Artur Szpilka wciąż mocno przeżywa porażkę z Adamem Kownackim. Jego promotor Andrzej Wasilewski zdradza, że wkrótce pięściarz wróci do Polski. – Trudno teraz powiedzieć jak będzie reagować jego głowa, ale chciałbym, by w miarę szybko stoczył jedną, dwie walki – przyznał w rozmowie ze SPORT.TVP.PL.
RAFAŁ MANDES, SPORT.TVP.PL: – Od walki Artura Szpilki z Adamem Kownackim minęło dziesięć dni. Czy Artur pozbierał się już po porażce?
ANDRZEJ WASILEWSKI: – Zawsze był wulkanem pozytywnej energii i nie mogliśmy sprawić, by choć na chwilę się skupił, ale teraz jest na odwrót. Potwornie przeżywa przegraną. Moim zdaniem to nie tylko najtrudniejsze chwile w jego karierze, ale w ogóle w całym życiu. Niestety, Artur całkowicie zlekceważył rywala, a boks już nie raz i nie dwa udowodnił, że potrafi dotkliwie ukarać pychę i brak pokory. Tak właśnie było w tym przypadku.
– Szpilka napisał na Twitterze, że po wejściu do ringu zapomniał jak się boksuje.
– Gdy później oglądał powtórki, to łapał się za głowę. Nie mógł uwierzyć w to, co widział. Myślę, że psycholog lub psychiatra potrafiłby nazwać takie zjawisko. W boksie znane są takie przypadki, gdy świetnie przygotowany zawodnik w ringu nie potrafi zadać choćby jednego dobrego ciosu. Artur krzyczał w szatni ze szczęścia, że w końcu pojawi się między linami, a ostatecznie pojawił się tylko ciałem. Duchem go tam nie było. Takie sytuacje przytrafiają się najczęściej zawodnikom, którzy mieli dłuższą przerwę, a Szpilka nie boksował przecież 18 miesięcy. Nagromadzenie emocji, stresu, adrenaliny... Z tym sobie nie poradził. Moim zdaniem nawet nie pamięta całej walki, bo był gdzie indziej.
– Jak poskładać tak rozbitego zawodnika?
– Łatwo nie będzie. W takiej sytuacji z Arturem jeszcze nie byliśmy. Trudno teraz powiedzieć jak będzie reagować jego głowa, ale chciałbym, by w miarę szybko stoczył jedną, dwie walki. Liczę, że błyskawicznie się odbuduje emocjonalnie, a potem trzeba będzie pokornie odbudować jego karierę. Wspaniałych ofert nie ma się jednak co spodziewać – porażka z Kownackim to ogromny krok w tył.
– Rozmawiał pan już z Arturem o jego przyszłości?
– Tak. Artur chciałby już wiedzieć co dalej, z kim następna walka, ale ja go tonuję i uspokajam. Nerwy i emocje są najgorszymi doradcami. Na razie jeszcze za gorąco na konkrety. Na pewno wraca do Polski – amerykański sen amerykańskim snem, ale nasz piękny kraj to nasz piękny kraj. Większość rzeczy ma zamkniętych, oddaje mieszkanie i do dziesięciu dni powinien się u nas pojawić.
– Krzysztof Zimnoch bez względu na porażkę Szpilki nadal jest chętny na walkę.
– Prawda jest taka, że walka Szpilka – Zimnoch to zdecydowanie numer jeden wśród pojedynków, na które czekają polscy kibice. Ich starcie cieszyłoby się ogromnym zainteresowaniem. Batalia numer dwa to Szpilka – Włodarczyk, a numer trzy – Szpilka z Wachem. Będziemy chcieli doprowadzić do jednej z tych walk. Za chwilę minie rok od rywalizacji Usyka z Głowackim i trzeba zrobić ponownie coś wielkiego, a Szpilka na pewno przyciągnie kibiców. Zwłaszcza w zestawieniu z Zimnochem.
– Czy dla Artura podniesienie się po tej porażce będzie najtrudniejszym wyzwaniem w karierze?
– Zdecydowanie tak. Na pewno pierwszą walkę sam zorganizuję, to znaczy sam wybiorę mu rywala. Gdy nie doszło do lutowego pojedynku z Dominikiem Breazeale, nalegałem na starcie z kimś słabszym. Na przetarcie. Wiem, że kibice nie lubią tego słowa, ale być może właśnie takiego przetarcia zabrakło przed Kownackim. Piłkarze przed sezonem też grają sparingi, często z amatorskimi drużynami i nikt nie narzeka. Różnica jest taka, że ich jest jedenastu i jak jednemu nie idzie, to trener może go zmienić. Szpilki po słabym początku walki w Nowym Jorku nikt wymienić jednak nie mógł.
– Może warto sięgnąć po pomoc psychologa?
– Ze wstępnych rozmów z Arturem wynika, że bardziej szuka pozytywnej motywacji, niż pomocy czysto psychologicznej.
– A pan będzie nalegał, by taka osoba znalazła się w nowym sztabie Szpilki?
– Zdecydowanie tak. Psycholog byłby dobrym rozwiązaniem. Cały sportowy świat tak przecież funkcjonuje, więc nie ma się czego wstydzić.