{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Dudek w Stambule, sensacja na Camp Nou... Wielkie comebacki

Sobotnie starcie pomiędzy Borussią Dortmund a Schalke 04 przeszło do historii nie tylko niemieckiej piłki. Goście przegrywali już 0:4, by w ostatnich 30 minutach zdobyć cztery bramki i doprowadzić do remisu. Historia pamięta jednak kilka równie spektakularnych comebacków.
Derby Zagłębia Ruhry, około 80 tysięcy kibiców na stadionie i wysokie prowadzenie – czy można wymarzyć sobie lepszy scenariusz na tak prestiżowy mecz? Wątpliwe. I nawet gdy chwilę później goście zdobyli kontaktową bramkę, nic nie zwiastowało katastrofy. Borussia miała mecz pod kontrolą, a rywal zdawał się być kompletnie rozbity fizycznie i psychicznie. I wówczas jeszcze nikt nie spodziewał się, że piłkarze Domenico Tedesco ruszą w skuteczną pogoń i rzutem na taśmę, w piątej minucie doliczonego czasu gry, doprowadzą do remisu...
Jakich spektakularnych powrót kibice byli jeszcze świadkami w ostatnich latach?

Manchester United – Bayern Monachium 2:1 (0:1), 1999, finał Ligi Mistrzów
W ciepły, majowy wieczór na Camp Nou, Bawarczycy byli lepszym zespołem przed 90 minut podstawowego czasu gry. Co prawda strzelili tylko jednego gola, ale rywale kilkukrotnie ratowali się przed stratą kolejnego w heroiczny sposób. I pewnie do dziś nie potrafią wytłumaczyć tego, co wydarzyło się na przestrzeni raptem kilkudziesięciu sekund.
Najpierw po rzucie rożnym bramkarza pokonał Teddy Sheringam, a chwilę później tę sztukę powtórzył Ole Gunnar Solskjaer. Tym samym Czerwone Diabły zdołały w nieprawdopodobnych okolicznościach odwrócić losy spotkania.
Newcastle United – Arsenal 4:4 (0:4), 2011, Premier League
Podobnego comeback'u co Schalke dokonało kiedyś Newcastle. Sroki przegrywały przed własną publicznością 0:4 z Arsenalem, a pogoń rozpoczęli... 20 minut przed ostatnim gwizdkiem. Dwa gole Joey'a Bartona, trafienie Leona Besta oraz jedno Cheicka Tiote sprawiły, że gospodarze zdołali wyszarpać remis.

AC Milan – Liverpool FC 3:3, k. 2-3, 2005, finał Ligi Mistrzów
Kolejny finał Champions League, który miał niesamowity scenariusz. Do przerwy The Reds przegrywali 0:3 w Stambule i nic nie wskazywało na to, by sytuacja miała się zmienić. Piłkarze Carlo Ancelottiego grali jak z nut, prezentowali znakomitą skuteczność pod bramką strzeżoną pod bramką Jerzego Dudka i rzadko kiedy opuszczali połowę rywala.
Po zmianie stron najpierw jednak Didę strzałem głową pokonał Steven Gerrard, a potem Wyspiarze zdołali strzelić jeszcze dwa gole i wywalczyć dogrywkę. W niej świetnie spisał się Dudek, który prawdziwy popis dał dopiero w rzutach karnych, gdy obronił jedenastki wykonywane przez Serginho, Andreę Pirlo oraz Andrija Szewczenkę.
Angola – Mali 4:4 (2:0), 2010, Puchar Narodów Afryki
Jeszcze bardziej spektakularnie potoczył sie mecz Angoli z Mali w trakcie Pucharu Narodów Afryki w 2010 roku. Angola prowadziła do przerwy 2:0, a po zmianie stron poszła za ciosem. Ostatecznie w 74. minucie bramkarza Mali pokonał Manucho i na kwadrans przed końcem było 4:0...
Czy ktokolwiek spodziewał się wówczas, że zawodnicy Manuela Jose roztrwonią tę przewagę? Wątpliwe. I nawet po honorowym, wydawało się, trafieniu Seydou Keity nikt nie robił sobie nadziei na to, by doprowadzić do remisu. Dramat Angoli rozegrał się jednak na przestrzeni siedmiu minut i po dwóch golach w doliczonym czasie gry, rywale doprowadzili do remisu.