W najbliższy weekend czekają nas pierwsze w tym sezonie zawody Pucharu Świata w lotach narciarskich. Kamil Stoch na skoczni Kulm powalczy o przedłużenie serii zwycięstw i zarazem pierwszą wygraną na tym obiekcie. Niegdyś na mamutach głównie się męczył, jednak bardzo pomogła mu praca ze Stefanem Horngacherem.
Na początek dwa wspomnienia z Bad Mitterndorf, z mistrzostw świata w lotach. Styczeń 2006 roku, Stoch debiutuje na mamucie. Nie daje rady wejść do drugiej serii konkursu indywidualnego, a w "drużynówce" skacze zaledwie 137,5 metra.
– Czekałem bardzo na ten debiut na mamuciej skoczni i muszę przyznać, że skoki na takim obiekcie to niezapomniane przeżycie. Niestety wyniki jakie uzyskałem nie mogą mnie cieszyć. Trochę zjadła mnie chyba trema, za bardzo chciałem, a na mamucie nie można przedobrzyć, bo to kończy się źle (...). Miałem dobre warunki, ale zepsułem skok – powiedział 19-letni wówczas zawodnik.
Dziesięć lat później w Austrii ponownie organizowano najbardziej prestiżowe zawody w lotach. Polak skoczył w kwalifikacjach zaledwie 134,5 metra i sensacyjnie nie załapał się do pierwszej serii. – Kwalifikacja dziś nie była żadnym szczególnym osiągnięciem – przyznał Łukasz Kruczek. – Niestety, Kamil oddał najgorszy dziś skok właśnie w kwalifikacjach – dodał.
Rozwój na mamutach pod wpływem Horngachera
Oczywiście to tylko złe wspomnienia. W Tauplitz stał na podium w 2012 roku – zajął wówczas trzecie miejsce. Na skoczniach mamucich triumfował dwukrotnie. W 2011 roku wygrał w pamiętnym konkursie w Planicy, gdy po raz ostatni w PŚ wystąpił Adam Małysz. Na drugie zwycięstwo musiał czekać do ubiegłego sezonu i zakończenia rywalizacji w Raw Air w Vikersund. Szczególnie smakowało także poprawienie rekordu Letalnicy w Planicy – 251,5 metra.
Liczbowo jego osiągnięcia na skoczniach mamucich nie powalają. Dwa na 26 zwycięstw w Pucharze Świata, cztery z 51 miejsc na podium. Jednak praca ze Stefanem Horngacherem sprawiła, że lata coraz lepiej. – Kamil bardzo poprawił się jako lotnik – powiedział po zwycięskim konkursie w Vikersund.
W 2005 roku Austriak, jeszcze jako trener polskiej kadry B, przyczynił się do... triumfu Adama Małysza w Bad Mitterndorf. Mistrz z Wisły opisał tę sytuację na łamach "Przeglądu Sportowego".
"Na treningach wygrywałem jak chciałem. Skakałem w starym, wysłużonym, ale bardzo mi pasującym czarnym kombinezonie. Na zawody założyłem lśniący od nowości czerwony i... zająłem trzecie miejsce. Przyszedł Stefan i zapytał, co mi strzeliło do głowy ze zmianą stroju? Tłumaczyłem, że wziąłem nowy kombinezon, bo czarny jest wyskakany, przepuszcza powietrze i zawsze jest lepiej startować w nowym, niewysłużonym sprzęcie. Stefan pokręcił głową i powiedział, żebym następnego dnia założył czarny. Wygrałem".
Małysz nie był uznawany za "speca" od lotów (brak medalu na mistrzostwach w tej specjalności), ale gdy był w formie, nikt nie mógł go pokonać. Najlepszym przykładem jest finałowy weekend Pucharu Świata w Planicy w 2007 roku, kiedy wygrał trzy konkursy.
Znakomita dyspozycja Stocha, w połączeniu z rozwojem, jaki dokonał się w jego skokach na największych obiektach, pozwalają patrzeć z dużym optymizmem zarówno na konkursy w Kulm, jak i mistrzostwa świata w Oberstdorfie, które zaplanowane są na 19-21 stycznia.
Właśnie mistrzostwo świata w lotach jest jedyną małą perłą, której brakuje w "koronie" Stocha. Wygrał cztery najważniejsze trofea – mistrzostwo świata, olimpijskie, Puchar Świata i Turniej Czterech Skoczni. Jedynym skoczkiem, który triumfował w tych wszystkich zawodach, a także został najlepszym lotnikiem, był Matti Nykaenen.
Terminarz przed igrzyskami olimpijskimi w Pjongczangu (8-19 lutego):
12-14 stycznia – PŚ: Tauplitz/Bad Mitterndorf (TVP1)
19-21 stycznia – MŚ w lotach: Oberstdorf (TVP1, SPORT.TVP.PL, aplikacja)
26-28 stycznia – PŚ: Zakopane (TVP1, SPORT.TVP.PL, aplikacja)
2-4 lutego – PŚ: Willingen (TVP1)