{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Trudna sytuacja Wacha. Zamieni boks na MMA?

Mariusz Wach miał walczyć z wysoko notowanym Dillianem Whyte'em w czerwcu, potem w lipcu, ale do dziś nie doszło do tego pojedynku. Polak, który od blisko dwóch lat nie ma promotora, nie ukrywa, że taka sytuacja zaczyna go już irytować. – Dzwonię, szukam, pytam, ale żadnej konkretnej daty i rywala jak nie było, tak nie ma – zdradził w rozmowie ze SPORT.TVP.PL.
KTO KRÓLEM WAGI CIĘŻKIEJ W POLSCE? OŚMIU CHĘTNYCH
Wach w listopadzie 2015 roku skrzyżował rękawice z Aleksandrem Powietkinem. Całą gażę za tamten pojedynek, w zamian za zwolnienie z umowy, przekazał promotorom – Mariuszowi Kołodziejowi oraz Jimmy'emu Burchfieldowi. Od tego czasu sam dba o karierę.
– Strasznie żałuję tej walki z Whyte'em. Jego promotor zaręczał,
że do niej dojdzie, a jak nie uda się z Dillianem, to zorganizuje coś
innego. Skończyło się na zapowiedziach. Obserwowali moje sparingi z
Dereckiem Chisorą i od tego momentu milczą. Widocznie ich wystraszyłem.
Szkoda tylko, że przez te obietnice byłem uwięziony i teraz
muszę szukać innej opcji – powiedział Wach.
Konkretnych dat i
nazwisk rywali co prawda nie ma, ale Polak na brak propozycji nie
narzeka. – Nie jest łatwo być promotorem samego siebie, ale przez tyle
lat boksowania wyrobiłem sobie kontakty, więc telefon często dzwoni.
Pytają, czy trenuję, czy chciałbym walczyć z tym lub z tamtym, ile
chciałbym za taki pojedynek zarobić, itd. Jest szansa na walkę w Polsce,
ale nie wykluczam też Stanów lub Anglii. Na pewno jeszcze raz w tym
roku chciałbym pojawić się w ringu, by nie zardzewieć.
Wach sam
płaci za obozy przygotowawcze, sam też szuka sparingpartnerów. Zdaje
sobie jednak sprawę, że tak działać dłużej się nie da.

– Bez
promotora trudno będzie o ważne walki i o duże pieniądze. Jest
ciężko z finansami, sam sponsoruje w całości nie tylko karierę, ale
przecież muszę zapłacić za treningi syna i kupić mu rzeczy do szkoły, ale
nie narzekam. Boks to nie całe moje życie, jakbym chciał zostać w
sporcie, to nie byłoby z tym problemów.
Polak nie ukrywa, że
po głowie "chodzi" mu MMA. Jego rozmowy z szefami federacji KSW to żadna
tajemnica, jednak na razie jeszcze do mieszanych sztuk walki się nie
wybiera. Choć ostatnie przygody na treningu wskazują na coś zupełnie
innego.
– Ostatnie cztery tygodnie miałem nogę w szynie. Nie
wyszło mi kopnięcie, złamałem dwa palce, ale nie chcę o tym rozmawiać.
Na MMA jeszcze za wcześnie, najlepsi jak Marcin Różalski szybko by mnie "poskładali", a
chyba źle mi nie życzysz (śmiech)? Fajnie poruszać się na własnych
nogach, kule mi niepotrzebne – zakończył Wach.