Przejdź do pełnej wersji artykułu

Grzegorz Bachański przed Eurobasketem: ćwierćfinał będzie dużym sukcesem

Maciej Lampe (Fot. PAP/Tytus Żmijewski) Maciej Lampe (Fot. PAP/Tytus Żmijewski)

– Jeśli reprezentacja osiągnie sukces, to pociągnie wszystkich w górę. Tak samo stało się jedenaście lat temu z siatkarzami, kiedy zostali wicemistrzami świata. Sukces to pewna erupcja zainteresowania każdą dyscypliną – tłumaczy prezes Polskiego Związku Koszykówki, Grzegorz Bachański.

Eurobasket tylko w TVP, SPORT.TVP.PL i aplikacji!

Hubert Błaszczyk, SPORT.TVP.PL: – Reprezentacja Polski wchodzi w ostatnią fazę przygotowań do Eurobasketu. Jakie są oczekiwania przed tym turniejem?
Grzegorz Bachański: – Oczekiwania są spore. W koszykówce jest olbrzymi głód sukcesu. W tym roku mija 50 lat od zdobycia ostatniego medalu przez męską kadrę w mistrzostwach Europy. Było to w Finlandii, gdzie będziemy grać w fazie grupowej. Zawodnicy są dobrze przygotowani. Dobrze się znają, wiedzą, czego mogą się spodziewać, są również zintegrowani. Grupę mamy trudną, ale ci gracze na tle Słowenii, Francji i Grecji będą mogli pokazać wartość.

– Przeciwnicy są silni, ale jeśli uda się któregoś z nich pokonać, to później można trafić na łatwiejszego rywala w fazie pucharowej…
– Bardzo elegancko powiedział o tym Łukasz Koszarek. Czasami trzeba mieć szczęście turniejowe. Przed dwoma laty graliśmy bardzo dobrze, wygraliśmy z Bośnia i Hercegowiną oraz Rosją. Tabela była jednak nieubłagana. Jeden słabszy mecz z Izraelem sprawił, że trafiliśmy na najlepszy zespół – Hiszpanię, z którą podjęliśmy walkę. Gdybyśmy byli w słabszej połówce z Łotwą i Czechami, to mogliśmy zdziałać więcej. Taki jest jednak los. Jeżeli wygramy z silnymi rywalami, to być może nagrodą będzie teoretycznie słabszy przeciwnik w 1/8 finału…

– Czy został postawiony konkretny cel przed Eurobasketem?
– Zawsze staramy się wyznaczać je jak najwyżej. Awans do ćwierćfinału byłby dużym sukcesem. Zakładamy – tak jak dwa lata temu – wyjście z grupy. To przy tym zestawieniu rywali będzie można również uznać za dobre osiągnięcie.

– Ostatni ćwierćfinał ME udało się osiągnąć w 1997 roku. Przez ten czas inne dyscypliny trochę uciekły koszykówce…
– Sukces w koszykówce zależy od wielu uwarunkowań. Patrząc globalnie, jest to po piłce nożnej najbardziej popularna dyscyplina na świecie, mamy gigantyczną konkurencję. Na szczeblu reprezentacyjnym musi być poukładanych wiele puzzli, żeby wszystko zadziałało. Czapki z głów przed dokonaniami piłkarzy ręcznych i siatkarzy. Aczkolwiek tym pierwszym w ostatnich miesiącach również się nie wiodło, co pokazuje, że z sukcesem w grach zespołowych wcale nie jest tak prosto. Jestem optymistą przed Eurobasketem. Mamy graczy już doświadczonych – Łukasza Koszarka, Damiana Kuliga, Adama Waczyńskiego – oraz młodych, którzy wchodzą przebojem do reprezentacji. Mam tutaj na myśli wicemistrzów świata z Hamburga – Mateusza Ponitkę, Tomasza Gielo i Przemysława Karnowskiego. Połączenie młodości i doświadczenia daje podstawy wiary, że koszykówka reprezentacyjna będzie miała więcej do powiedzenia. Nie myślę tutaj tylko i wyłącznie o najbliższej imprezie, ale też o eliminacjach mistrzostw świata 2019 w Chinach.

– Kadrowicze zaczynają grać w silnych europejskich klubach. Tego wcześniej brakowało…
– W ostatnich dziesięciu latach zawsze mieliśmy indywidualności. Marcin Gortat i Maciej Lampe byli to gracze nietuzinkowi. W następnym sezonie wielu koszykarzy zagra w mocnych europejskich ligach m.in. hiszpańskiej i tureckiej. To cieszy, że zaczynają się liczyć. Jeżeli trener reprezentacji będzie w stanie z nich zrobić drużynę, to o przyszłość koszykówki męskiej możemy być spokojni.

– Już czwarty rok z kadrą jest Mike Taylor. Dawno selekcjoner nie miał aż takiego komfortu pracy. Jak sobie zapracował na takie zaufanie?
– Był wcześniej asystentem w reprezentacji Czech. Obserwacja ich gry na Eurobaskecie 2013 sprawiła, że zwróciliśmy się z zapytaniem, jak sobie tam radził. Podobało nam się, że pracuje w systemie europejskim. Jego głównym atutem jest pozytywne spojrzenie i umiejętność organizacji kadry narodowej w koszykówce. Reprezentacja spotykała się raz do roku i nie można było przygotowywać się przez 60 dni. W zespole narodowym należy zdobyć zaufanie kluczowych graczy. Taylor to zrobił i ich zmotywował. To spowodowało, że nasi najlepsi chcieli wziąć udział w przygotowaniach. Koszykarze lubią przyjeżdżać na zgrupowania kadry i grać dla tego selekcjonera.

– Czy przyszłość trenera jest związana z wynikiem na Eurobaskecie?
– Nie. Chcemy nawet przedłużyć kontrakt. Patrzymy na to trochę szerzej. Liczy się opinia zawodników, tj. Mateusza Ponitki, Adama Waczyńskiego, Łukasza Koszarka i Damiana Kuliga, którzy uważają, że trener robi bardzo dobrą robotę i warto z nim pracować. Nie może tego przekreślić jeden przegrany mecz czy grupowe niepowodzenie. 20 września kończymy Eurobasket, a za miesiąc zaczyna się już następna impreza – eliminacje mistrzostw świata 2019. Roszady w sztabie szkoleniowym niczego nie dadzą. Zawodnicy zaczną się zastanawiać czy przyjeżdżać na kadrę. Teraz znają trenera i organizację, wiedzą, że nie stracą na wartości. Cieszę się, że pod przywództwem Taylora chcą zdobywać szczyty.

– O nowej umowie dla Amerykanina mówiono wcześniej. Dlaczego nie udało się jej podpisać?
– Ustalamy ostatnie szczegóły. Kontrakt zostanie podpisany do mistrzostwach świata w Chinach. To będzie impreza finalna. Eurobasket jest istotny, ale należy pamiętać, że w listopadzie czeka nas mecz z Węgrami i już do niego się przygotowujemy.

– A.J. Slaughter gra trzeci rok z rzędu dla Polski. Kończy mu się jednak kontrakt podpisany z PZKosz. Czy pomoże kadrze w el. MŚ?
– Jesteśmy zadowoleni z jego gry i przygotowania mentalnego. Lubi Polskę i wnosi bardzo dużo świeżości. Jeżeli ułoży sobie wszystkie sprawy z trenerem Taylorem, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dalej reprezentował nasz kraj. W przypadku graczy naturalizowanych to standardowa umowa. Podpisuje się ją na trzy lata. Po tym okresie jest różnie. Czasami taki zawodnik się nie sprawdza, albo federacja naturalizuje innego, bardziej wartościowego. Slaughter jest świetnie wkomponowany w zespół. Znakomicie gra też w klubie. To bardzo ważny gracz.

Mike Taylor (fot. PAP)

Koszykarski turniej w Hamburgu w TVP Sport

– Eliminacje MŚ to novum, ale też duży atut PZKosz. Wreszcie może być moda na kadrę…
– Rozmawiałem z wieloma federacjami i okienka reprezentacyjne są koniecznością. W normalnym sezonie kibice muszą mieć okazję zobaczenia bohaterów narodowych. Piłkarscy chcą zobaczyć Roberta Lewandowskiego, fani koszykówki przyjdą na Ponitkę, Kuliga, Koszarka i Waczyńskiego. Równoległe układanie kalendarza klubowego i międzypaństwowego pomoże dyscyplinie.

– Jaki jest pomysł na wzbudzenie zainteresowania kadrą?
– Biorąc pod uwagę, to co stało się w piłce ręcznej i siatkówce to najważniejszy jest wynik sportowy. Jeżeli ludzie widzą zwycięstwa, to zawsze będą się interesować, stąd bardzo dużo naszej pracy w ostatnich latach, żeby tę lokomotywę, którą jest kadra, rozpędzić. Mamy świadomość, że to najbardziej przyciągnie do koszykówki.

– Gdzie spotkania będą rozgrywane?
– Rozmawiamy z Łodzią, Gdańskiem, Gdynią i Opolem. Jest sporo ośrodków zainteresowanych meczami kadry. Szczegóły podamy niebawem.

– Rozgrywki międzypaństwowe kolidują z Euroligą. Czy będą rozmowy, żeby Waczyński był „dostępny” w niektórych spotkaniach kadry?
– Dotknął pan bardzo smutnej kwestii. To pewien problem, którego nie ma w innych dyscyplinach. Nie da się ukryć, że spór między Euroligą a FIBA jest duży. Sprawa jest rozstrzygana w Komisji Europejskiej. Liczę, że dla dobra koszykówki ten problem rozwiążemy. Nie może tak być, że 3/4 drużyny Olympiakosu nie zagra w reprezentacji Grecji. To niszczy klub i drużynę. Musimy sobie z tym poradzić. Gdyby Euroliga znalazła wolne terminy, to doszlibyśmy do porozumienia. W piłce nożnej jest poszanowanie kalendarza reprezentacyjnego, tak by Cristiano Ronaldo i Lewandowski mogli zagrać w kraju. W koszykówce tego brakuje. Trwa wojna podjazdowa. Paradoks polega na tym, że poza Waczyńskim będziemy mieli wszystkich do dyspozycji. Z drugiej strony przeciwko Litwie zagramy w terminie, w którym oni będą mogli skorzystać z graczy NBA, ale to dobrze dla promocji i kibiców.

– Jest pan też członkiem zarządu FIBA. Nie ma już możliwości polubownego załatwienia sprawy?
– Jako członek zarządu FIBA uważam, że nie można niszczyć rozgrywek narodowych. Wstawienie trzech, czterech okien nie powinno być problemem. Postępowanie władz Euroligi jest nieelastyczne. Czekamy na orzeczenia Komisji Europejskiej. Liczę na pokojowe rozwiązanie tej sprawy. Konflikt w koszykówce nie jest nikomu potrzebny.

Nie może tak być, że 3/4 drużyny Olympiakosu nie zagra w reprezentacji Grecji. To niszczy klub i drużynę.

Grzegorz Bachański (fot. PAP)

– Zabolały słowa Gortata, który negatywnie wypowiedział się na temat PZKosz?
– Zaskoczyły, bo nasze kontakty do tej pory były dobre. Zarówno, jeśli chodzi o reprezentowanie barw narodowych jak i popularyzacji koszykówki. Współpracowaliśmy przy campach. Każdy poszedł swoją drogą, ale dodatkowa argumentacja nie jest tutaj potrzebna.

– Gortat dotyka spraw szkolenia. Co aktualnie robi związek?
– Zawsze podkreślaliśmy, że Marcin wykonuje bardzo dobrą pracę upowszechniając koszykówkę. Jest też przedsiębiorstwem o nazwie Marcin Gortat. Chwała mu za to, że w takim stopniu popularyzuje dyscyplinę. To jednak nie zastąpi codziennej pracy u podstaw. Nie tylko jeżeli chodzi o chłopców, ale też pion żeński. To ustawowo realizuje polski związek sportowy na mocy ustawy o sporcie. Na co dzień w ramach projektu Młode Asy Parkietów prowadzimy 140 ośrodków na poziomie szkolnym, w których szkolimy prawie 6 tys. dzieci i zatrudniamy 350 trenerów. Robimy to przy współpracy z klubami, którym projekt przynosi wymierną korzyść szkoleniową i organizacyjnym. Działania Fundacji Marcina Gortata są działaniami dopełniającymi, których z różnych powodów związek sportowy nie jest w stanie zrealizować. Jako PZKosz organizujemy latem pracę 12 kadr narodowych, z których większość przygotowuje się do występów w mistrzostwach Europy. Organizacja i selekcja to olbrzymie przedsięwzięcie. To nasza odpowiedzialność. Działamy w innych obszarach niż Marcin. Nie ma między nami kolizji.

– Dotknął pan kadr młodzieżowych. W męskich rozgrywkach są one w dywizjach B. Często mamy indywidualności, ale nie potrafimy tego udowodnić wynikami…
– To różnie się układa i ma związek ze specyfiką i organizacją tego typu rozgrywek. Czasami rocznik jest mocny, ale gra się w dywizji B, bo spadli poprzednicy. Chorwacja i Wielka Brytania w roczniku U20 spokojnie mogłyby sobie poradzić w dywizji A. Uważam, że wynik na poziomie młodzieżowym nie jest sprawą najważniejszą. Istotne jest, aby rywalizacja na arenie międzynarodowej dawała szanse Marcelowi Ponitce, Aleksandrowi Dziewie, Adrianowi Boguckiemu, Dominikowi Wilczkowi, Łukaszowi Kolendzie i innym na rozwój indywidualny. Oni mają później pokazać się w kadrze narodowej. Czy to się zrealizuje? Jestem dobrej myśli. Taylor będzie dawał im szansę.

– Jak wygląda sytuacja finansowa związku?
– Jestem prezesem od 2011 roku i przejąłem mocno zadłużony związek. Spłaciliśmy już 3/4 naszych zobowiązań z tamtego okresu. Problemy były zwłaszcza w latach 2011-13. W tej chwili radzimy sobie dobrze. Ostatnio co roku udawało nam się uzyskiwać nadwyżki finansowe. Nie ma żadnych większych zobowiązań. Szkolenie oraz organizacja przygotowań kadr – wszystko jest odpowiednio zabezpieczone.

– A poszukiwania sponsora strategicznego dla kadry?
– W poprzednim roku mieliśmy jeszcze umowę z Tauronem. Prowadziliśmy rozmowy w sprawie jej przedłużenia, były też negocjacje z innym kontrahentem. Z przyczyn różnych, obiektywnych nie doszło do porozumienia. Mamy wielu sponsorów wspomagających, ale cały czas szukamy partnera strategicznego.

Zawsze podkreślaliśmy, że Marcin wykonuje bardzo dobrą pracę upowszechniając koszykówkę. Jest też przedsiębiorstwem o nazwie Marcin Gortat. Chwała mu za to, że w takim stopniu popularyzuje dyscyplinę. To jednak nie zastąpi codziennej pracy u podstaw.

Ponitka: nie boimy się nikogo na Eurobaskecie

– W ostatnich miesiącach zapadła decyzja o wprowadzeniu koszykówki 3x3 do programu igrzysk. Czy wiadomo jak będą wyglądały eliminacje?
– To jest jeszcze nie do końca uzgodnione. Cieszymy się, że koszykówka uliczna będzie oficjalnym sportem olimpijskim. To odpowiedź na siatkówkę plażową. Taka propozycja luźnego spędzania czasu, wyjście naprzeciw młodzieży. Mamy plany, całą sieć turniejów. Nie tylko my jako PZKosz, bo w wielu miastach i miasteczkach są organizacje, które zajmują się koszykówką 3x3. To wymusi pewien układ sformalizowania tego projektu w Polsce i jest bardzo dobrą wiadomością dla polskiej koszykówki.

– Czy można wyobrazić sobie sytuację, w której zawodnicy z klasycznej wersji koszykówki będą brali udział w igrzyskach olimpijskich w odmianie 3x3?
– Specjalizacja jest nieuchronna. W naszej reprezentacji 3x3 są gracze zawodowi, którzy w okresie letnim – przed podpisaniem kontraktu – mogą brać udział w mistrzostwach Europy i świata. Od sierpnia, przed dziesięć miesięcy, są jednak do dyspozycji klubów. Z drugiej strony jest potężny ruch amatorski, ale on również czerpie z zawodowców, którzy grają w pierwszej i drugiej lidze. W przypadku igrzysk otwiera się uliczka sportu olimpijskiego. Będą dużo większe środki finansowe, trzeba będzie przygotować plan długofalowy i trudno będzie liczyć na realizację przez profesjonalnych koszykarzy.

– W rankingach byliśmy wysoko, jednak ostatnie mistrzostwa trochę zweryfikowały kadrę…
– Nasze miejsce wynikało z bardzo istotnej kwestii – udziału uczestników. Po prostu tych rozgrywek zorganizowaliśmy tyle, że zebraliśmy sporo punktów rankingowych. Najważniejszą kwestią w koszykówce 3x3 jest jej powszechność, aby ludzie grali na placach i ulicach. To powrót do źródeł, kiedy grało się na otwartym powietrzu. Podczas igrzysk będą liczyć się miejsca medalowe, więc wtedy to wszystko się sprofesjonalizuje.

– Na boiska koszykarskie wróci młodzież?
– Należy oddzielić perspektywę medialną od rzeczywistości. Przez brak sukcesów nie możemy przebić się w mediach przez siatkówkę i piłkę ręczną. W wioskach, miasteczkach i większych miastach wciąż wielu uprawia koszykówkę. Mamy multum sekcji, klubów. Na pewno nie jest ich mniej niż w szczypiorniaku. Myślę, że możemy być na równi z siatkówką. Nie mamy jednak sukcesu. Jeśli reprezentacja go osiągnie, to pociągnie wszystkich w górę. Tak samo stało się jedenaście lat temu z siatkarzami, kiedy zostali wicemistrzami świata. Sukces to pewna erupcja zainteresowania każdą dyscypliną…

OD LEWEJ: PRZEMYSŁAW RDUCH, SZYMON RDUCH, DAWID BRĘK, ARKADIUSZ KOBUS (FOT. FIBA.COM)

Źródło: SPORT.TVP.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także