Znakomite wieści przyszły dziś do Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Działania dyplomatyczne prezesa Andrzeja Kraśnickiego i jego ekipy przekonały Międzynarodową Federację Piłki Ręcznej (IHF) do przyznania żeńskiej reprezentacji tzw. dzikiej karty na grudniowe mistrzostwa świata w Niemczech. Dziś dzień triumfu dla Związku, a dla selekcjonera Leszka Krowickiego szansa na zebranie z odmłodzoną drużyną bezcennego doświadczenia.
Powiedzmy sobie szczerze: gdyby nie wysokie miejsce w rankingu – najwyższe spośród drużyn, które okazały się gorsze w barażach – oraz fakt, że biało-czerwone w dwóch ostatnich imprezach dochodziły do półfinału, o miejscu w turnieju moglibyśmy pomarzyć. To twarde argumenty, które przekonały IHF. Bonusem będzie obecność polskich fanów, którzy na pewno w niemieckich halach nie będą szczędzić gardeł, by wspomóc naszą drużynę.
Dla Leszka Krowickiego, który przez kilkanaście lat pracy trenerskiej w Oldenburgu osiągnął status niemal legendy klubu, to ważny etap budowy nowego zespołu. Odszedł z klubu, by w pełni poświęcić się pracy z reprezentacją i budować system wokół niej. Ostatnie mistrzostwa Europy pokazały, że przebudowany skład potrzebuje jak najwięcej gier z silniejszymi.
Mocno obite przez Rosjanki, sprawdzą się na tle innych reprezentacji z najwyższej półki. Rosja, jak w Rio podczas igrzysk olimpijskich, będzie grała o złoto. My jedziemy, by wzmocnić drużynę doświadczeniem, bez presji i z nadzieją na niespodziankę. Męska drużyna pokazała niedawno na tle Serbii i Rumunii, że nie jest z naszym handballem tak źle, jak chcieliby nieżyczliwi.
Nie drzwiami, to oknem
Skoro "dzikie karty" istnieją, to brawa dla ZPRP, że ją dostaliśmy, bo chętnych nie brakowało. Sukces nie na boisku, a w gabinetach, niektórym nie smakuje, ale popatrzmy na silniejszych. Potęga w piłce ręcznej, Niemcy, nie wzbraniali się przed "dzikimi kartami". Przyjechali na MŚ mężczyzn do Kataru, rok później wygrali złoto ME w Polsce. Oczywiście nie mówię, że taka będzie nasza droga, ale czasem gdy nie można wejść drzwiami, trzeba użyć okna i się nie krępować. W końcu chodzi o postęp naszej drużyny narodowej.
Teraz na miejscu działaczy wysłałbym pudełko czekoladek do Kima Rasmussena i starszych zawodniczek, których osiągnięcia dały podstawy do skutecznej walki o miejsce na MŚ 2017. Będziemy losowani z ostatniego koszyka i życzyłbym sobie jak najsilniejszych rywalek. By praca przyniosła sukces w postaci awansu do Igrzysk w Tokio (to marzenie, nie cel postawiony przed selekcjonerem), a drogą na nie będzie mundial za dwa lata. Już jesienią Polki zaczną kwalifikacje do Euro 2018, więc czeka nas dużo emocji. Do zobaczenia w TVP!
Następne