Amelia Brodka to czołówka światowej deskorolki. Od lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. Porozumiała się jednak z przedstawicielami Polish Skate Federation i – jeśli uzyska kwalifikację – w igrzyskach olimpijskich w Tokio będzie reprezentować Polskę. – Zrozumiałam, że może to być sport nie tylko dla mężczyzn – powiedziała w rozmowie ze SPORT.TVP.PL.
Maciej Rafalski, SPORT.TVP.PL: – Jak zaczęła się ta historia?
Amelia Brodka: – Polscy przedstawiciele skontaktowali się ze mną w tym roku i mam nadzieję na dalszą współpracę.
Do 2016 roku deskorolka działała na zupełnie innych zasadach. Współzawodnictwo odbywało się w wielu krajach – każdy zawodnik reprezentował siebie i sponsorów. Od lat dostaję zaproszenia na wiele prestiżowych imprez, nie tylko w USA, ale też w Australii, Szwecji, Hiszpanii i Chinach. Federacja międzynarodowa "World Skate" powstała dopiero w 2017 i nie jest to jeszcze jej ostateczny kształt.
– We wrześniu wystartowałaś w Chinach po raz pierwszy w koszulce reprezentacji Polski podczas Vert World Championship w Nanjing…
– Tak, po raz pierwszy w historii deskorolki zorganizowano też międzynarodowe mistrzostwa. Do tej pory reprezentowało się tylko swoich sponsorów. Dopiero teraz zaczyna się tworzyć krajowe reprezentacje. Po zdobyciu brązowego medalu byłam bardzo zadowolona, że mogę stać na podium w biało-czerwonych barwach.
– W Polsce deskorolka nie należy do najpopularniejszych sportów. Dlaczego wybrałaś akurat tę dyscyplinę?
– Piętnaście lat temu zobaczyłam kilkunastoletnią dziewczynę szalejącą na desce. To była "Lyn-Z" Adams Hawkins na zawodach X-Games w Pensylwanii. Wtedy zrozumiałam, że może być to sport nie tylko dla mężczyzn. Zaczęłam jeździć i zakochałam się w tym. Zaczęłam również startować w mniejszych i większych konkursach w Stanach, poznałam środowisko zawodowych skaterów, uczyłam się nowych trików. Teraz nie tylko jeżdżę codziennie, ale również promuję kobiecą deskorolkę poprzez Exposure – moja firmę non-profit. Kilka lat temu nakręciłam ponad godzinny film dokumentalny na temat miejsca i roli kobiet w tym sporcie.
– Jesteś pewna tego, że wystartujesz w Tokio?
– Nic nie jest pewne, ale będę się starać.
– Jeśli już się zakwalifikujesz, celem będzie medal?
– Tak naprawdę, na każdych zawodach najważniejsze dla mnie jest, aby swój program wykonać bezbłędnie, na najwyższym poziomie, jaki mogę osiągnąć. Czasami to przynosi medal, a czasami przejazd innych dziewczyn okazuje się lepszy. Poza tym, stopień trudności w każdych kolejnych zawodach jest coraz wyższy.
– Na którym miejscu sklasyfikowałabyś się na świecie?
– Jest sporo różnych rankingów, zależnie od kategorii i organizacji, które ustalają te klasyfikacje. W tym roku zdobyłam złoty medal w kategorii "park" w mistrzostwach Europy, trzy srebrne medale – dwa na "bowl" (specjalne betonowe wgłębienie przypominające pusty basen, w którym zawodnik wykonuje triki – red.) w Australii i Szwecji i jeden na "vert" w mistrzostwach Australii. Brązowe medale na "vert" (rampa w kształcie półokręgu, w której zawodnik zjeżdża z jednej pionowej ściany i, poprzez przejście przez płaszczyznę poziomą, wjeżdża na drugą, wykonując przy tym triki – red.) w Colorado i w Chinach. Poza tym, w wielu innych turniejach zajmowałam miejsce w pierwszej piętnastce.
– Jak postrzegasz rozwój twojej dyscypliny w Polsce? Jest coraz bardziej popularna, ale w mediach wciąż o niej cicho. Twój sukces z pewnością by to zmienił…
– Przedstawiciele Polish Skate Federation podkreślają, że powstają kolejne skateparki. Wielki wpływ na rozwój miałoby wybudowanie krytych obiektów. Zauważyłam, że deska staje się w Polsce coraz bardziej popularna, a nawet modna. Myślę, że sukcesy zawodników mogą stanowić inspirację dla młodych.
– Czy jesteś w stanie utrzymać się z deskorolki?
– Nigdy tego nie próbowałam. Skończyłam studia, zrobiłam film dokumentalny, prowadzę swoją fundacje. Nagrody pieniężne w zawodach czy czasami jakaś reklama to dodatkowe pieniądze. Sytuacja kobiet w deskorolce od trzech-czterech lat ciągle się poprawia.
– Jak wyglądają twoje przygotowania?
– Nie mam specjalnego planu przygotowań. Jeżdżę na desce codziennie i często chodzę na siłownie, ale są to raczej ćwiczenia wzmacniające ciało, zwłaszcza kolana i kostki. Przygotowania do każdej imprezy są inne. Wszystko zależy od obiektu, na którym będę startować, jego specyfiki. W Kalifornii, gdzie mieszkam, jest o tyle dobrze, że mam do dyspozycji mnóstwo skateparków. Bardzo szybko mogę znaleźć miejsca podobne do tych, w których mam rywalizować.
– Jakie są plany na przyszły rok? Chcesz przylecieć do Polski i spróbować sił w mistrzostwach kraju?
– Bardzo chciałabym przylecieć, spotkać się z rodziną. To jednak zależy od różnych czynników. Zobaczymy, co się wydarzy. Co do planów, jeszcze nie mam dokładnego terminarza. Wiem, że na pewno wystartuję w Szwecji i w Australii. Lubię tam rywalizować. Na Antypodach spotkałam wielu Polaków, którzy mówili, że to miłe, gdy na tablicy wyników pojawia się imię i nazwisko ich rodaczki…