| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Testy Freddy'ego Adu miały być marketingowym strzałem w "10". Sandecja Nowy Sącz zaliczyła jednak kompromitację. Trener Radosław Mroczkowski publicznie przyznał, że nie zamierza wpuszczać zawodnika na zajęcia. Beniaminek Lotto Ekstraklasy musi zmierzyć się z pierwszym kryzysem w obecnym sezonie...
Sytuacja wygląda na zarzewie poważnego konfliktu. Arkadiusz Aleksander jest dyrektorem sportowym wyznaczonym do tej funkcji przez miasto (posiadacza stu procent akcji). To jego pomysłem było sprowadzenie Adu do Nowego Sącza na testy. Klub pochwalił się faktem odebrania go z lotniska w mediach społecznościowych, co wywołało u Mroczkowskiego niemałe zaskoczenie. Szkoleniowiec po wywalczeniu awansu mówił o konieczności wzmocnień.
Adu miał być wielką gwiazdą futbolu. Amerykanin występował między innymi w Benfice czy AS Monaco, a testował go choćby legendarny menedżer Manchesteru United, sir Alex Ferguson. Talent tego gracza wzbudzał zachwyty u słynnego króla futbolu, Pelego. Brazylijczyk nazwał Adu swoim następcą. Od kilku lat napastnik krąży po świecie, szukając formy. W mediach społecznościowych zajmował się także... sprzedażą odkurzaczy.
W sprawie zamieszania z Adu zadzwoniliśmy do Aleksandra. – Testy już trwają, ale medyczne. Nie wrzucimy do trenerowi na zajęcia chłopaka, który nie byłby przygotowany fizycznie – powiedział dyrektor sportowy Sandecji.
Na pytanie o relacje z Mroczkowskim zareagował śmiechem. Nie chciał też zdradzić, czy trener pierwszego zespołu zmieni zdanie. – Moje rozmowy z trenerem są normalne. Zobaczymy, co się wydarzy. Otrzymałem zakaz udzielania wypowiedzi na ten temat. O wszystkim będziecie państwo informowani przez oficjalne komunikaty – dodał Aleksander.
Klub zamknął usta również Radosławowi Mroczkowskiemu, który odmówił udzielenia jakiegokolwiek komentarza.
Otwarta wojna?
Wcześniej Mroczkowski nie wahał się, by wytoczyć Aleksandrowi wojnę medialną. Zaatakował Aleksandra bezpardonowo. – Jest z nadania miasta. Wzięli go, bo trudno znaleźć w Nowym Sączu kogoś innego. Rozumiem, gdyby to był jakiś facet z doświadczeniem, sukcesami, mający przejrzystą strategię. Ale bądźmy poważni. To ma być strategia? Jak prosiłem o wzmocnienia, niekoniecznie to miałem na myśli – denerwował się Mroczkowski w rozmowie z dziennikarzem WP SportowychFaktów.
– O testach Adu dowiedziałem się z mediów. Być może się odbędą, ale bez mojego udziału. Zamierzam odbyć spotkanie z prezydentem miasta i mam nadzieję, że coś ustalimy. Dyskutowaliśmy przy podpisaniu umowy i ustaliliśmy pewne rzeczy. Chciałbym, żeby w tym temacie wysłuchał mnie jeszcze raz, a jeżeli nie to trudno. Nie ma ludzi niezastąpionych – dodał Mroczkowski (za Interia.pl).
Aleksander z kolei nadal utrzymuje, że testy się odbędą. Sytuacja wygląda jak otwarta wojna, w której szkoleniowiec daje władzom miast ultimatum: albo on, albo dyrektor sportowy.
Czyja głowa zostanie ucięta?
– Dziwnie to wygląda. Trener jest odpowiedzialny za wyniki zespołu. Jeśli coś pójdzie źle, jego w pierwszej kolejności szefostwo pociągnie do odpowiedzialności. Skoro nie chciał jakiegoś piłkarza, nie widzę sensu, by mu go wpychać. Nie znamy wszystkich szczegółów, ale sprawa wygląda jak podważanie autorytetu szkoleniowca – twierdzi Piotr Świerczewski, najsłynniejszy wychowanek Sandecji.
Według Pawła Mogielnickiego z 90minut.pl, na negocjacje z nowosądeckim klubem udać się ma Maciej Bartoszek, czyli najlepszy trener ubiegłego sezonu.
– Może jestem jednym z kandydatów. Trudno powiedzieć, jaki pomysł mają władze Sandecji. Na pewno ze mną nikt o tym nie rozmawiał – powiedział nam Bartoszek, który przed rokiem wywalczył z Koroną Kielce miejsce w górnej ósemce. Mimo sporego sukcesu kielczanie rozstali się z nim po zakończeniu rozgrywek.
Po trzech kolejkach beniaminek zajmuje 14. miejsce w Lotto Ekstraklasie. Zespół prowadzony przez Mroczkowskiego zdobył dwa punkty: bezbramkowo zremisował z Lechem Poznań oraz Arką Gdynia. Właśnie ten trener jest autorem awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Nowosądeckim działaczom zależało, by latem zatrzymać go w klubie.