Po dwóch meczach mistrzostw Europy polscy siatkarze zajmują drugie miejsce w grupie A – tuż za Serbami. Sobotnie, wygrane 3:0 spotkanie z Finlandią pokazało, że jest szansa na przełamanie kryzysu i spełnienie oczekiwań kibiców biało-czerwonych. A ci liczą na to, że zobaczą swoich ulubieńców na podium.
Zagrywka, przyjęcie i atak – te elementy w sobotni wieczór zdecydowanie lepiej funkcjonowały w reprezentacji Polski niż w fińskiej ekipie. Biało-czerwoni zaserwowali 13 asów, a nasi skrzydłowi mieli dość wysoką skuteczność w ataku (Bartosz Kurek i Dawid Konarski – po 53%). Na minus zdecydowanie gra blokiem (zaledwie 3 punkty, przy 6 rywali) i liczba błędów (Polacy popełnili ich 24 – Finowie 17).
Były środkowy reprezentacji Polski, uczestnik czterech turniejów finałowych mistrzostw Europy (1989, 1991, 1993, 1995), Witold Roman podkreśla, że po słabym początku meczu zespół trenera Ferdinando de Giorgiego rozkręcał się z każdą akcją.
– Nasi zaczęli z pewnym przestrachem, sytuacja robiła się naprawdę nieciekawa. Jednak pierwszego seta wygraliśmy i to dzięki zagrywce! Nie spodziewałem się tego, bo ostatnio nie widziałem naszego zespołu dobrze serwującego. Finowie nie poradzili sobie w przyjęciu, a my podejmowaliśmy ryzyko. Trudny moment udało się przetrzymać dzięki serwisowi.
Roman ma na myśli znakomitą serię Bartosza Kurka w polu zagrywki. Jedyny
z obecnej polskiej ekipy zawodnik, który wystąpił 10 lat temu w meczu
mistrzostw Europy z Finami (wtedy w Moskwie przegraliśmy 0:3),
zaserwował cztery asy i dał zespołowi impuls.
– Dzięki
zwycięstwu w pierwszym secie nasi uwierzyli w siebie, na boisku
zapanowała dobra atmosfera, bo wyszliśmy z trudnego położenia – kontynuuje Witold Roman. – Cieszy
mnie postawa Kurka w meczu z Finlandią. Ale trzeba sobie zdawać sprawę z
pułapu, na którym Bartek atakuje. W spotkaniu z Finami było to dość
nisko, więc mógł wybierać sobie kierunki ataku. Natomiast w
ćwierćfinale, prawdopodobnie z Rosjanami, będzie znacznie trudniej. Oni
głęboko przekładają ręce za siatkę, więc możliwości manewru będzie
znacznie mniej.
W porównaniu z przegranym spotkaniem z Serbią, w wyjściowym
składzie na Finlandię Mateusz Bieniek zastąpił na środku siatki Łukasza
Wiśniewskiego. Później na boisku często pojawiali się Grzegorz Łomacz i
Łukacz Kaczmarek, szansę dostał też Rafał Buszek. Ale najwięcej czasu na
parkiecie z rezerwowych spędził Jakub Kochanowski. Mistrz świata
juniorów wszedł za Bartłomieja Lemańskiego w drugiej partii, a trzeci
set rozpoczął już w podstawowym składzie.
– W całym spotkaniu
widzieliśmy bardzo dużo zmian w naszym zespole. Oczekiwania środowiska
siatkarskiego w tej sprawie chyba dotarły do naszego sztabu
szkoleniowego – mówi Marcin Prus, który w latach 1997-2001 rozegrał w reprezentacji Polski 97 meczów. – Zmiany
z Kaczmarkiem i Kochanowskim pokazały, że potencjał na naszej ławce
rezerwowych jest spory. Muszę pochwalić szczególnie 20-letniego Kubę
Kochanowskiego, który zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Gra na
naszym środku siatki wyglądała już nieźle, ale liczę na jeszcze szybsze
rozegranie. W sobotę w trzecim secie mieliśmy naprawdę fajny poziom, do
którego przyzwyczaili nas biało-czerwoni podczas mistrzostw świata 2014.
Właśnie ta partia powinna być wyznacznikiem dla naszej ekipy, jak grać w
kolejnych meczach. Jedno jest pewne: musimy wzmocnić i ustabilizować
serwis. Momentami w meczu z Finlandią w tym elemencie wyglądaliśmy
nieźle. Ale trzeba pamiętać, że prawie wszystkie drużyny, które
przyjechały na mistrzostwa, mają zagrywkę na dobrym lub bardzo dobrym
poziomie. To podstawa. Oczekujemy od Polaków regularności serwisu,
trafiania w te miejsca, w które chcą, a nie tam, gdzie przypadkiem im
wyjdzie. To my powinniśmy rozdawać karty na boisku jako zespół
gospodarzy mistrzostw Europy.
Kochanowskiego chwali też, grający przed laty na tej samej pozycji, Witold Roman.
– Chętnie
zobaczyłbym Jakuba w wyjściowym składzie na mecz z Estończykami. Na
pewno poradzi sobie w ataku. Jest niższy niż Lemański, czy Bieniek,
szybko dochodzi do skrzydłowych. A w meczu z Estonią znów będzie trzeba
reagować na szybsze rozegranie rywali. Trzeba mu dać szansę, bo widać,
że się nie boi i że wierzą w niego rozgrywający – podkreśla siatkarz, który rozegrał w biało-czerwonych barwach 259 spotkań.
Dziesięć lat temu w składzie na wspomniany mecz w Moskwie
(Polska – Finlandia 0:3) znalazł się m.in. Grzegorz Szymański, a na
trenerskiej ławce (jako asystent Raula Lozano) zasiadł Alojzy Świderek.
– Dekada to w siatkówce całe wieki. Co roku zespół jest inny. Wtedy Finowie byli niespodzianką, a my graliśmy nieco gorzej – wspomina szkoleniowiec.
– Każda drużyna musi mieć jakąś wpadkę. Polacy w trwających właśnie
mistrzostwach jedną już zaliczyli, więc trzeba wierzyć, że teraz będą
mieć z górki – dodaje były atakujący kadry dodaje.
Nadzieję na coraz wyższą formę biało-czerwonych ma też Marcin Prus.
– Nie
da się ukryć, że balonik, pompowany przed mistrzostwami, pękł w
momencie pierwszej porażki z Serbami. Miałem wrażenie, że nasi chłopcy
są stawiani w gronie faworytów tylko dlatego, że grają u siebie.
Przydarzył się zimny prysznic na Narodowym. W sumie może to i dobrze w
perspektywie kolejnych spotkań. Nasz zespół jest nieprzewidywalny, ale
cały czas pozostaje w grze o medal. Musimy jednak poprawić organizację
gry, wzmocnić serwis i uruchomić blok. Jeśli to się uda, będziemy w
stanie wygrywać z najlepszymi.
Witold Roman doskonale zdaje
sobie sprawę ze słabości polskiego zespołu. Jednak uważa, że gorzej niż z
Serbią na Stadionie Narodowym, biało-czerwoni już nie zagrają.
– Teoretycznie
wszystko do ćwierćfinału powinno być pod naszą kontrolą. Najbliższy
rywal to Estonia, z którą mecz może się potoczyć podobnie jak z
Finlandią. Z całym szacunkiem dla rywali, dla nas ten turniej powinien
się zaczynać od ćwierćfinału. Oczywiście pamiętamy słowa Stephane’a
Antigi, który twierdził, że dla niego igrzyska zaczynają się od
ćwierćfinału. Wtedy to nie wyszło, bo w Rio na tym ćwierćfinale
skończyliśmy. Lepiej tego nie artykułować, ale nie wyobrażamy sobie
tego, żeby Polska nie zakwalifikowała się do czołowej ósemki – kończy.
Po dwóch kolejkach spotkań polscy siatkarze przesunęli się z
czwartej na drugą pozycję w grupie A. Trzeci mecz rozegrają w
poniedziałek w Gdańsku z Estończykami.
Rafał Bała
Redakcja Sportowa Polskiego Radia