Kolejne osobistości niemieckiej piłki komentują głośny wywiad Roberta Lewandowskiego. Skrytykowali go już m.in. Stefan Effenberg i dyrektor Bayernu, Karl-Heinz Rummenigge. W obronie Polaka stanęli za to m.in. Lothar Matthaeus i ten, który w Bayernie pociąga za wszystkie sznurki, czyli Uli Hoeness. Głos zabrał też Carlo Ancelotti.
Ancelotti był jednak najbardziej powściągliwy. – Nie muszę dyskutować z Lewandowskim o tym wywiadzie. Muszę z nim rozmawiać o sytuacjach, które będziemy mieli w meczu z Anderlechtem i o tym jak je wykorzystać. To jest najważniejsze – uciął Włoch na konferencji prasowej.
"To sprawa klubu"
W przeciwieństwie do swojego napastnika, Ancelotti uważa jednak, że jego
zespół jest gotów do rywalizacji z najlepszymi klubami Europy. – Uważam,
że nasi nowi piłkarze zwiększyli jakość w zespole. Obecnie nie jesteśmy na
tym samym poziomie co zwykle, ale z czasem będzie lepiej. Za dwa miesiące,
gdy nowe nabytki wkomponują się do zespołu, będziemy lepsi niż w zeszłym
sezonie – obiecał.
Na zdjęciach z poniedziałkowego treningu widać, że między "Lewym" a jego
trenerem panują dobre relacje i słowa polskiego napastnika nie ochłodziły ich
stosunków.
Na konferencji prasowej przed starciem z Anderlechtem był również Manuel Neuer, ale i
on nabrał wody w usta. – Dla mnie, jako kapitana, najważniejsze jest, byśmy
dobrze grali w piłkę. Wywiad Lewandowskiego to sprawa do rozwiązania dla
klubu – skomentował krótko.
Lewandowski and Ancelotti! #FCBRSCA pic.twitter.com/0ruA7ToOa0
— Home Bayern (@HomeBayern___) 11 września 2017
W Bayernie tradycyjnie na więcej mogą pozwolić sobie decydenci. Co
ciekawe, nie przedstawiają jednak jednej, spójnej linii. Rummenigge
skrytykował Lewandowskiego, za to Hoeness nie miał do niego specjalnych
pretensji.
– Przeczytałem na spokojnie cały artykuł i nie odbieram go źle. Zawsze jestem zadowolony, gdy piłkarz martwi się o swój klub i chce dla niego jak najlepiej. Najważniejsze, żeby Robert dbał o swoją formę. Jeśli będzie grał lepiej, to zrealizujemy swoje cele. (...) Prawdziwym problemem ostatniego weekendu nie był wywiad Lewandowskiego, tylko porażka z Hoffenheim. Zagraliśmy bardzo słabo i to mnie martwi najbardziej – ocenił.
Prezes Bayernu skrytykował za to agenta "Lewego", Maika Barthela. –
Uważam, że Rummenigge nie krytykował Roberta tylko pana Barthela. Nie
możemy dopuścić do tego, by agenci przejęli władzę w klubach. Oni muszą
zrozumieć, że Bayern to nie Borussia Dortmund i tutaj nie powinno się co pół
roku mówić o odejściu. Piłkarze powinni skupiać się na trenowaniu –
zakończył.
Bayern to nie BVB. Tutaj nie można co pół roku mówić o odejściu
Co ciekawe, oficjalne konto Lewandowskiego na Twitterze "podało dalej" cytat z Hoenessa podobnie jak link do słów Lothara Matthaeusa. Wielokrotny mistrz Niemiec z Bayernem też stanął w obronie Polaka. "Nie uderzył w klub ani w swoich kolegów. Pokazał po prostu jak bardzo identyfikuje się z Monachium i jak bardzo zależy mu na sukcesach klubu" – napisał Matthaeus w felietonie.
"Podaje rzeczowe argumenty jako światowej klasy piłkarz, który chce
wygrywać międzynarodowe trofea. Ma wielkie ambicje, dlatego nic dziwnego,
że chciałby mieć wokół siebie jak najlepszych partnerów" – dodał.
Matthaeus nie po raz pierwszy stanął w obronie Lewandowskiego. Podobnie
było pod koniec zeszłego sezonu, gdy napastnik zarzucał swoim kolegom brak
wsparcia w walce o koronę króla strzelców. Nazywał go też najlepszym
środkowym napastnikiem na świecie.
"Lewy" prawdopodobnie nie uniknie kary. W 2009 roku jeszcze ostrzejszego wywiadu udzielił Philipp Lahm. Musiał zapłacić 50 tysięcy euro. Do dziś jest to najwyższa kara dla zawodnika Bayernu za niekonsultowane z biurem prasowym wypowiedzi w mediach. Polak pewnie nie zostanie ukarany aż tak surowo. A w razie wiosennego fiaska w Lidze Mistrzów będzie mógł powiedzieć: "A nie mówiłem?".