Barcelona desperacko poszukuje wzmocnień po sprzedaży Neymara. Kataloński klub jest zainteresowany pozyskaniem Philippe Coutinho i Ousmane Dembele. Nie wszystkim podoba się jednak agresywna polityka transferowa zespołu z Camp Nou...
Bardzo mocno na transfer do Barcelony naciska Dembele. Skrzydłowy Borussii Dortmund przestał pojawiać się na treningach. Media przyłapały go nawet podczas wyprowadzki. Kłopoty z niesfornym piłkarzem nie zostały rozwiązane, bo Duma Katalonii nie chce zapłacić za niego 130 milionów euro, których oczekują władze z Signal Iduna Park.
– Jeśli za strajkiem Ousmane stoi Barcelona, to nie mam żadnego szacunku do tego klubu – stwierdził Uli Hoeness, prezydent Bayernu Monachium. – Jeśli BVB dostanie za niego 120, 130 lub 150 euro, wtedy oni będą zwycięzcą, a nie zawodnik. Piłkarz nie powinien jednak dyktować ceny... – dodał po chwili.
Coraz większa liczba piłkarzy stara się wymuszać transfery na klubach. Dembele nie jest wyjątkiem. Zespół z Camp Nou też nie chciał pozbywać się Neymara, ale w jego przypadku aktywowano klauzulę – 222 miliony euro.
Zdaniem Hoenessa kluby w takich przypadkach muszą pokazać swoją siłę. – Zawodnicy i ich doradcy mogą robić co chcą, ale kontrakt to kontrakt – stwierdził.
Dembele jest też krytykowany przez kolegów z zespołu. Ostro na temat Francuza wypowiedział się Sokratis Papastathpoulos. – Żaden zawodnik nie jest ważniejszy od klubu. Powinien wziąć przykład z Pierre'a-Emericka Aubameyanga, który mógł odejść, ale jest profesjonalistą. Teraz daje z siebie wszystko na każdym treningu – przyznał.
Dortmundczycy rozegrają w sobotę pierwsze spotkanie w nowym sezonie Bundesligi. Ich rywalem będzie VfL Wolfsburg. Relacja "na żywo" w aplikacji mobilnej i SPORT.TVP.PL.
Pat na linii Barcelona – Borussia – Dembele nie powinien trwać zbyt długo. Aktualna sytuacja nie służy bowiem żadnej ze stron konfliktu...