| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W minionym sezonie doszło do piętnastu zmian szkoleniowców w Lotto Ekstraklasie. Niektóre okazały się strzałem w dziesiątkę, inne były kosztownymi błędami. Oto nasz TOP3 trenerskich roszad.
Zmiany na plus:
1. Besnik Hasi –> Jacek Magiera (Legia Warszawa)
Do Albańczyka jak ulał pasuje cytat z filmu "Sami Swoi": "Taki był ładny, amerykański, szkoda...". Legia zachłysnęła się wizją trenera z zagranicy, który miał przynieść kolejne doświadczenia z Zachodu (via Henning Berg). Skończyło się blamażem. Hasi z 18 meczów wygrał zaledwie 5. Fakt, wprowadził drużynę do Ligi Mistrzów, ale więcej w tym było szczęścia, niż trenerskiego kunsztu. Pozostawił po sobie Thibaulta Moulina, Vadisa Odjidję-Ofoę i... zespół na 13. miejscu w tabeli.
Ratować mistrza Polski miał szkoleniowiec, który nie przepracował nawet pełnej rundy w pierwszoligowym Zagłębiu Sosnowiec. Co prawda znał Legię od podszewki, jednak debiutował przecież w meczu ze Sportingiem w Lidze Mistrzów. Nikogo nie zdziwiłoby, gdyby nie podołał wyzwaniu.
Magiera okazał się fachowcem pełną gębą. Bardzo szybko zjednał szatnię i przywrócił drużynę na zwycięski szlak. Nie dość, że zakończył europejską kompromitację, to jeszcze awansował do 1/16 finału Ligi Europejskiej. W Ekstraklasie Legia systematycznie odrabiała straty, aż w maju, po wygranej 2:0 z Lechem Poznań, objęła prowadzenie w tabeli, którego nie oddała do końca rozgrywek.
2. Tomasz Wilman –> Maciej Bartoszek (Korona Kielce)
To jednak nie Magiera zyskał największe uznanie w oczach ligowców. Nagrodę dla najlepszego trenera sezonu dostał Bartoszek, na co zareagował wielkim zdziwieniem. Oczywiście, może to budzić kontrowersje, ale już ocena jego pracy jest jednoznaczna.
Przejął drużynę po 15 kolejkach od Sławomira Grzesiaka, choć ten pracował tylko przez dwa tygodnie. Pod ręką Tomasza Wilmana drużyna była w rozsypce, tracąc najwięcej bramek w rozgrywkach. Nowy trener zaczął to zmieniać i ułożył jeden z najbardziej ofensywnie grających zespołów.
Co prawda, statystyki nie kłamią, bo Bartoszek z 22 meczów wygrał 9, ale najważniejsze było to, że awansował do grupy mistrzowskiej. Tym samym, już po 30. kolejce, zapewnił kielczanom utrzymanie, choć wcześniej było to mocno wątpliwe. Szkoda, że nie będzie mu dane kontynuować pracy. Nowe władze mają inną wizję...
3. Jan Urban –> Nenad Bjelica (Lech Poznań)
Kolejna akcja ratunkowa i znów sukces. Formuła z Urbanem przy Bułgarskiej dość szybko się wyczerpała, a dalsze trzymanie go na tym stanowisku mogłoby mieć opłakane skutki. Sięgnięto po trenera, którego, jak twierdzą władze Lecha, obserwowano od wielu miesięcy.
Chorwat urzekł przede wszystkim tym, że od początku nie upominał się o nowego napastnika czy lewego obrońcę, ale zakasał rękawy i zabrał się do pracy. Postawił na kilku niemal skreślonych już zawodników. Sztandarowym przykładem może być Maciej Wilusz. Obrońca za chwilę będzie reprezentował barwy rosyjskiego Rostowa.
Dlaczego Bjelica przegrał w naszym rankingu z Bartoszkiem? Na jego pracę rzutuje to, że choć naprawił wiele elementów, to jednak wykonał tylko plan minimum, jakim był awans do europejskich pucharów. Porażka w finale Pucharu Polski z Arką Gdynia jeszcze długo będzie zaprzątała głowy kibiców Lecha.
Zmiany na minus:
1. Czesław Michniewicz –> Marcin Węglewski (Bruk-Bet Termalica)
Nie da się oprzeć wrażeniu, że Michniewicz to kolejny trener, zwolniony w ostatnich latach przez... wyniki ponad stan. Rozpoczął sezon rewelacyjnie, jego zespół był nawet przez chwilę liderem Ekstraklasy. Odnotował zwycięstwa z faworytami do mistrzostwa Polski, czyli z Lechią i Legią. A to wszystko w ograniczonych kadrowo warunkach, bez wielkich graczy, nawet jak na krajowe standardy.
Aż przyszedł 2017 rok i Bruk-Bet złapał zadyszkę. Po wznowieniu rozgrywek nie wygrał żadnego meczu w lidze, a zespół miał bardzo duże problemy ze zdobywaniem bramek. Coś przestało działać, ale trenerowi nie dane było wprowadzić poprawek. 22 marca rozwiązano z nim kontrakt, mimo że Termalica była wówczas na świetnym, piątym miejscu.
Jego następca – Marcin Węglewski – miał sześć kolejek, by utrzymać drużynę w górnej ósemce. Udało się, ale rzutem na taśmę, w dużych bólach i kosztem nerwów. Występy w grupie mistrzowskiej lepiej przemilczeć, bo zawodnicy myślami byli już na wakacjach. Państwo Witkowscy, właściciele klubu, zdecydowali, że od nowego sezonu drużynę będzie prowadził Mariusz Rumak.
2. Waldemar Fornalik –> Krzysztof Warzycha (Ruch Chorzów)
Trzeba ustalić jedno – zatrzymanie Fornalika nie byłoby jednoznaczne z utrzymaniem. Ogromny bałagan, jaki od lat panował w klubie, w końcu musiał odbić się na wynikach. "Niestety, wydarzenia ostatnich miesięcy sprawiły, że nie czułem się już wyłącznie odpowiedzialny za rezultaty. Jest to sytuacja, której nie mogłem zaakceptować" – napisał trener w oświadczeniu.
"Waldek King", bo tak przecież mówią o nim chorzowscy kibice, od wielu lat pracował przy Cichej. Był z klubem w momentach chwały, kiedy zdobywano wicemistrzostwo Polski, jak również w chwilach trudnych, gdy zaglądało widmo degradacji. Naprawdę trudno znaleźć kogoś, kto mógłby lepiej poukładać tę drużynę.
Z podobnych względów trzeba też łagodniejszym okiem spojrzeć na Warzychę. Bo gdyby udało mu się utrzymać Ruch w Ekstraklasie, to byłby to po prostu cud. W warunkach, w jakich działał sztab szkoleniowy i zawodnicy, to musiało się tak skończyć.
3. Andrzej Rybarski –> Franciszek Smuda (Górnik Łęczna)
Niewiele lepiej było w Łęcznej, choć czara przelała się dopiero po zakończeniu sezonu. Smuda przejął przedostatni wówczas zespół w tabeli z jednym zadaniem – utrzymać go za wszelką cenę w najwyższej klasie, co było sprawą kluczową, być może nawet w kontekście dalszego losu klubu.
A przecież "Franz" to spec od zadań specjalnych, który niejedną drużynę wyciągnął z bagna. Tym razem się nie udało, choć bywały momenty, gdy kibice naprawdę mogli uwierzyć, że to się powiedzie. Górnik przeplatał jednak efektowne zwycięstwa (3:0 z Cracovią, 3:1 z Wisłą Kraków), bardzo bolesnymi porażkami (2:3 z Wisłą Płock, 1:3 z Zagłębiem Lubin).
Dopiero po sezonie okazało się, w jakiej kondycji był klub. Na nic zdały się przenosiny do Lublina. Media szacują, że zadłużenie wynosi od 4 do 7 milionów złotych. Bez pieniędzy z praw do transmisji Ekstraklasy ciężko będzie załatać tę dziurę. Większość piłkarzy już opuściła szatnię i to samo zrobił też Smuda.