuńskiego związku piłki nożnej (LFP). Dziś Dragomir odbywa karę pozbawienia wolności, jaką sąd wymierzył mu za oszustwa przy przetargu dotyczącym praw telewizyjnych. Naturalnie to nie jedyne grzechy, jakie ma na sumieniu. Prokuratura zarzuca mu również malwersacje i pranie brudnych pieniędzy.
– Pocieszające jest to, że kibice części zespołów próbują coś zrobić, by je odbudować. Może za kilka lat będzie lepiej? Może to spowoduje, że ludzie wrócą na stadiony? Piłka jest najbardziej popularnym sportem w naszym kraju. Rozczarowanie ostatnimi laty było jednak ogromne – wyjaśnia Emanuel Rosu, rumuński dziennikarz.
Piknik albo stypa
Część polskich klubów – by uniknąć kompromitacji – fałszuje dane dotyczące liczby widzów na poszczególnych spotkaniach. Rumunii takiej opcji nie mają. Zdarzało się, że frekwencja była mniejsza niż... 50 osób. To nie pomyłka, wciąż piszemy o tamtejszym odpowiedniku Lotto Ekstraklasy.
– Najgorszy wynik to 19 fanów. Często mieliśmy przedział między 73 a 80 kibicami. Naprawdę trudno zrozumieć sytuację jaką mamy – przekonuje dziennikarz Adrian Costeiu.
Ludzie meczów oglądać nie chcą. Poziom piłki w Rumunii jest bowiem zbyt niski. Zniechęcały też liczne afery korupcyjne. Brakuje młodych i zdolnych, ponieważ przy klubach nie działają profesjonalne akademie. O ściąganiu drogich zawodników zza granicy mowy już nie ma.
– Poważne pieniądze może zapłacić jedynie Steaua. Reszta kupuje maksymalnie za 100 tysięcy euro. Pięć klubów z najwyższej ligi nie ma szans, by otrzymać licencję na grę w europejskich pucharach. Jak zwykle, wszystko rozbija się o finanse. Jest źle do tego stopnia, że nie stać nas na podgrzewane murawy albo nawet ich włączenie. Przekładano spotkania, ponieważ boiska były zmrożone i granie w takich warunkach stanowiło niebezpieczeństwo dla zdrowia – dodaje Costeiu.
Prorok i zbawca
Legenda rumuńskiej piłki, Gheorghe Hagi wiele lat temu wywołał niemałą burzę jedną wypowiedzią.
– Przez 10 lat przykrywaliśmy naszymi umiejętnościami wszystkie kłopoty. Prawda jest taka, że jako kraj nie mamy niczego. W którym klubie można się rozwijać? Zasługujemy na to, by postawiono nam pomniki za postawę i wyniki mimo warunków, w jakich dorastamy. Rumuńska piłka klubowa zniknęła. Nie ma jej! – grzmiał.
Tamte słowa wywoływały w środowisku piłkarskim poruszenie, ale wśród działaczy tylko... śmiech. Z czasem 125-krotny reprezentant Rumunii zaczął zyskiwać poparcie. Po upływie dwóch dekad okazało się, że Hagi miał rację. Do pracy musiał zabrać się sam.
W 2007 za własne pieniądze otworzył akademię. Zorganizował boiska i całą infrastrukturę, a dzięki szerokim kontaktom udało mu się też znaleźć poważnych sponsorów. Wsparły go między innymi takie firmy jak Pepsi, BMW i Selgros. Założony dwa lata później Fotbal Club Viitorul został ostatnio mistrzem kraju, mając w składzie tylko jednego obcokrajowca. Średnia wieku drużyny wynosi tylko 22,3.
– Rok po roku szli do ekstraklasy, awansowali do niej w 2012. Pierwszy sezon wydawał się trudny, było kilka ustawionych spotkań i Viitorul musiał na finiszu rozgrywek wygrać ze Steauą i Dinamem Bukareszt. Młodzi piłkarze dali radę. Teraz zespół Hagiego jest najlepszy. Sprzedaje talenty za godne pieniądze. Trener nie musi się jednak martwić. Praca z juniorami przynosi efekty. Zespoły Vittorulu U-19 oraz U-17 są najlepsze w kraju – przekonuje Costeiu.
Jedna jaskółka...
Oczywiście rumuńska federacja stara się wspierać szkolenie. Przed rokiem wprowadzono zasadę znaną nam z I ligi – na boisku przebywać musi przynajmniej jeden zawodnik z kategorii wiekowej U-21. Pomysł ten miał wielu oponentów. Przeciwko byli także działacze Vittorulu, który miał kilku takich graczy. Zdaniem Hagiego lepiej, by kluby wprowadzały młodych, ponieważ tego chcą – nie dlatego, że ktoś ich zmusił.
– Większość inicjatyw ginie już pierwszego dnia. Na przykład Christoph Daum jest właściwym selekcjonerem, wykonuje pracę dobrze, ale nie ma wsparcia poza związkiem piłkarskim. Działacze klubowi zapomnieli, że reprezentacja jest dobrem narodowym. Cały czas prowadzą z nim "wojenki". Obecnym władzom federacji dostaje się za to, że próbują działać jak korporacja. Na takim poziomie jesteśmy... – smuci się Rosu.
– Ostatnio rozmawiałem z Daumem na ten temat. "Potrzebujecie kilku lat, by zmienić mentalność" – powiedział. Chcielibyśmy dokonać takiej zmiany jak Niemcy, ale zwyczajnie nie mamy pieniędzy. Możemy jedynie kibicować takim pomysłom jak Vittorul – dodaje Costeiu, który wie, że rumuński futbol prędko nie wstanie z kolan.
By się wyprostować potrzebne są dobrze prosperujące akademie, plan i pieniądze. O inwestorów jednak trudno. Lata zaniedbań z lawiną afer obrzydziły piłkę nożną.
Następne
12:00
Aruba
17:45
Białoruś
20:30
Bonaire
0:00
Portoryko
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (960 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.