Lennox Lewis, były mistrz świata w wadze ciężkiej, ma poważne wątpliwości, czy ewentualne zwycięstwo Floyda Mayweathera (49-0, 26 KO) nad Conorem McGregorem (0-0) powinno wliczać się do oficjalnego bilansu pięściarza. – To nie jest poważny pojedynek – powiedział Brytyjczyk.
Mistrz świata siedmiu kategorii wagowych i mistrz federacji UFC zmierzą się 26 sierpnia w Las Vegas. Walka została zakontraktowana na 12 rund w limicie 154 funtów (69,8 kg), który odpowiada w boksie zawodowym wadze junior średniej. W Stanach Zjednoczonych uznawana jest za jedno z największych wydarzeń sportowych ostatnich lat. Ale nie wszyscy podzielają tę opinię.
– Stworzono wokół tego niezwykłą otoczkę, ale mi się to nie podoba. To jest jakaś farsa, a nie poważna walka. Przecież Mayweather będzie bił zawodnika MMA, nie boksera. To nie ma sensu – powiedział 51-letni Lewis. – Nie zamierzam się pojawić na tym pojedynku, chyba że ktoś zaproponuje mi za to duże pieniądze.
Dla Mayweathera będzie to powrót po dwuletniej przerwie, kiedy to zdecydował się zakończyć karierę. Ewentualne zwycięstwo nad McGregorem będzie dla niego 50. w karierze, dzięki czemu pobiłby rekord legendarnego Rocky'ego Marciano, który na zawodowym ringu był niepokonany przez 49 pojedynków.
– Wszyscy doskonale wiedzą, co się wydarzy. Czy McGregor w przypływie bezradności zdecyduje się kopnąć rywala? Mayweathera nie zdołało pokonać wielu mistrzów, znakomitych pięściarzy, a miałby to zrobić koleś z innej dyscypliny sportu? To przecież niedorzeczne... – dodał Lewis.