– Otrzymał wynagrodzenie za ciężką, długą pracę. Czuję w tej chwili słabość w kolanach i miękkie serce – powiedział Christian Nielsen, który komentował dla norweskiej telewizji sobotnie zmagania na Kulm. Andreas Stjernen w wieku 29 lat odniósł pierwsze zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata i po wielu sezonach starań powtórzył osiągnięcie swojego ojca – Hroara.
– To niezwykły dzień. Byłem trochę zdenerwowany, gdy usłyszałem, że Tande skoczył tak daleko... – opowiadał Stjernen niedługo po premierowym zwycięstwie. Współlokator z hotelowego pokoju zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko – w drugiej serii osiągnął 240,5 metra i prowadził. Stjernen – jako lider na półmetku – skakał ostatni. – Byłem podekscytowany, gdy był na belce. Wszystko było na jego barkach. Poradził sobie jednak niesamowicie dobrze – zachwycał się trener Alexander Stoeckl.
Mniej niż pół metra za Żyłą...
Stjernen potwierdził, że jest jednym z czołowych specjalistów od lotów. Pięciokrotnie stawał na podium Pucharu Świata, w tym trzykrotnie na mamucie, choć przecież zmagania na tych obiektach stanowią w kalendarzu zdecydowaną mniejszość. – Mamy technikę, która dobrze pasuje do lotów. Jesteśmy na dobrym szlaku. Z niecierpliwością czekam na niedzielę i kolejne zawody – zapowiedział zwycięzca. I trudno mu się dziwić. Wysoka forma sprawia, że ma realne szanse, aby znaleźć się w drużynie na mistrzostwach świata w Oberstdorfie. Norwegowie będą zaś zdecydowanymi faworytami tej rywalizacji.
29-latek ma w dorobku jeden medal wielkiej imprezy – w marcu wywalczył srebro wraz z drużyną w Lahti. Podczas fińskiego czempionatu osiągnął wysoką formę, która nieomal skutkowała indywidualnymi krążkami. Na normalnym obiekcie był piąty. Zmagania na dużej skoczni skończył czwarty, tracąc do trzeciego Piotra Żyły tylko 0,6 punktu. Miejsce tuż za podium zajął też w klasyfikacji końcowej – ważnego szczególnie w Norwegii – Raw Air. Pechowcem nie będzie się jednak nazywał po sobotnim konkursie. Wreszcie wygrał i powtórzył wyczyn ojca.
Wygrał w Trzech Króli
33. Turniej Czterech Skoczni płynął pod znakiem rywalizacji Jensa Weissfloga i Mattiego Nykanena. Niemiec wygrał w Garmisch-Partenkirchen, a Fin w Innsbrucku. W klasyfikacji generalnej prowadził ten pierwszy i w Bischofshofen obronił przewagę. Zanim jednak zagrano hymn NRD, wyjątkową chwilę przejął Hroar Stjernen. Niespełna 25-latek stanął na najwyższym stopniu podium konkursu. W całej imprezie zajął dziewiątą pozycję, choć na Bergisel był... 31. – To były inne czasy. Ciężko to porównać. Ja przez całą karierę zarobiłem tyle, co Andreas za jedno miejsce na podium – opowiadał w marcu, gdy jego Andreas był drugi w Trondheim.
– Jest diabłem, który lata – charakteryzuje syna Hroar. W sobotę, po premierowym zwycięstwie, nie krył radości. – To większa wygrana niż ta, którą ja odniosłem. Wspaniały triumf – powiedział norweskim mediom. Andreas wychował się podpatrując ojca. – Kiedy byłem mały mój tata jeszcze skakał, ale zacząłem się go domagać – aby był przy mnie – i jego kariera się rozluźniła – śmiał się niedawno 29-latek, który w lipcu sam został tatą. Życiowa partnerka Elisabeth Sundnes urodziła mu córkę Ellę. – Teraz jest dorosły. Ma rodzinę i dzieci. Jest bardziej świadomy tego co robi, jak spędza czas – zaznacza Hroar, pytany o powody lepszej dyspozycji syna.
Następne