Kamil Stoch niespodziewanie nie znalazł się w drugiej serii konkursu Pucharu Świata w skokach narciarskich. W przeszłości Polakowi zdarzały się podobne wpadki. Z wyjątkiem sezonu 2015/16 były one jednak jednorazowe, dlatego w sztabie szkoleniowym panuje spokój. – Zachowujemy rytm, który mamy od początku sezonu. Jedziemy do Willingen w najmocniejszym składzie – stwierdził Stefan Horngacher po zawodach na Wielkiej Krokwi.
Stoch trafił w niedzielę na trudne warunki. Lider Pucharu Świata skoczył tylko 108,5 metra i nie zakwalifikował się do drugiej serii. Dwukrotny mistrz olimpijski stracił pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej na rzecz Richarda Freitaga. Niemiec wyprzedza go jednak tylko o cztery punkty.
"Błąd na progu"
– Popełniłem jakiś błąd. Ten skok był trochę spóźniony. Dostałem za dużo powietrza zaraz za progiem, a później nie było go w ogóle. Przez to wytraciłem całą prędkość – stwierdził skoczek z Zębu.
– Kamilowi często przydarza się ten błąd na progu. W normalnych warunkach mógłby polecieć daleko nawet po takim wybiciu, ale tym razem się nie udało – analizował Horngacher.
W sztabie szkoleniowym panuje spokój, bo Stoch skakał świetnie przez cały weekend. Nie wyszła mu tylko jedna próba – w konkursie indywidualnym. – Dobrze wie, że to był przypadek, zdaje sobie sprawę, że jest w wysokiej formie i kolejne zawody będą jego – ocenił Adam Małysz.
Willingen papierkiem lakmusowym
Kiedy po raz ostatni Stocha zabrakło w drugiej serii konkursowej? Trzeba się cofnąć do sezonu 2015/16, który był słaby w wykonaniu polskich skoczków. Wtedy zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni trzykrotnie nie kwalifikował się do konkursów. Wpadki przydarzyły mu się w Lahti, Vikersund i Niżnym Tagile.
Polak zajmował odległe miejsca w Lillehammer (47. miejsce), Bischofshofen (33. miejsce) i Sapporo (41. miejsce). Ostatecznie zebrał tylko 295 punktów w Pucharze Świata i zajął 22. miejsce w klasyfikacji generalnej.
Słabsze występy zdarzały się też Stochowi w udanych sezonach. W roku olimpijskim zabrakło go w "30" na inaugurację w Klingenthal. Wtedy nie wyszły mu też zawody w Zakopanem, gdzie zajął 17. miejsce. Sztab szkoleniowy zadecydował wówczas, że najlepszy zawodnik opuści konkursy w Sapporo. To okazało się świetną decyzją, bo w Willingen późniejszy mistrz olimpijski wygrał dwa konkursy i złapał pewność siebie przed igrzyskami olimpijskimi w Soczi.
– Nikt nie jest doskonały i nie jest maszyną. Każdy ma prawo popełnić błąd. Wystarczy mała pomyłka i nie ma już czasu na poprawę, żeby się cofnąć i zrobić coś drugi raz – zakończył aktualny wicelider Pucharu Świata.
Szansa do rehabilitacji już w najbliższy weekend w Willingen. Zawody przedolimpijskie są zazwyczaj dobrą wróżbą przed igrzyskami. Pokazują to historie Gregora Schlierenzauera (dwa brązowe medale w Vancouver), Simona Ammanna (dwa złote medale w Vancouver), Andreasa Koflera (srebrny medal w Turynie), Mattiego Hautamaekiego (srebrny medal w Turynie i brązowy w Salt Lake City) i Adama Małysza (srebrny i brązowy medal w Salt Lake City). Transmisje z Willingen w TVP1.
Następne