Od momentu, gdy z funkcji szkoleniowca Bayernu Monachium zwolniony został Carlo Ancelotti, w mediach trwa żarliwa dyskusja na temat potencjalnych następców Włocha. Większość niemieckich tytułów nie ma jednak wątpliwości, że opiekunem zespołu zostanie Thomas Tuchel.
Tuż po feralnej dla Bawarczyków środzie, gdy najpierw doszło do porażki z PSG, a potem do rozstania z trenerem, pojawiła się szeroka lista kandydatów gotowych zameldować się na Allianz-Arena. Najsensowniej prezentowały się przede wszystkim kandydatury Tuchela, Juliana Nagelsmanna oraz Juergena Kloppa, bo – jak podkreśliły władze klubu – zależy im na tym, by postawić teraz na Niemca.
Dość szybko jednak faworytem mediów stał się ten pierwszy, co od początku wydawało się najlogiczniejszym z wyborów. 44-latek od kilku miesięcy pozostaje bowiem bez pracy, a w Niemczech uchodzi za jednego z najzdolniejszych szkoleniowców. Najpierw z sukcesami prowadził malutkie FSV Mainz, a potem przeniósł się do Borussii Dortmund. Na Signal-Iduna Park stworzył niezwykle silny zespół, lecz ostatecznie został zwolniony przez... trudny charakter oraz burzliwe relacje z przełożonymi.
Tuchel uchodzi za człowieka trudnego do okiełznania i nieprzejednanego, a jednocześnie – kompletnie poświęconego pracy. Z jednej strony w Borussii narzekano więc na jego kiepskie relacje z zawodnikami i autorytarny charakter, lecz z drugiej – ceniono umiejętności, efekty działań oraz zaangażowanie.
Zwolennikiem talentu Tuchela od dawna jest między innymi Guardiola. Panowie nigdy nie kryli wzajemnej sympatii oraz tego, że w wolnym czasie zdarza im się wspólnie usiąść i przy kawie godzinami dyskutować o piłce. Niezwykle popularna jest w Niemczech anegdota dotycząca tego, jak pewnego razu spotkali się w monachijskiej restauracji "Schumann's", by – przy pomocy pieprzniczek oraz solniczek – żarliwie kreślić na stole taktyczne schematy i dzielić się spostrzeżeniami.
Jak poinformował w ostatnich dniach dziennik "Bild", to właśnie do Hiszpana zwrócili się w pierwszej kolejności Uli Hoeness i Karl-Heinz Rummenigge, by poznać opinię o potencjalnym pracowniku. Duet najbardziej decyzyjnych osób w Monachium, wypytywał też władze Borussii oraz Matsa Hummelsa, który grał w BVB właśnie pod dowództwem Tuchela. Po usłyszeniu pochlebnych opinii, media nie mają już wątpliwości, że strony są o krok od porozumienia, a widziany ostatnio na lotnisku Niemiec, który kierował się w stronę Monachium, ma być tylko potwierdzeniem zaawansowanych negocjacji.
Wszystko wskazuje więc na to, że zespół mistrza Niemiec obejmie 44-latek, który – według portalu sport1.de – idealnie wpisuje się w filozofię bawarskiego zepsołu. Mógłby też, dzięki swoim bliskim relacjom z Guardiolą oraz podobnym spojrzeniu na futbol, kontynuować 3-letnią pracę Hiszpana. Jedyną przeszkodą może być więc tylko trudny charakter szkoleniowca, co na uwadze ma ponoć Uli Hoeness, nie do końca przekonany do kandydatury Tuchela.
Niemieccy eksperci są jednak zgodni, że trudno w tej chwili o lepsze rozwiązanie. Młodziutki Julian Nagelsmann nie dysponuje bowiem wystarczającym doświadczeniem, by podjąć się tak trudnej misji, a Juergen Klopp ma swoje obowiązki w Liverpoolu. W kuluarach mówi się, że porozumienie z nowym trenerem jest już o krok, a do jego oficjalnego przedstawienia miałoby dojść na początku następnego tygodnia. W niedzielnym starciu z Herthą drużynę poprowadzi bowiem Willy Sagnol, do niedawna asystent Ancelottiego.
Następne