Artur Szpilka po kontuzji ręki powoli wraca do treningów pod wodzą Andrzeja Gmitruka. W ringu powinniśmy go zobaczyć w lutym lub marcu przyszłego roku, a oczekiwanie na walkę sam zainteresowany umila sobie na wiele różnych sposobów. Jednym z nich było nagranie kilku scen do najnowszego filmu Władysława Pasikowskiego "Pitbull. Ostatni pies".
Szpilka na planie filmowym spotkał się w ringu z Dereckiem Chisorą, byłym pretendentem do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej. Brytyjczyk w 2012 roku przegrał walkę o pas czempiona federacji WBC z Witalijem Kliczko.
– Ja i Dereck to takie dwa odbezpieczone granaty, ale na szczęście obyło się bez ekscesów. Zachowaliśmy klasę, wszystko przebiegło profesjonalnie. Fajna przygoda, nowe doświadczenie. Co prawda chciałem zagrać gangstera, a nie pięściarza, ale wziąłem, co dawali – przyznał Szpilka w rozmowie ze SPORT.TVP.PL.
Bokserskich scen w kinie nie brakuje, ale w większości przypadków odgrywają je zawodowi aktorzy, a nie zawodowi pięściarze.
– Dlatego
u nas nie było wyreżyserowanych ciosów. Boksujemy całe życie, nie
udawaliśmy między linami. Bazowaliśmy na refleksie, oczywiście nie
uderzaliśmy z całej siły, ale kilka razy głowy nam odskoczyły. Nawet się
zmęczyliśmy, licząc duble to wyszło pięć, porządnie przeboksowanych
rund – zdradził.
Szpilka nie ukrywa, że ekipa na planie
zdjęciowym miałem pewne obawy co do tego, jak może się zakończyć
obecność obu panów między linami.
– Spotkały się dwa duże
chłopy, pięściarze, którzy do najpokorniejszych i najgrzeczniejszych nie
należą. Wystarczyła iskra, byśmy poszli na całość, pod koniec każdy z
nas nawet wyłapał kilka "strzałów", jednak skończyło się na śmiechu. To
pierwsza przygoda z kinem, ale na pewno nie ostatnia – zakończył Szpilka.