Reprezentacja Danii jest w trakcie przebudowy. Odważnie stawia na młodych piłkarzy i ewentualny brak awansu na mundial nie będzie tragedią. Jak wygląda szkolenie w Danii? – Ostatnio kreowaliśmy głównie dobrych defensywnych pomocników. Na tej samej zasadzie Polacy mieli dobrych obrońców i bramkarzy. Chcieliśmy to zmienić – tłumaczy Troels Bager Thogersen, dziennikarz "Tipsbladet".
Kraj liczący niespełna 5,7 miliona mieszkańców produkuje niemal taśmowo znakomitych piłkarzy. W ostatnich 40 latach w prawie każdym pokoleniu rodził się ktoś genialny. Byli zdobywca Złotej Piłki z 1977 Allan Simonsen czy gwiazda ligi belgijskiej i niemieckiej Morten Olsen. W 1992 mistrzostwa Europy sensacyjnie wygrali tacy gracze jak John Jensen, Brian Laudrup czy Peter Schmeichel. Na początku XXI wieku mogliśmy pozazdrościć im Jespera Gronkjaera, Jona Dahla Tomassona oraz Christiana Poulsena. Wspomniany Olsen (selekcjoner w latach 2000-15) dysponował graczami regularnie występującymi w najlepszych ligach Europy na niemal każdej pozycji.
– Era Olsena to gra oparta o system, który trener znał z krajów Beneluksu. Występował w klubach belgijskich, prowadził Ajax i tam zafascynował się 4-2-3-1. By realizować tę koncepcję, potrzebował znakomitych skrzydłowych. Miał Gronkjaera i Rommedahla. Dysponował świetnym napastnikiem Tomassonem. Prezentowaliśmy wysoką kulturę piłkarską – tłumaczy Claus Rondbjerg–Christensen, dziennikarz piszący o tamtejszym futbolu w języku angielskim.
Zakochani w akademiach
Z czasem okazało się, że w reprezentacji Danii zabrakło odpowiednich następców. Wielkie nadzieje wzbudził Nicklas Bendtner, ale nie wykorzystał w pełni swojego talentu.
Nasi piątkowi rywale postanowili działać. Efekt? Wiele klubów posiada profesjonalnie działające akademie. Część drużyn występujących w Superligaen specjalizuje się właśnie we wprowadzaniu młodych piłkarzy.
– Najlepiej robią to w Aalborg BK, FC Midtjylland i FC Nordsjaelland. Posiadamy oczywiście narodowy model kształcenia, ale każdy działa według własnej koncepcji. Na przykład w Midtjylland potrafią wykształcić zawodników o fantastycznych cechach fizycznych, a trenerzy ze szkółki Nordsjaelland zwracają uwagę na umiejętności czysto techniczne – tłumaczy Troels Bager Thogersen, dziennikarz "Tipsbladet".
Duńczycy zafascynowali się akademiami przeszło 10 lat temu. Najbardziej imponowały im modele hiszpańskie oraz belgijskie. Powody przemawiające akurat za tymi krajami są dość proste: Hiszpanie wykreowali nieprawdopodobną liczbę wszechstronnie uzdolnionych graczy, a Belgowie szkolą tak dobrze, że w maleńkim państwie powstała silna reprezentacja.
– Mieliśmy pewien problem: właściwie od lat kreowaliśmy głównie dobrych defensywnych pomocników. Na tej samej zasadzie Polacy mieli dobrych obrońców i bramkarzy. Chcieliśmy, by z naszych akademii wychodzili kreatywni piłkarze. Przykład Christiana Eriksena pokazuje, że to możliwe. Zwiększyliśmy liczbę licencjonowanych trenerów, podpatrywaliśmy najlepszych i cały czas się rozwijamy – dodaje Thogersen.
Oczywiście nie wszystkie problemy udało się rozwiązać. Mimo znakomitego systemu szkolenia, Dania wciąż jest niewielkim krajem. Olbrzymi atut, czyli zamożność stała się jednocześnie kłopotliwa. Z jednej strony: znalezienie środków na zbudowanie boisk czy zatrudnienie specjalistów zrealizować można bez większego trudu. Z drugiej: chłopcy z bogatych rodzin często są rozleniwieni.
– Do osiągnięcia sukcesu w piłce potrzebny jest charakter. Trzeba bardzo ciężko pracować. Jeśli dzieci są rozpieszczone, brakuje im woli walki. Możemy zrobić wszystko, ale przemiany mentalnej nie dokonamy – żałuje Thogersen.
Nowa jakość
Dobrze prosperujące akademie powodują, że w reprezentacji prowadzonej przez Age Hareide znaleźć możemy wielu obiecujących zawodników. Z każdym rokiem Dania powinna być coraz groźniejsza.Hareide objął kadrę po Olsenie i natychmiast dokonał zmiany stylu. Drużyna potrafiąca dobrze operować piłką, zaczęła robić to na wyższym poziomie. Posiadanie wciąż jest elementem kluczowym, choć duński futbol stał się bardziej bezpośredni. Zaczęto stosować ustawienie 4-4-2, z czasem zastąpiono je 3-5-2.
– W ten sposób wykorzystujemy potencjał Kaspera Dolberga czy Nicolaia Joergensena. Jeśli porównamy to z taktyką Olsena, możemy śmiało mówić o rewolucji. Kluczowym graczem nadal będzie Christian Eriksen. To on odpowiada za budowanie akcji i stałe fragmenty. Czarnym koniem może zostać Pione Sisto albo Viktor Fischer. Spodziewam się, że w piątek zagramy ofensywnie. Potrzebujemy zwycięstwa – nie ma wątpliwości Rondbjerg–Christensen.
Zresztą, sam Hareide nie jest zwolennikiem bronienia dostępu do bramki za wszelką cenę. – Jeżeli 10 ludzi będzie grać za linią piłki, nie wygramy niczego – mówił.
Zdaniem Arkadiusza Onyszki, byłego bramkarza między innymi Odense BK i FC Midtjylland, rewolucja objęła również sposób myślenia.
– Olsen traktował zawodników ostro. Można powiedzieć, że nie po duńsku. Krzyk jest tam niepożądany, zaraz ktoś się obrazi. Olsena to nie interesowało. Miała być dyscyplina i koniec. Hareide jest dla piłkarzy bardziej koleżeński. Dał im ogromny kredyt zaufania, nie chodzi po pokojach, żeby sprawdzić, czy poszli już spać – przekonuje Onyszko.
Jednocześnie, by nie stracić kontroli nad drużyną, Norweg pozbył się Bendtnera. – Mamy lepsze opcje – argumentował. Teraz niesforny piłkarz wraca do łask selekcjonera i jest w niezłej formie. Trudno się jednak spodziewać, by zagrał przeciwko Polsce. Brak kontuzjowanego Yussufa Poulsena z RB Lipsk może być sporym problemem.
– Nie mamy drugiego napastnika, który byłby podobny do Poulsena. Jest szybki, silny i zaawansowany technicznie. Zawsze bardzo dużo pracuje. Niewykluczone, że Bendtner wejdzie na boisko, ale dopiero w końcówce – wtedy może przydać się jego doświadczenie. Naturalnie mamy obawy przed kontratakami Polaków, ale i tak powinniśmy zagrać pressingiem. Będzie dużo walki – przewiduje Troels Henriksen, dziennikarz "Jyllands–Posten".
2 - 0
Portoryko
6 - 0
Bonaire