Ostatnie miesiące to najlepszy okres w historii Arki Gdynia. Wygrany Puchar i Superpuchar Polski, utrzymanie w Lotto Ekstraklasie, a do tego udany – przynajmniej na razie – powrót do europejskich pucharów. To wszystko udało się osiągnąć z grupą przeciętnych piłkarzy. Bo, jak mówił Rafał Siemaszko, wiara czyni cuda.
– Na pewno będzie w nas tliła się nadzieja, że możemy przejść do kolejnej rundy – obiecał skromnie napastnik Arki przed starciem z Midtjylland w rozmowie z serwisem Trójmiasto.pl. Tymczasem gdynianie wyszli na murawę pewni swego, tak jakby byli faworytami czwartkowego meczu. Nie zraziła ich nawet strata dwóch goli w cztery minuty, od stanu 1:0 do 1:2. Mecz skończyli tak, jak zwykli w najważniejszych meczach – po wielkich emocjach i przede wszystkim zwycięsko.
– Arka broniła się przed spadkiem, gdy przystępowała do finału Pucharu Polski. Nikt nie sądził, że będzie w stanie pokonać Lecha. Tak samo było później w Superpucharze z Legią. No i wreszcie w czwartek nikt nie podejrzewał, że arkowcy mogą się zaprezentować tak dobrze. (...) Grali jakby byli bardzo doświadczeni w Europie, a nie jak debiutanci w Lidze Europejskiej – mówił po meczu współkomentator, Arkadiusz Onyszko.
Arka to 13. drużyna polskiej ligi. Midtjylland – 4. zespół ligi duńskiej. Serwis Transfermarkt.pl całą kadrę Arki wycenia na 5,9 mln euro. Midtjylland – na 16 mln. Leszek Ojrzyński nie ma do dyspozycji ani jednego piłkarza, którego można by nazwać gwiazdą Ekstraklasy. Ale siłą gdynian jest przede wszystkim drużyna i charakter tak typowy dla drużyn prowadzonych przez Ojrzyńskiego.
Wierzymy, że można wygrać z każdym. Nawet gdyby przyjechał Real, to szukalibyśmy na niego sposobu
– Graliśmy z klasową drużyną, to było widać gołym okiem. Byli dobrze zorganizowani, piłkarsko nas przewyższali. Ale w piłce czasami nie ten wygrywa, kto jest lepszy, ale ten, kto wie czego chce. A dziś moja drużyna wiedziała, czego chce. Błędów też mieliśmy dużo i sprzyjało nam w niektórych sytuacjach szczęście – ocenił "na chłodno" trener.
To prawda, sprzyjające w odpowiednich momentach szczęście to też ważny element sukcesów Arki. Tak było w finale Pucharu Polski, tak było w Superpucharze i tak było wreszcie w czwartek. Ale słupki, poprzeczki i niewykorzystane okazje rywali trzeba umieć wykorzystać. – W 90. minucie byłem tam, gdzie miałem być, wsadziłem głowę i udało się. Dobrze, że tym razem głowę, a nie rękę – mówił z przekąsem "killer" Siemaszko.
Teraz z tego żartuje, ale pod koniec zeszłego sezonu nie było mu do śmiechu, gdy cała Polska miała do niego pretensje (słuszne) o nieuczciwość. Bo w pojedynczych, pucharowych meczach Arka osiągała sukcesy wyłącznie dzięki sobie, ale utrzymanie wywalczyła w mało sportowy sposób. Żeby nie było tak kolorowo, trzeba pamiętać i o bramce ręką Siemaszki w meczu z Ruchem (1:1) i o spotkaniu z Zagłębiem Lubin w ostatniej kolejce (3:1). "Cała Polska widziała" wtedy, że Miedziowi grają na pół gwizdka, byle tylko nie przeszkodzić zaprzyjaźnionemu klubowi w utrzymaniu.
Drugoligowiec w Lidze Europejskiej? To by dopiero była historia. Ostatecznie Arka skończyła sezon na 13. miejscu, a latem udało się jej wzmocnić kadrę. Doszli m.in. Ruben Jurado, Grzegorz Piesio, Krzysztof Pilarz, Adam Danch, Patryk Kun czy ostatnio Siergiej Kriwiec. Poza tym, udało się utrzymać wszystkich najważniejszych zawodników. W Gdyni zostali m.in. Yannick Sambea, Marcus Da Silva i bramkarz Pavels Steinbors. Bez jego licznych interwencji nie byłoby zwycięstwa ani z Lechem, ani z Legią.
Cześć Polska! Cześć Europa! Jesteśmy ARKA GDYNIA! #TAG #Ultras #ARKFCM #EuroArka #ArkaRazem pic.twitter.com/nJHHJsdhFv
— Łukasz. (@PanZAparatem) 27 lipca 2017
Mamy już szczyptę niezłych piłkarzy, dwie łyżki stołowe farta i całe wiadro wiary w siebie zmieszanej z zaangażowaniem. Na koniec przepisu na "sukces po gdyńsku" trzeba dodać garść dopingu. Arkowcy walczą na 120 procent, bo w najważniejszych chwilach czują wsparcie oddanych fanów. Podkreślają to na każdym kroku. Z szacunkiem o postawie gdyńskich fanów wypowiadał się nawet trener Midtjylland, Jess Thorup.
Na kolejny mecz w europejskich pucharach Gdynia czekała 38 lat. Wtedy, w Pucharze Zdobywców Pucharów, Arka pokonała u siebie bułgarskie Beroe Stara Zagora 3:2, ale w rewanżu przegrała 0:2. Nawet jeśli w najbliższy czwartek też się nie powiedzie, to Da Silva, Siemaszko i spółka i tak piszą piękną historię. Dla klubu i dla siebie samych.
Wiara, walka, duma, drużyna.#ArkaRazem pic.twitter.com/lWkrdtqgnW
— Arka Gdynia (@ArkaGdyniaSSA) 28 lipca 2017