03 lis 2017 | Piłka nożna / Anglia

"Brakowało mi 8 cm ścięgna". Cazorla walczy o powrót do sprawności

BP

Osiem operacji, gangrena i skóra z tatuażem z ręki przeszczepiona na nogę. Santi Cazorla, piłkarz Arsenalu i reprezentacji Hiszpanii, walczy nie tyle o powrót na boisko, ale do normalnej sprawności. – Lekarz powiedział mi, że będzie dobrze, jeśli dam radę spacerować po ogrodzie z synem – przyznał wywiadzie dla "Marki".

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

"Pseudokibic też winny" – echa skandalicznego zachowania Evry

Na boisku pojawił się po raz ostatni ponad rok temu. Jego problemy trwają jednak dużo wcześniej. W sierpniu 2013 roku Hiszpania rozgrywała towarzyski mecz z Chile w Genewie. Cazorla musiał przedwcześnie opuścić plac gry z powodu kontuzji kostki, jakiej nabawił się po ostrym wejściu rywala. Od tamtego czasu ból towarzyszy mu niemal bez przerwy.

– Jakoś z tym sobie radziłem, gdy byłem rozgrzany. Jednak w przerwie, gdy organizm ochładzał się, do oczu napływały mi łzy – powiedział. W grudniu 2015 roku przeszedł operację więzadeł w lewym kolanie. Kłopoty z kostką go jednak nie opuszczają. Napędzała go chęć bycia ważną postacią w Arsenalu i przez kilka miesięcy mu się to udawało. Potem przyszła jednak seria operacji.

Hiszpan z czasem zaczął zdawać sobie sprawę, że jego podstawowym celem stał się nie powrót do gry, a uniknięcie inwalidztwa. Po roku od wspomnianej operacji kolana przeszedł zabieg ścięgna Achillesa tej samej, prawej nogi.

Trzy tygodnie przerwy, jaką przewidywano, przerodziły się prawdopodobnie w wyrok zakończenia kariery. Po miesiącu zdjęto mu szwy, ale rana otworzyła się. Spowodowało to kolejną operację, która zakończyła się identycznie. Przez rok przeszedł z tego powodu osiem operacji... W międzyczasie w ranę wdała się gangrena.

Santi Cazorla (fot. Getty)

"Kalwaria Cazorli" (fot. kiosko.net)

– Zmagałem się z okropną infekcją, która uszkodziła mi część kości piętowej i zaczęła "zjadać" ścięgno Achillesa. Brakowało osiem centymetrów – przyznał. Lekarze, widząc kontuzję Cazorli, łapali się za głowy. Doktor Mikel Sanchez, który zajmował się Cazorlą przyznał, że nigdy wcześniej nie spotkał się z takim przypadkiem. W maju podjął się ostatniej rekonstrukcji ścięgna.

Latem zawodnik przechodził rehabilitację, która w końcu była pozytywnym impulsem. Jednak ani on sam, ani nikt inny, nie wyznacza konkretnych terminów ewentualnego powrotu.

W listopadzie ubiegłego roku Arsenal przedłużył z nim kontrakt do czerwca 2018 roku. Nie zapominają o nim koledzy z kadry. – Teraz zdałem sobie sprawę, kto jest kim. Prawie każdego dnia dostaję wiadomości od Iniesty, Silvy, Villi… – powiedział.

Trudne chwile odcisnęły na nim piętno, jednak zdaje się nie tracić nadziei. Nie potrzebował pomocy psychologa. – Powiedzenie o tym wszystkim jest dla mnie ulgą. To nie była zwykła kontuzja, tak jak myślało wiele osób. Nikt we mnie nie wierzył, ale ja nie traciłem wiary, mimo że ból wciąż mnie nie opuszcza – wyznał.