Po przegranym meczu z Realem Madryt (1:3) jeden z dyrektorów Barcelony, Pep Segura, bezpośrednio skrytykował Gerarda Pique. Przed rewanżem w jego obronie stanął Sergio Busquets. W Katalonii coraz częściej mówi się o konflikcie między piłkarzami i zarządem...
– Barcelona w pierwszej połowie grała bardzo dobrze i była godnym przeciwnikiem Realu. Ale samobójcza bramka i błąd Gerarda Pique zadecydowały o wyniku. Dwa gole dla Realu wszystko zmieniły. Dlatego przegraliśmy – powiedział Segura (dyrektor generalny Barcelony) "na gorąco", tuż po meczu.
To nie spodobało się drużynie i kibicom. Przedstawiciele zarządu rzadko kiedy pozwalają sobie na bezpośrednią krytykę piłkarzy. Tym bardziej zarządu, który jest tak negatywnie oceniany.
– Nie zgadzam się z Segurą. Porażka to nie wina Pique, na pewno nie tylko jego błędy o tym zadecydowały. Nie powinno się prowadzić takiej merytoryki jak Segura, a już na pewno nie, gdy jest się członkiem klubu – powiedział przed rewanżem Sergio Busquets.
Po pierwszym meczu Busquets głośno apelował o jak najszybsze wzmocnienia. I doczekał się – dzień później Barca zakontraktowała Paulinho. Ale socios chyba nie chodziło do końca o takie transfery. Brazylijczyk ściągnięty z Chin jest czwartym najdroższym piłkarzem w historii klubu.
Katalońska prasa coraz częściej pisze o konflikcie między najważniejszymi piłkarzami a krytykowanym zarządem. Pique i Busquets to wychowankowie, a ten pierwszy jest szykowany w przyszłości do roli dyrektora sportowego.
Kibice też są przeciwni rządom Josepa Marii Bartomeu i jego podwładnych. Na razie wyrażają to głównie w mediach społecznościowych, gdzie prowadzą akcje dążące do dymisji prezydenta.