Ostatnie miejsce w grupie Ligi Mistrzów i koniec przygody z europejskimi pucharami. Kiedy Monaco przegrywało na własnym boisku z Troyes 0:2, wydawało się, że zapaść trwa. Piłkarze Leonardo Jardima potrafili jednak odwrócić losy meczu i wygrać 3:2, w czym swój udział miał Kamil Glik.
Mecz z beniaminkiem był znakomitą okazją żeby zapomnieć o kiepskim występie w Champions League. Tam Monaco zdobyło zaledwie dwa punkty, a w środę przegrało wysoko – 2:5 z Porto.
Troyes okazało się jednak wymagającym rywalem, który z zimną krwią wykorzystał błędy... Danijela Subasicia. Tak się złożyło, że to był bardzo zły dzień bramkarza Monaco. Najpierw odbił piłkę pod nogi Suk Hyun-Juna, który z bliska kopnął do siatki. Na początku drugiej połowy popełnił jeszcze większy błąd. Po wyjściu z bramki poza pole karne, trafił piłką wprost w nadbiegającego Hyun-Juna i gol był już tylko formalnością. Mistrz przegrywał z beniaminkiem 0:2...
Monaco próbowało odrobić straty i z pomocą przyszedł piłkarz Troyes. Piłka po dośrodkowaniu ze skrzydła niefortunnie odbiła się od Mathieu Deplagne'a i wpadła do siatki obok zaskoczonego bramkarza. Gospodarze nacisnęli jeszcze mocniej i przyszły cztery cudowne minuty rezerwowego Guido Carrillo. Argentyńczyk najpierw ładnym szczupakiem wykorzystał dokładną centrę Joao Moutinho. Chwilę później po rzucie wolnym, Kamil Glik skontrował piłkę na piąty metr, a tam Carrillo dopełnił formalności.
Nasza ocena – 6,5 (skala 1-10)
Ich nie dogonią?
Wygrana z Troyes nie pozwoliła jednak Monaco zbliżyć się do PSG. Lider tabeli pokonał na Parc des Princes Lille 3:1. Na gole Angela di Marii i Javiera Pastore odpowiedział Anwar El-Ghazi.
W ostatniej minucie wynik podwyższył Kylian Mbappe, który wykorzystał wycieczkę bramkarza gości w pole karne rywali. Francuz przejął piłkę wybitą przez Marquinhosa i popędził w stronę pustej bramki. Nikt nie zdołał go dogonić... PSG ma dziewięć punktów przewagi nad wiceliderem.