{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Piotr Nowak: problem USA? Amerykanie nie chcą już wyjeżdżać do Europy

Reprezentacja Stanów Zjednoczonych przegrała w ostatnim meczu eliminacji mistrzostw świata z Trynidadem i Tobago (1:2) i po raz pierwszy od 28 lat zabraknie jej na mundialu. Na trenera Bruce'a Arenę i Amerykański Związek Piłki Nożnej (USSF) spadła fala krytyki, ale Piotr Nowak twierdzi, że kłopot leży gdzieś indziej. – 20 lat temu wszyscy piłkarze chcieli wyjechać, a teraz chętnych brakuje. W USA świetnie zarabiają, mają jeden trening dziennie i dwa miesiące płatnego urlopu – powiedział dyrektor sportowy Lechii Gdańsk, były asystent trenera reprezentacji USA i mistrz MLS z D.C. United.
El. MŚ 2018: rozpacz w USA. "Wykopaliśmy sobie grób"
Adrian Koliński, SPORT.TVP.PL: – Amerykanów zabraknie na mundialu w Rosji. Jakie nastroje za Oceanem?
Piotr Nowak: – Czytałem wypowiedzi wielu ekspertów, którzy najlepiej rozwiązaliby związek, zmienili trenera i zaczęli wszystko od nowa. Jednak moim zdaniem trzeba podejść do tego kompleksowo, bo w ostatnich latach wpłynęło na to wiele czynników.
– Gdzie popełniono błąd?
– Przede wszystkim niepotrzebnie zwolniono Juergena Klinsmanna po dwóch porażkach – z Meksykiem i Kostaryką. Bruce Arena jest przywiązany do jednego stylu, nie jest elastyczny taktycznie. Powołał po latach DaMarcusa Beasleya, co było dla mnie dużym zaskoczeniem, czy Tima Howarda. Dodatkowo na ostatni mecz z Trynidadem i Tobago jechali pewni swego, tak jakby ten remis, który dawał awans, im się należał.
– Jakie są pomysły na zmianę?
– Po pierwsze zakończyć tzw. pay to play, czyli treningi dzieci za pieniądze rodziców. Tylko, że jest to niemożliwe ze względów logistycznych, bo związek nie będzie sponsorował wszystkich ośrodków, łącznie z tymi najmniejszymi. Tam też są trenerzy, którzy muszą zarabiać na życie. Po drugie przeskok między zespołami młodzieżowymi a MLS. Nie ma niczego pośredniego poza college’em, gdzie gra się przez trzy miesiące. Żeby to zmienić, trzeba by zmodyfikować NCAA, ale też nikt się na to nie zgodzi, bo w NCAA rywalizuje się we wszystkich dyscyplinach – od futbolu amerykańskiego po koszykówkę.
– Realne problemy?
– Kłopotem jest USL, czyli liga rezerw. Każda zespół z MLS musi mieć drużynę rezerw, żeby spełniać wymogi licencyjne. Ostatnio, przy okazji wizyty w Stanach, rozmawiałem z Andrew Hauptmanem, prezesem Chicago Fire, który mówił, że środki przeznaczone na drużynę rezerw są nieadekwatne do tego, ilu chłopaków wskakuje z niej do pierwszego zespołu. Idą na to miliony dolarów, a przez ostatnie pięć lat Chicago "wyprodukowało" jednego piłkarza, który trafił do pierwszej drużyny.
10 lat temu w reprezenacji USA było 17 zawodników, którzy grali w Europie. Dziś mamy właściwie tylko Christiana Pulisica.

– Dużo mówi się o zmianie systemu ligowego, żeby w MLS były spadki i awanse.
– To też niemożliwe, bo MLS jest ligą jednoorganizacyjną. Nie zgodziliby się na to właściciele, którzy wydają po 300-400 mln dolarów, żeby zbudować drużynę. Poza tym są prawa zawodników, którzy są zrzeszeni w unii piłkarskiej. Wszystkie rzeczy, które są teraz głośno krytykowane w USA, są populistyczne. Problem leży gdzie indziej.
– Mianowicie?
– Powrót czołowych piłkarzy z Europy do MLS. Warunki finansowe w Stanach są dużo lepsze niż były, ale konkurencja w zespołach nie jest taka jak powinna być. Nie ma presji. Od kilku lat zawodnicy zaczynali spoczywać na laurach i poskutkowało to tym, że po raz pierwszy od 30 lat Stanów Zjednoczonych nie będzie w finałach mistrzostw świata. Kiedy dziesięć lat temu byłem asystentem Boba Bradleya w reprezentacji USA, mieliśmy do dyspozycji 17 zawodników, którzy na co dzień grali w czołowych klubach Europy. Dziś mamy właściwie tylko Christiana Pulisica.
– Co zrobić, żeby nie przytrafiło się to w przyszłości?
– Podstawową kwestią jest edukacja trenerów. Szkoleniowcy na niższych szczeblach to zazwyczaj byli piłkarze, którzy nie mają takiej wiedzy i doświadczenia, jak ci w Europie. Druga sprawa to edukacja młodych piłkarzy i ich rodziców. To wszystko można poprawić, a na razie słyszymy hasła populistyczne. Co z tego, że wszystkich się wyrzuci? Najpierw trzeba postawić genezę tego problemu. Trzeba zmienić świadomość – zaczynając od piłkarzy i ich rodziców, kończąc na klubach.
– Jak wygląda szkolenie w USA?
– Jako przykład zawsze podaję ośrodek Bradenton na Florydzie, gdzie trenuje się od 15. do 17. roku życia, a zwieńczeniem jest występ w mistrzostwach świata U17. Reprezentację w tej kategorii prowadzi mój były asystent John Hackworth i idzie mu całkiem nieźle. Tylko, że też nie funkcjonuje do końca dobrze. Selekcjonują tam 30-35 piłkarzy, którzy trenują ze sobą przez dwa lata. Nie ma dla nich żadnej konkurencji, ich celem jest tylko dobre przygotowanie do turnieju. Nikt nie bierze pod uwagę, że w tak młodym wieku może objawić się jakiś talent. Nie monitoruje się tego. 300 milionów ludzi, 40 milionów dzieci gra w piłkę, a tu nagle 35 chłopaków przez dwa lata nie ma rywalizacji. Czyli to samo, co w MLS.
Na razie słyszymy hasła populistyczne. Co z tego, że wszystkich się wyrzuci? Najpierw trzeba postawić genezę tego problemu.
– Jako były trener klubów MLS, też się pan z tym spotykał?
– Oczywiście. W jednej kolejce graliśmy bardzo dobrze, w następnej było dużo gorzej. Po przegranej przyszli piłkarze i powiedzieli: "trenerze, proszę się nie martwić, wygramy za tydzień. Wszystko jest OK, i tak nie spadniemy". Pytałem ich: "a jak będą play-offy? Przegramy i mamy wolne. I też jest OK?". Nie ma tej potrzeby zwycięstw.
– Potrzebne są zmiany w federacji?
– Prezes Sunil Gulati jest profesorem Columbia University, członkiem komitetu wykonawczego FIFA i jestem przekonany, że poważnie zastanowi się nad genezą tego problemu. Ma wokół siebie bardzo kompetentnych ludzi, którzy pracowali lub wciąż pracują w Europie. A te populistyczne hasła to mrzonki.
– Co w najbliższym czasie z reprezentacją USA?
– Amerykański trener pewnie niewiele by zmienił, a zagraniczny, nawet topowy szkoleniowiec jak Carlo Ancelotti czy Fabio Capello, zderzyłby się ze wspomnianą mentalnością piłkarzy. W MLS jest przepis, że zawodnicy mogą mieć dwa dni wolnego w tygodniu. Gdy pracowałem z reprezentacją, piłkarze prosili, żebyśmy mieszkali przy plażach, żeby przy hotelach były kina, sklepy, itd. Na początku, przez pierwsze trzy tygodnie nie mogliśmy z Bobem Bradleyem ich znaleźć. Dopiero gdy zaczęliśmy korzystać z hoteli, które były tylko dla nas, a zamknięte dla prasy i dla rodzin, zrobiło się profesjonalnie i były wyniki. Bruce Arena pozwalał na znacznie więcej i każdy amerykański trener będzie taki sam.
– Zagraniczny trener zderzy się ze ścianą, a amerykański niczego nie zmieni. Konflikt tragiczny?
– Niestety tak, sytuacja jest patowa. Myślę jednak, że pójdą amerykańską drogą. Może Jesse Marsch z New York Red Bulls, może Peter Vermes z Kansas City. Wydaje mi się, że powinien to być młody trener, który będzie miał długofalowy program prowadzenia zespołu.
– W latach 90. Amerykanie buńczucznie zapowiadali, że zdobędą mistrzostwo świata w 2010 roku. Teraz celują w zwycięstwo na mundialu w 2026 roku. Totalna abstrakcja czy realny cel?
– Nie ma szans. Z całym szacunkiem, ale futbol europejski w ostatnich dwóch-trzech latach im odjechał. Wszyscy wracają do MLS, zamiast grać w Europie. Klinsmann przestrzegał przed tym. 20 lat temu wszyscy piłkarze chcieli wyjechać, a teraz chętnych brakuje. W USA świetnie zarabiają, są blisko rodziny, mają jeden trening dziennie i dwa miesiące płatnego urlopu. Związek piłkarzy nakazuje jeden-dwa dni wolnego w tygodniu, to po co mają się męczyć i grać na Starym Kontynencie, pod presją kibiców i mediów? A z tym też trzeba się oswoić. Mecz w Trynidadzie pokazał jak ta presja potrafi przytłoczyć… Jak sobie z nią radzić? Przykład dali Polacy w ostatnich dziesięciu minutach meczu z Czarnogórą.
Rozmawiał Adrian Koliński
Follow @AdrianKoliski