| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Do końca rundy jesiennej Lotto Ekstraklasy Legia Warszawa rozegra jeszcze trzy mecze, w tym sobotni z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Tymczasem w gabinetach myślą już o zimie, a ta będzie wyjątkowo gorąca. Dojdzie do sporych zmian kadrowych, które mogą zdefiniować pozycję klubu na najbliższe lata.
Na walizkach
Pewne jest, że Guilherme nie będzie jedynym zawodnikiem, który za chwilę opuści Łazienkowską. Wszystko wskazuje na to, że na wiosnę zabraknie Michała Pazdana. Nazwisko stopera reprezentacji Polski w kontekście transferu pojawia się właściwie co okienko, ale dotychczasowe próby znalezienia nowego pracodawcy były nieudane. Teraz zawodnik podpisał umowę z agencją Mariusza Piekarskiego i właściwie "siedzi na walizkach".
Policzone wydają się też dni Tomasza Jodłowca. Środkowy pomocnik od dłuższego czasu nie potrafi odnaleźć formy, którą imponował choćby za kadencji trenera Stanisława Czerczesowa. Niewykluczone, że "Jodła" powoli będzie zmierzał w kierunku sportowej emerytury. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu myślał o kadrze, dziś zastanawia się nad ofertą z pierwszoligowego Podbeskidzia. W okolicach rodzinnego Żywca wybudował dom i ten fakt mógłby skłonić go do przyjęcia propozycji z Bielska-Białej.
Jest również kilku innych zawodników, którzy z różnych powodów nie pasują do obecnej koncepcji. Dominik Nagy czy Michał Kopczyński niedawno stanowili o sile Legii, teraz grają głównie w trzecioligowych rezerwach. Z Danielem Chimą Chukwu najchętniej rozwiązano by kontrakt, bo okazał się transferowym niewypałem, a zarabia znacznie powyżej średniej. Podobnie jest w przypadku Hildeberto oraz Cristiana Pasquato. Żaden nie spełnia oczekiwań.
"Zmiany, zmiany, zmiany..."
Mija rok, odkąd Legia niespodziewanie pokonała Sporting 1:0 na zakończenie fazy grupowej Ligi Mistrzów, czym wywalczyła sobie awans do 1/16 finału Ligi Europejskiej. Aż trudno uwierzyć, jak na przestrzeni dwunastu miesięcy zmienił się ten zespół. Połowy z tamtej jedenastki już nie ma, a jeśli dodamy do tego kontuzjowanego Miroslava Radovicia, będących jedną nogą poza drużyną Pazdana i Guilherme oraz odsuniętego na boczny tor Kopczyńskiego, to okazuje się, że mamy do czynienia z zupełnie inną Legią.
Priorytety
A zmiany dopiero nadchodzą. O ile te personalne same w sobie są w futbolu naturalne, o tyle Dariusz Mioduski wraz z chorwacką ekipą chce kompletnie przemodelować politykę transferową. – Nie możemy sobie pozwolić na to, by mieć wystrzałowy jeden rok, a później cierpieć za to pięć lat czy wprowadzić klub w tarapaty, które spowodują, że będzie to decydowało o naszej przyszłości – mówił prezes w rozmowie z portalem futbolfejs.pl.
Do tego dodajmy brak awansu do europejskich pucharów, co oczywiście odcisnęło swe piętno na legijnych finansach. Oznacza to mniej więcej tyle, że głośnych nazwisk w Warszawie nie ma się co spodziewać. Graczy, którzy odeszli lub za moment to zrobią, zastąpią młodsi zawodnicy, będący u progu swoich karier. Głównie z Bałkanów, bo obecna ekipa odpowiadająca za pion sportowy ma tam znakomite kontakty.
– Nie da się ukryć, że na piłkarzy z Dinama Zagrzeb raczej nie będzie nas stać. Oni odchodzą do zachodnich klubów za kilka, a nawet kilkanaście milionów euro. Ale to nie znaczy, że nie możemy sięgnąć po innych utalentowanych graczy – stwierdził trener Romeo Jozak. Przykładem może być tu Luka Capan, 22-letni stoper NK Lokomotiva, były reprezentant Chorwacji do lat 21. Właśnie on mógłby zastąpić Pazdana.
Gra o dużą stawkę
Legia monitoruje też krajowe podwórko. "Przegląd Sportowy" poinformował o zainteresowaniu Fiodorem Cernychem, skrzydłowym Jagiellonii Białystok, który w czerwcu przyszłego roku będzie wolnym zawodnikiem. Naturalnie zainteresowanie budzą też piłkarze lidera tabeli – Górnika Zabrze. Więcej szans dostanie z pewnością Sebastian Szymański, który niedawno przedłużył kontrakt do 2022 roku.
Mioduski w wywiadach wielokrotnie podkreślał, że chcąc myśleć o skutecznej walce w europejskich pucharach, trzon kadry musi powstać właśnie zimą, bo latem nie ma już czasu na zgranie. Jozak cieszy się tak dużym zaufaniem prezesa, że w kwestii budowy zespołu ograniczają go właściwie tylko (i aż)... pieniądze. – Pracujemy nad tym, by jakość drużyny została utrzymana, a nawet zwiększona. Myślę tu o wszystkich pozycjach – zdradził Chorwat.
Margines błędu jest jednak bardzo mały. To, czym Legia zdystansowała konkurencję po awansie do Champions League, zostało w dużej mierze zaprzepaszczone przez brak choćby Ligi Europejskiej w trwającym sezonie. Następna pomyłka może skutkować nie tylko brakiem mistrzostwa Polski, ale przede wszystkim bolesnym spadkiem w europejskiej hierarchii.