| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Lech Poznań się wzmacnia, a Legia Warszawa na razie stara się... nie sprzedawać. Utrzymanie w zespole ostoi obrony – Michała Pazdana – i lidera przednich formacji – Vadisa Odjidji-Ofoe – będzie jednak graniczyć z cudem.
Samolot już czekał
Po udanym Euro 2016 Pazdan był bliski dołączenia do Besiktasu Stambuł. Pod koniec czerwca 2016 turecki klub oferował za niego dwa miliony euro. Legia chciała trzy i pół mln. Wbrew temu, co podawały media, stoper nie wycofał się z transferu w obawie o bezpieczeństwo rodziny. Chciał – i to bardzo – dołączyć do Besiktasu.
Tym bardziej, że Turcy podwyższyli ofertę. Dawali trzy miliony. Pod koniec sierpnia czekał już w Warszawie przysłany znad Bosforu samolot. Transfer zablokowano na ostatniej prostej, w Legii zmienili zdanie. Obrońca bardzo to przeżył, miał do klubu pretensje, ale nic nie mógł zrobić – miał ważny kontrakt i musiał przełknąć tę pigułkę. Postanowił, że poczeka do zimy.
Zielone światło od prezesa
We wrześniu doznał jednak kontuzji, która pokrzyżowała mu plany. Teraz jest rok starszy, ma za sobą kolejny udany sezon, zadbał też o klauzulę sprzedaży. Chętni – a są wśród nich m.in. Galatasaray Stambuł, 1.FC Koeln, Olympiakos Pireus i PAOK Saloniki – muszą zapłacić 2,5 mln euro. To nadal niemało jak na obrońcę, który we wrześniu skończy 30 lat.
– Jest możliwe, że Michał odejdzie i jest prawdopodobne, że zostanie. Wiemy,
że ma oferty i wiemy, że jest w kontrakcie suma rozstania. Decyzja
należy do zawodnika – stwierdził Jacek Magiera na czerwcowym, posezonowym briefingu.
Dariusz Mioduski też potwierdził, że odejście najlepszego stopera jest bardzo prawdopodobne. – Pazdan ma zielone światło. Jeśli ktoś przyjdzie i zapłaci za niego tyle, ile jest w klauzuli, to ja nie mam nic do gadania. Ma moje zapewnienie, że na żadnym etapie nie będziemy robić trudności – mówił prezes Legii w rozmowie ze "Sportem".
Pazdan dotrze na zgrupowanie Legii we wtorek, jako ostatni z reprezentantów. Ale raczej nie zostanie w Warce długo...
Vadis – co się urodzi?
– W najbliższych dniach powinna się też wyjaśnić przyszłość Vadisa i
Guilherme. Jestem optymistą. – mówił Magiera 21 czerwca. Minął tydzień i nic się nie wyjaśniło. Brazylijczyk też jest ponoć bliski transferu do Turcji, a Belg – do Grecji. W Olympiakosie Pireus bardzo chciałby go widzieć nowy trener... Besnik Hasi. To dzięki temu trenerowi trafił do Legii. Kibice parafrazują nawet słowa piosenki popularnego ostatnio wokalisty disco-polo: "Hasi ze mną gra w pokera, raz mi daje, raz zabiera".
Na razie najlepszy piłkarz Ekstraklasy nie trenuje z zespołem, bo czeka na narodziny potomka. Potem będzie nalegał na transfer. Trudno mu się dziwić: Olympiakos to dużo bogatszy i dużo bardziej liczący się w Europie klub od Legii. Problem jest jeden: Grecy dają za Vadisa tylko dwa miliony euro. A przecież jest on i młodszy od Pazdana i ma większy wpływ na wyniki.
Greckie atuty
Ale piłkarzowi i jego menedżerowi (który przyjaźni się z Hasim) powinno zależeć na jak najwyższej kwocie transferu. Jak doniósł serwis Weszło.com, w kontrakcie Odjidji z Legią zawarty jest zapis, zgodnie z którym na konto piłkarza wpłynie połowa nadwyżki od 1,5 miliona euro. Jeśli więc Olympiakos zapłaci dwa miliony, to do kieszeni Vadisa i jego agenta trafi 250 tys. euro (50 proc. z pół miliona). Im więcej, tym "większa" prowizja.
Klub może też spróbować "siłą" zatrzymać Belga w klubie. Ale wtedy nic na nim nie zarobi za rok, gdy skończy się kontrakt. A namówić Ofoe do przedłużenia będzie trudno – Mioduski publicznie deklarował, że jest gotów płacić mu milion euro rocznie. Tyle, że Olympiakos może zaoferować więcej. Poza lepszą pensją, również regularną grę w Lidze Mistrzów.
Trudno dziwić się Belgowi, że chce jeszcze więcej zarobić podczas kariery. Poza Olympiakosem zainteresowane mają być podobno kluby z Turcji (znowu), ale zdanie Hasiego może być decydujące.
Da awans i odejdzie?
– Michał i Vadis rozmawiali z drużyną i nie wyraziliśmy
zgody, by odeszli. A mówiąc serio, wierzę, że z nami zostaną.
Ja wiem, że mają jakieś marzenia, bo każdy ma, ale na razie niech
poczekają z nimi i zostaną z nami – tak próbował przekonać kolegów Arkadiusz Malarz.
Jeśli chodzi o "poczekanie", to w grę wchodzi też scenariusz, w którym Vadis pomaga Legii awansować do Ligi Mistrzów i dopiero potem, w sierpniu odchodzi z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. I jest to ponoć scenariusz bardzo prawdopodobny...
Transferowa cisza
Kibice równie mocno, co odejściem gwiazd, martwią się brakiem wzmocnień. Lech kupuje piątego piłkarza, a Legia... milczy. – Na razie jest cisza, bo transfery lubią ciszę – to jeszcze raz Malarz. Magiera dodał: – Szukamy przede wszystkim napastnika, trwają rozmowy. Prawdopodobnie trafi też do nas zawodnik środka pola.
Niedawno gruchnęła wieść, że tym zawodnikiem będzie Islandczyk Aron Gunnarsson, jeden z bohaterów Euro 2016. Na razie negocjacje utknęły w martwym punkcie. Może okazać się, że pomocnik Cardiff będzie dla Legii za drogi.
Za drogi nie będzie na pewno Łukasz Moneta. Jeden z niewielu jasnych punktów w polskiej drużynie na Euro U21 jest wychowankiem Legii i w jego kontrakcie z Ruchem Chorzów zawarta została opcja pierwokupu. Moneta kosztowałby tylko 100 tysięcy euro.
Inni piłkarze łączeni z Legią to Krzysztof Mączyński z Wisły Kraków (według "Przeglądu Sportowego" klub oczekuje za niego 500 tys. euro) i Damian Dąbrowski z Cracovii, a także Słowak Denis Vavro z Ziliny (ewentualny następca Pazdana). I tylko o napastnikach cicho (może nic nie wycieka do mediów). A to przecież miał być priorytet...