– Cały system antydopingowy ucierpiał na wiarygodności po tym, co się stało w Soczi, jednak nie sądzę, by ta sytuacja powtórzyła się w Pjongczangu – ocenił dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej, Michał Rynkowski.
Rynkowski zaznaczył, że w Rosji w czasie poprzednich zimowych igrzysk "mieliśmy do czynienia z systemowym stosowaniem dopingu i zorganizowanym stosowaniem dopingu, pod płaszczykiem rządowych organów". – Na pewno była to sytuacja bez precedensu, co wpłynęło mocno na działanie MKOl i Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) – wspomniał.
– Po tym, co stało się w Soczi cały system antydopingowy ucierpiał na wiarygodności – podkreślił, ale zaznaczył, że nie sądzi, iż sytuacja może się powtórzyć w rozpoczynających się w piątek igrzyskach w Pjongczangu.
– Mamy do czynienia z Koreańczykami – nie spodziewałbym się – żeby mieli takie samo podejście jak Rosjanie. Poza tym myślę, że i władze MKOl, i Światowa Agencja Antydopingowa będą bardzo dogłębnie patrzyły na ręce i organizatorom, i także osobom, które realizują działania antydopingowe w Pjongczangu – tłumaczył.
Rynkowski zwrócił uwagę, że na zlecenie MKOl przed samymi igrzyskami została przeprowadzona dość duża liczba badań, co mogłoby świadczyć o tym, że ci zawodnicy, którzy zostali do startu dopuszczeni podlegali kontroli antydopingowej.
– Natomiast nie możemy nigdy wykluczyć sytuacji, że jakiś zawodnik zostanie złapany na dopingu. Na pewno sytuacja dopingowiczów dzisiaj jest trudniejsza niż jeszcze parę lat temu, jednak cała społeczność antydopingowa ma jeszcze wiele do zrobienia i całe środowisko sportowe dlatego, że w interesie samego środowiska sportowego jest, żeby skutecznie walczyć z dopingiem. Jest sporo do zrobienia dlatego, że są kraje na świecie, w których system antydopingowy nie funkcjonuje albo funkcjonuje w sposób bardzo szczątkowy, co nie umożliwia nam danie gwarancji, że zawodnicy pochodzący z danego kraju grają uczciwie – podsumował dyrektor POLADA.