| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Legia zawodzi na początku sezonu w Ekstraklasie – po dwóch kolejkach ma tylko punkt. W ostatnich latach rzadko zdarzało się, by udanie rozpoczynała ligowe rozgrywki. – Uważam, że lepiej mieć gorszy początek i wyciągnąć wnioski z błędów, a później świętować sukcesy – przekonuje Marek Saganowski, były napastnik klubu.
W ostatnich czterech latach Legia wygrała dwa pierwsze mecze w Ekstraklasie tylko raz – w sezonie 2015/16 zespół trenowany przez Henninga Berga rozbił Śląsk Wrocław (4:1) i Podbeskidzie Bielsko-Biała (5:0). Później, drużyna spisywała się już gorzej, a Norweg stracił pracę.
Bez usprawiedliwień
Schemat jest ten sam – drużyna gra słabo w lidze, ale z powodzeniem rywalizuje w europejskich pucharach. Wielokrotnie tłumaczono, że straty w Ekstraklasie można jeszcze odrobić, a w eliminacjach Ligi Mistrzów czy Ligi Europejskiej jest to dużo trudniejsze.
Każdy trener legionistów zarzeka się jednak, że zespół nie lekceważy żadnego przeciwnika. Miniony sezon Legia rozpoczęła od dwóch remisów – z Jagiellonią Białystok (1:1) i Śląskiem Wrocław (0:0). W tym roku jest jeszcze gorzej. Przegrała z Górnikiem Zabrze (1:3) i zremisowała z Koroną Kielce (1:1).
– Trudno to wyjaśnić. Kilku szkoleniowców nie znalazło recepty. Zazwyczaj Legia mocno skupia się na eliminacjach europejskich pucharów, a później odrabia straty w lidze. Myślę, że wpływ na słabszą postawę mają rotacje i zmiany. Jeśli przyjrzymy się temu, kto w ostatnich latach uczestniczył w pierwszych obozach przygotowawczych, a kto później grał w meczach o stawkę, zobaczymy, jak duża jest różnica – zauważa Saganowski.
W Legii doszło latem do kilku ważnych zmian. Klub opuścił kluczowy piłkarz poprzedniego sezonu – Vadis Odjidja-Ofoe. Trzon drużyny jednak się nie zmienił. Do drużyny dołączyli m.in. Krzysztof Mączyński i Albańczyk Armando Sadiku, którzy są reprezentantami swoich krajów. Do tego dodać trzeba graczy "młodzieżówki" – Jarosława Niezgodę i Łukasza Monetę.
Słabą grę można tłumaczyć częściowo brakiem zgrania nowych z resztą zespołu i tym, że zawodnicy są na różnym etapie przygotowań. Mimo to, wydaje się, że mistrzowi Polski nie przystoi tracić punkty w meczach z teoretycznie słabszymi...
– Widać, że drużyna się tworzy. Akcje nie są jeszcze płynne. Brakuje Miroslava Radovicia, do gry dopiero wrócił Michał Kucharczyk. Do tego dochodzą rotacje w obronie – wylicza Saganowski.
Trudna jesień
Warto zwrócić uwagę na terminarz Legii. W lipcu i sierpniu mistrzowie Polski będą grali z mniej wymagającymi przeciwnikami. We wrześniu i październiku czekają ich starcia z ligową czołówką. Być może spotkania z najmocniejszymi drużynami Ekstraklasy będzie trzeba łączyć z grą w europejskich pucharach...
– Do tego można było się przyzwyczaić. Każdy oczekuje, że Legia od pierwszego do ostatniego meczu będzie grała perfekcyjnie. Prawda jest jednak taka, że teraz ważniejszy jest dwumecz z Astaną. Wiadomo, że pięć punktów straty do liderujących Wisły Kraków i Jagiellonii to dużo. Zwłaszcza, że w tym sezonie nie będzie podziału punktów. Według mnie na początku rozgrywek można jednak pozwolić sobie na błędy – stwierdził.
Piłkarze Jacka Magiery grali w pierwszych meczach sezonu zbyt schematycznie i wolno. W żadnym z dwóch nie zdominowali przeciwników. Szansę dostawali zmiennicy, którzy jeszcze nie są gotowi do gry w podstawowym składzie.
– Nie można szukać usprawiedliwień. Drużyna powinna prezentować lepszy styl, nawet jeśli miałaby przegrać albo zremisować. Zmiany, do których doszło, z pewnością mają znaczenie. Sztab szkoleniowy też ma problem, bo budowa zespołu trwa. Zespołowi trzeba dać czas. Zobaczymy, co będzie... – ocenił Saganowski.
Legioniści świetnie poradzili sobie w 2. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, w której wygrali w dwumeczu z fińskim IFK Mariehamn (9:0). Teraz czeka ich dużo trudniejsze zadanie – w środę zmierzą się na wyjeździe z mistrzem Kazachstanu, Astaną. Jeżeli nie zaczną grać na miarę oczekiwań, mogą mieć problemy z wyeliminowaniem rywala...
– To wymagający przeciwnik. Mam nadzieję, że Legia na wyjeździe nie straci gola i może uda się zdobyć chociaż jedną bramkę. Wierzę w to, co robi sztab szkoleniowy, może w klubie liczono się z tak słabym początkiem. Wydaje mi się, że już niebawem będziemy chwalili mistrzów Polski za grę i wyniki – zakończył Saganowski.
Następne