{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
ME: blaski fazy grupowej. Dragić, Markkanen i inni...

Za nami faza grupowa koszykarskich mistrzostw Europy. Choć Polacy zawiedli, kibice dyscypliny nie mają prawa narzekać na poziom zmagań. Można wzdychać do świetnych Słoweńców, zachwycać się Hiszpanami i bić brawo młodym gwiazdom, które wschodzą na naszych oczach. Spośród licznych pozytywów, wybraliśmy swoje "naj"...
Dla biało-czerwonych zimny prysznic, dla innych – początek właściwej rywalizacji, rozgrzewka przed poważnym graniem. Spośród 24 zakwalifikowanych zespołów, do kolejnej fazy weszło aż 16. Niespodzianki? Może jedna: Czesi odpadli kosztem Węgrów...
Gregg Popovich, selekcjoner reprezentacji USA, mówił w wywiadzie dla telewizji FIBA, że to – jak dotychczas – "najciekawsze mistrzostwa Europy w historii". Trudno się nie zgodzić. Bo choć brakuje Rudy'ego Goberta, Tony'ego Parkera, Nicolasa Batuma, Giannisa Antetokounmpo i wielu, wielu innych, na poziom wrażeń i emocji narzekać nie można.
A kto na "najlepszym turnieju" prezentuje się najlepiej?
Najlepszy zawodnik:
Goran Dragić (Słowenia)
31-letni rozgrywający gra koszykówkę swojego życia. Po znakomitym sezonie w barwach Miami Heat, Dragić poprowadził Słoweńców do triumfu w najtrudniejszej i najbardziej wyrównanej grupie mistrzostw.
O jego kunszcie boleśnie przekonali się m.in. Thomas Heurtel (Francja) czy Łukasz Koszarek. Reprezentant Polski był w starciu z Dragiciem na tyle nieporadny, że trener Mike Taylor trzymał go na parkiecie przez zaledwie... dziewięć minut.
Nie ma się jednak czego wstydzić. Słoweniec to – jak na razie – nie tylko najlepszy gracz, ale i najlepszy strzelec mistrzostw (24,4 pkt / mecz). Trafia ze skutecznością powyżej 50 procent, a słabszy okres miał właściwie tylko jeden: w drugiej i trzeciej kwarcie starcia z Grecją, wygranego ostatecznie przez Słoweńców dzięki... fantastycznej końcówce Dragicia.
Prawdziwy test czeka go najpewniej dopiero w ewentualnym półfinale. Jeśli nie stanie się nic nieoczekiwanego, koszykarze Igora Kokoskova zmierzą się wówczas z Hiszpanią. A tam czekają m.in. Sergio Rodriguez, Ricky Rubio i czyhający przy obręczy bracia Gasolowie...

Największe odkrycie:
Lauri Markkanen (Finlandia)
Mieliśmy szczęście i pecha, bo gwiazdy rodziły się na naszych oczach i... naszym kosztem.
20-letniego Markkanena, siódmy wybór tegorocznego draftu NBA, już teraz nazywa się "Dirkiem Nowitzkim z północy". Fin postawą na EuroBaskecie potwierdził, że porównania ze znakomitym Niemcem wcale nie muszą być na wyrost. Przekonali się o tym m.in. Polacy, którym w wygranym po dwóch dogrywkach meczu rzucił aż 27 punktów.
To, co u Markkanena zachwyca najbardziej, to skuteczność. Rzecz istotna, bo po trzech występach w tegorocznej Lidze Letniej, eksperci wypominali mu fatalne 29 procent z gry.
Na parkiecie w Helsinkach trafiał 55,1 procent rzutów, w tym co drugi zza łuku. Wnukom będzie natomiast opowiadał o końcówce starcia z Francją, gdy w ciągu niecałych czterech minut zdobył 14 punktów...
Markkanen scored 14 PTS in the last 3:35 of regulation + OT via jump hook, tip dunk, lefty finish, two spot 3s & a 2-dribble pull up going L pic.twitter.com/va4x1WWZOw
— Mike Schmitz (@Mike_Schmitz) August 31, 2017
Gwiazda Markkanena błyszczała najjaśniej, ale byłoby wielką niesprawiedliwością, gdyby nie wspomnieć o Luce Donciciu. Choć 18-letni Słoweniec to już na Starym Kontynencie uznana marka, jego współpraca z Dragiciem i tak robi wielkie wrażenie. Obwodowy Realu Madryt imponuje dojrzałością i koszykarską inteligencją, a fachowe portale bez cienia zawahania nazywają go "przyszłością dyscypliny". Wybór w pierwszej piątce przyszłorocznego draftu NBA wydaje się coraz bardziej prawdopodobny.
Najlepszy zespół:
Hiszpania
Słoweńcy mieli trudniej, Serbowie też, ale nie sposób nie docenić, z jaką łatwością Hiszpanie przebrnęli przez fazę grupową. To była dominacja. Z wyjątkiem meczu z Chorwacją (79:73), pozostałe były dla nich wręcz czymś w rodzaju letniej rozrywki. 39, 37, 41, 23 – zwycięstwa taką różnicą, na tym poziomie, to rzecz zarezerwowana dotychczas dla amerykańskiego Dream Teamu.
Co – z perspektywy przeciwników – przeraża najmocniej, to fakt, że liderzy się raczej nie przemęczają. Sergio Scariolo rozsądnie gospodaruje siłami, a bracia Gasolowie czy Ricky Rubio rzadko spędzają na parkiecie więcej niż 20 minut.
W 1/8 finału czekają na nich gospodarze – Turcja. Bez Omera Asika i Ersana Ilyasovy, z młodym Cedim Osmanem na czele, mogą dołączyć do grupy "rozgromionych" przez iberyjską maszynkę.
Najlepszy mecz:
Finlandia – Polska
Szukasz wrażeń? Obejrzyj mecze Finlandii z Polską i Francją. W Helsinkach emocji było tyle, że można nimi swobodnie obdzielić pozostałe grupy. Co ważne z perspektywy tamtejszych kibiców: oba thrillery ich zespół wygrał.
Najpierw, sensacyjnie, z gospodarzami nie poradzili sobie Francuzi. W dogrywce Jamar Wilson wziął piłkę pod pachę, zakręcił obrońcami, po czym zdobył punkty na wagę zwycięstwa. Potem było starcie z Polską, prawdopodobnie jeszcze bardziej spektakularne. Finowie najpierw wysoko prowadzili, a potem wysoko przegrywali. Na niecałą minutę przed końcem biało-czerwoni mieli osiem punktów przewagi. Gdy wydawało się, że zwycięstwo jest już w garści, zaczęły dziać się cuda...
Ten mecz jeszcze długo będzie nam się odbijał czkawką. Choć w kluczowych momentach rolę lidera przejął A.J. Slaughter, trener Taylor na ostatnie akcje wolał oddawać piłkę komuś innemu. Dziecinne błędy popełniał Damian Kulig, zawiódł Mateusz Ponitka, końcówki psychicznie nie wytrzymał bardzo dobry wcześniej Tomasz Gielo. No i ten Markkanen...
Najlepsza akcja:
Timofiej Mozgow (Rosja)
Choć na mistrzostwa Europy nie poleciało kilkunastu ważnych zawodników z NBA, choć popisów na poziomie Giannisa Antetokounmpo żaden z obecnych nie jest w stanie zagwarantować, to i tak nie mamy na co narzekać. Są rzuty z połowy, są liczne alley-oopy i próby efektownych wsadów.
Nam najbardziej spodobał się Timofiej Mozgow. Rosjanin, którego kariera nieustannie przerywana jest kontuzjami, daje zespołowi sporo dobrej energii. Jak w tej sytuacji, gdy jednoręcznym wsadem upokorzył Belga Maxime'a De Zeeuwa.
Publiczność na Brooklynie zaciera ręce.