Juventus pozbył się go bez żalu. Jeszcze przed kilkoma miesiącami regularnie zawodził w West Hamie, gdzie w 11 występach nie strzelił ani jednego gola! Wcześniej w oczach wszystkich kibiców skompromitował się podczas Euro 2016. Sezon 2017/18 należy jednak do niego. Simone Zaza regularnie zachwyca w Valencii i jest gotów walczyć o odkupienie w reprezentacji Włoch.
Latem 2013 roku wpadł w oko działaczom Juventusu. Klub wykupił połowę jego karty po świetnym sezonie w Ascoli w Serie B (18 goli w 35 występach), ale zdecydował się oddać go do Sassuolo. W ligowym średniaku napastnik wyrobił sobie markę. Nie imponował może skutecznością, ale dał się poznać jako waleczny zawodnik, który potrafi poświęcać się na rzecz zespołu.
W lipcu 2015 roku Juventus zakończył transferową sagę i wykupił Zazę za 18 milionów euro. Finaliści Ligi Mistrzów przeszli przebudowę – Turyn opuścili między innymi Carlos Tevez, Fernando Llorente i Kinglsey Coman. Razem z Zazą do klubu zawitali Paulo Dybala i Mario Mandzukic i to oni wraz z Alvaro Moratą stanowili o sile ataku.
Szybko okazało się, że Włoch jest ostatni w kolejce do gry. Szanse dostawał rzadko, ale kiedy już pojawiał się na murawie, to nie zawodził. Bramkę zdobył już w debiucie z Frosinone (1:1). Juventus zaliczał najgorszy start sezonu od lat, ale Massimiliano Allegri zdołał poukładać zespół.
Zaza trafił dwa razy w meczu 1/8 finału Pucharu Włoch z Torino (4:0), jednak najważniejszego gola strzelił w starciu z Napoli (1:0). Bramka zdobyta przez rezerwowego pozwoliła obrońcom tytułu odwrócić losy rywalizacji i zakończyć kolejny sezon z mistrzostwem Włoch.
Napastnik ogółem zagrał w 24 meczach wszystkich rozgrywek i zdobył 8 bramek. Ten solidny – jak na rezerwowego – dorobek zwrócił uwagę selekcjonera reprezentacji Włoch. To właśnie Antonio Conte dał Zazie szansę debiutu w narodowych barwach i regularnie na niego stawiał.
Podczas Euro 2016 był jednak rezerwowym. Pokazał się z dobrej strony w meczu ze Szwecją (1:0) – wszedł z ławki i wypracował bramkę Edera. W ćwierćfinałowym spotkaniu z Niemcami (1:1) Conte wpuścił go w ostatniej minucie dogrywki. Zaza strzelał jako drugi i po komicznym "dreptaniu" do piłki strzelił nad poprzeczką.
Oprócz napastnika pomylili się także Graziano Pelle, Leonardo Bonucci i Matteo Darmian, a Włosi po dramatycznej serii jedenastek przegrali 5:6 i zakończyli przygodę z turniejem. Zaza został jednak głównym winowajcą – w końcu wszedł specjalnie na rzuty karne i zmarnował próbę w iście spektakularnym stylu...
– Przepraszam, że zawiodłem wszystkich, którzy w nas wierzyli. Muszę wziąć odpowiedzialność za ten strzał i iść naprzód. Ten moment będzie mnie prześladował do końca życia... – komentował na gorąco Zaza.
Juventus latem 2016 roku wydał ponad 90 milionów euro za Gonzalo Higuaina i szybko stało się jasne, że dla Włocha nie ma już miejsca w Turynie. Został wypożyczony do West Hamu – rozegranie 20 spotkań w nowych barwach miał zagwarantować transfer definitywny.
Nigdy do tego nie doszło – Zaza nie strzelił nawet gola. W grudniu nabawił się kontuzji i został bez żalu zwrócony do Turynu. Juventus znów go wypożyczył – tym razem do Valencii. Znów na podobnych warunkach – po rozegraniu określonej liczby spotkań miał zostać automatycznie wykupiony za 16 milionów euro.
Nieoczekiwanie dla wszystkich Włoch szybko odnalazł się w La Liga. W lutym poprowadził Valencię do prestiżowej wygranej (2:1) z Realem Madryt, a w kwietniu zadowoleni z jego gry klubowi działacze sfinalizowali transfer. W sumie w kilka miesięcy Zaza zaliczył 20 występów i zdobył 6 bramek.
Prawdziwy przełom przyszedł jednak w ostatnich tygodniach. Zaza pod okiem Marcelino rozkwita i stworzył groźny duet snajperów z Rodrigo. Valencia gra efektowny, ofensywny futbol – po 10 kolejkach ma na koncie 27 goli, zaledwie o jednego mniej od Barcelony.
To właśnie klub ze stolicy Katalonii wyprzedza Nietoperze w tabeli. Zaza i spółka są też – obok Barcy i Atletico Madryt – jedynymi niepokonanymi w ligowej stawce. Osiągnięcia Włocha również wyglądają imponująco – w 10 meczach strzelił 9 goli. Właśnie zalicza serię 6 meczów z golem z rzędu.
We wrześniu został uznany najlepszym piłkarzem całej ligi, wyprzedzając Leo Messiego. Tylko Argentyńczyk ma na koncie więcej trafień (12) w La Liga niż Zaza. Włoch zawstydza za to słynne trio Realu Madryt. Ronaldo (1), Benzema (1) i Gareth Bale (2) w sumie trafili tylko cztery razy!
Świetna postawa sprawiła, że odżyła dyskusja o powrocie napastnika do reprezentacji Włoch. Fatalny rzut karny z Euro 2016 pozostaje jego ostatnim kontaktem z piłką w narodowych barwach. Po turnieju z kadrą rozstał się Antonio Conte, a jego następca Giampiero Ventura stawia na innych – głównie na Andreę Belottiego i Ciro Immobile.
Simone jest gotowy na powrót do kadry. W Hiszpanii odnalazł spokój. Valencia to idealny wybór – ten klub w niego wierzy!
Sam zainteresowany nie ma wątpliwości, że świetna forma w sezonie 2017/18 jest w największym stopniu zasługą szkoleniowca. Marcelino zrobił to, co nie udało się wcześniej Gary'emu Neville'owi, Pako Ayestaranowi i Cesare Prandellemu – sprawił, że Valencia gra nie tylko efektownie, ale przede wszystkim skutecznie.
W jego wariancie 4-4-2 błyszczą sprowadzeni latem Goncalo Guedes i Geoffrey Kondogbia, a Zaza świetnie uzupełnia się w ataku z dynamicznym Rodrigo. Wyniki są świetnie – po 9 kolejkach (1/4 sezonu) klub miał na koncie więcej punktów niż w analogicznym okresie... podczas mistrzowskiego sezonu 2003/04 za kadencji Rafaela Beniteza!
– Marcelino to silny trener z charakterem. Pomaga nie tylko mnie, ale wszystkim zawodnikom. Najbardziej podoba mi się to, że stawia na dialog, lubi tłumaczyć piłkarzom różne zagadnienia. Nie jest typem bezwzględnego generała – stawia na spokój – chwalił szkoleniowca Zaza.
Włoch wierzy, że Valencia podobne wyniki będzie osiągać także w dalszej części sezonu. Jeśli tak się stanie, to będzie mogła realistycznie myśleć o pierwszym od lat udziale w Lidze Mistrzów. Symptomy są optymistyczne, a rywale... zawodzą. Atletico Madryt gra w kratkę, a Sevilla w bezpośrednim starciu została rozbita aż 4:0.
Zaza z kolei jest na najlepszej drodze do odkupienia win i... historycznego wyniku. Włoscy napastnicy z reguły zawodzą w Hiszpanii, jednak snajper Valencii może nawiązać do osiągnięcia Christiana Vieriego. Były napastnik Atletico Madryt sezon 1997/98 zakończył z 24 golami i tytułem króla strzelców. Powtórzenie tego osiągnięcia byłoby wielką sztuką... Tylko co na to Leo Messi?