O talencie Ronaldinho zostało powiedziane i napisane wszystko. Nie brakuje jednak głosów, że gdyby Brazylijczyk trochę bardziej przyłożył się do treningów i ciężej pracował, mógłby utrzymać się na szczycie przez dłuższy czas. Z profesjonalnego futbolu zrezygnował dopiero teraz, ale patrząc na jego ostatnie lata gry, można powiedzieć, że koniec nastąpił już znacznie wcześniej.
W rytmie flamenco
Był łączony z takimi drużynami jak Blackburn Rovers i Los Angeles Galaxy. Niektórzy eksperci zapowiadali także jego powrót do Gremio, gdzie rozpoczynał piłkarską karierę. Ronaldinho rzeczywiście wybrał Brazylię, ale zdecydował się na transfer do Flamengo.
Rozpoczął bardzo dobrze – od triumfu w Taca Guanabara, zdobywając dwa gole w dwumeczu z Boavistą. Jeden z nich był niezwykłej urody. Ronaldinho zaprezentował to, czym przez lata wyróżniał się na europejskich boiskach – precyzyjny strzał z rzutu wolnego.
27 lipca pokazał kolejną cząstkę ogromnego talentu. Flamengo przegrywało z Santosem 0:3 po 30 minutach spotkania. Ronaldinho poprowadził jednak swój zespół do triumfu 5:4, odrabiając stratę i samemu zdobywając trzy bramki.
Pożegnanie z klubem nastąpiło niecały rok później. Piłkarz nie pojawił się na treningach przez kilka dni, a później zarzucił władzom, że nie wypłacały mu pensji przez cztery miesiące. Z tego powodu zdecydował się rozwiązać kontrakt, znajdując nowy klub po kilku dniach.
Przebłysk formy
Z Atletico Mineiro podpisał półroczny kontrakt. Numer 10 był już zajęty przez Guilherme, więc wybrał 49 w hołdzie dla matki, która urodziła się w 1949 roku. Pierwszego gola strzelił 23 lipca z rzutu karnego w spotkaniu przeciwko Nautico.
Był to bardzo udany okres dla drużyny oraz samego zawodnika. Atletico zakończyło sezon na drugim miejscu i zakwalifikowało się do Copa Libertadores. Ronaldinho został natomiast wybrany najlepszym piłkarzem ligi.
Pasmo sukcesów nie zakończyło się w kolejnych rozgrywkach. Klub triumfował w Campeonato Mineiro, a także pierwszy raz w historii sięgnął po puchar dla najlepszego klubu w Ameryce Południowej. Zwycięstwo nie przyszło jednak łatwo. Po pierwszym półfinałowym meczu Atletico przegrywało 0:2 z Newell’s Old Boys, ale zdołało odrobić straty w rewanżu i triumfować po rzutach karnych. Identyczna sytuacja miała miejsce w finale z paragwajską Olimpią. Po remisie w dwumeczu do rozstrzygnięcia potrzebna była seria "jedenastek".
Dobra gra poskutkowała tytułem najlepszego zawodnika w Ameryce Południowej, ale w 2014 roku ponownie rozwiązał kontrakt – tym razem za porozumieniem stron.
Złe miłego początki
Jako piłkarz bez kontraktu Ronaldinho miał kilka nietypowych ofert, między innymi z nowopowstałego klubu w indyjskiej lidze – Chennai Titans. Zdecydował się jednak podpisać umowę z meksykańskim Queretaro. Tym razem pierwsze dni w zespole nie były tak udane jak w poprzednich klubach. W debiucie Brazylijczyk spudłował z rzutu karnego.
Z czasem było jednak coraz lepiej. Były zawodnik Barcelony zdołał wprowadzić drużynę do półfinału fazy play-off ligi meksykańskiej. Wcześniej otrzymał owację na stojąco na Azteca Stadium, gdzie Queretaro grało z Americą. Spotkanie zakończyło się wynikiem 4:0 dla gości, a Ronaldinho zdobył dwie bramki.
– Miałem owację na Bernabeu, a teraz tutaj. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że to się wydarzy. To wszystko sprawia, że jeszcze bardziej czuję się w Meksyku jak w domu – stwierdził piłkarz.
Te słowa – jak się okazało półtora miesiąca później – nie były do końca prawdziwe. Ronaldinho w czerwcu 2015 roku ogłosił odejście z klubu. – Zawsze będziecie w moim sercu. Byłem dumny, nosząc koszulkę waszego klubu i broniąc jego barw – powiedział, dziękując kibicom za wsparcie.
Czarodziej bez księgi zaklęć
Ostatni powrót do ligi brazylijskiej przypadł na 11 lipca 2015 roku. Ronaldinho chciał jeszcze raz udowodnić, że wciąż może czarować i wyróżniać się na boisku. Z Fluminense podpisał 18-miesięczny kontrakt, ale już we wrześniu zdecydował się go rozwiązać.
Wystąpił zaledwie w dziewięciu meczach i w tym czasie nie udało mu się zachwycić kibiców. Był przez nich bardzo krytykowany, co spowodowało, że nie chciał dłużej pojawiać się na boisku.
– Zawodnik powiedział nam, że nie jest w stanie zaprezentować odpowiedniego poziomu i źle się z tym czuje. Nie rozmawialiśmy o jego zakończeniu kariery. W wypadku piłkarza takiego kalibru trudno o tym mówić. Był zawsze spektakularny – jako zawodnik i człowiek – powiedział dyrektor sportowy klubu, Mario Bittencourt.
Przez ostatnie dwa lata Ronaldinho prezentował się jedynie w meczach charytatywnych i pokazowych. Wziął udział m.in. w El Clasico, w którym zagrały legendy Barcelony i Realu Madryt. Kataloński klub wygrał 3:2, a Brazylijczyk asystował przy wszystkich trafieniach jego zespołu.
Przez pewien czas piłkarz miał jeszcze nadzieję, że uda mu się znaleźć zatrudnienie. – Jeżeli jakiś klub zechce mnie bez treningów, to jestem w stanie grać jeszcze w piłkę – stwierdził w rozmowie z "The Independent". Chętni się jednak nie pojawili, więc postanowił zakończyć piłkarską karierę – z uśmiechem, jaki towarzyszył mu przez całą przygodę z futbolem.
Następne