| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Steeven Langil nie jest już piłkarzem Legii Warszawa. Stołeczny klub rozwiązał z nim kontrakt za porozumieniem stron. Skrzydłowy z Martyniki to jeden z najbardziej nietrafionych transferów Legii w ostatnich latach.
"Wulkan z Martyniki" – bo tak określano go w klubie po zeszłorocznym transferze – okazał się niewybuchem. W sumie reprezentował Legię w dwunastu spotkaniach i strzelił jednego gola, ale zapadł w pamięć przede wszystkim przez pozaboiskowe kontrowersje.
Już jesienią sezonu 2016/17 nie łapał się do składu z powodu słabej formy i podczas gdy jego koledzy walczyli w fazie grupowej Ligi Mistrzów, on imprezował w Warszawie i wrzucał do sieci nagrania jak m.in. pali fajkę wodną. Legia nakładała na niego kolejne kary, aż w końcu wiosną wypożyczyła z powrotem do Waasland-Beveren.
Po powrocie do Belgii 29-latek oskarżał Legię o rasizm, a trenera Jacka Magierę o kłamstwa. – Klub dał mu szansę, a on się na niego wypina. Takich wypowiedzi udzielają tylko słabi ludzie. Wygląda na to, że robi wszystko, by się tu już nie pojawić – tak skomentował jego słowa bramkarz Arkadiusz Malarz.
W końcu Langil dopiął swego. Choć jego kontrakt obowiązywał jeszcze przez dwa lata, to po zakończeniu Złotego Pucharu CONCACAF reprezentant Martyniki nie wrócił do Warszawy. – Michał Żewłakow jest z nim w kontakcie. (...) Brał udział w turnieju o Puchar Karaibów, który już się skończył, i on powinien być w klubie. Nie wyobrażam sobie, aby teraz przyjechał jak gdyby nigdy nic. Na to pytanie odpowie Żewłakow – tak Magiera mówił na początku sierpnia.
Ostatecznie klubowi udało się zakończyć ten toksyczny związek. W lakonicznym komunikacie poinformowano o rozwiązaniu kontraktu za porozumieniem stron. "Steevenowi dziękujemy za grę w Legii i życzymy powodzenia" – czytamy na stronie Legia.com.