{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Pjongczang 2018: Polacy bronią się przed wirusem

Wirus panujący w Pjongczangu zbiera żniwa. Organizatorzy poinformowali w sobotę o kolejnych jedenastu zarażonych osobach. Liczba zainfekowanych wzrosła do 139. Biało-czerwoni skutecznie bronią się przed infekcjami, ale ostrożności nigdy za wiele. – Zaostrzyliśmy środki bezpieczeństwa – poinformował doktor Aleksander Winiarski.
Pjongczang: sprawdź harmonogram startów Polaków
Pierwsze przypadki zachorowań odnotowano w Pjongczangu w środę. Wtedy poinformowano o 42 zainfekowanych osobach. Dzień później było jeszcze gorzej, bo zarażone zostały 54 osoby.
Wirus nie jest groźny, ale mocno utrudnia przygotowania do imprezy czterolecia. Powoduje wymioty i biegunkę. W piątek poddano kwarantannie 1200 pracowników ochrony. Organizatorzy musieli wezwać personel wojskowy, by ich zastąpić.
Na szczęście problemy dotychczas omijały sportowców. Żaden z uczestników igrzysk nie zgłosił problemów ze zdrowiem. Zawodnicy są przezorni, bo podczas ostatnich mistrzostw świata w lekkoatletyce w Londynie wirus uniemożliwił start m.in. kandydatowi do medalu – Isaakowi Makwali.
Komitet organizacyjny igrzysk olimpijskich poinformował, że kilka agencji współpracowało w celu stłumienia skutków epidemii. Testowano jakość wody oraz przeprowadzano inspekcje w restauracjach, hotelach, pomieszczeniach dla pracowników i obiektach olimpijskich.
Sportowcy dbają jednak o higienę we własnym zakresie. Polscy skoczkowie noszą rękawiczki nawet w zamkniętych pomieszczeniach. Witają się w nich i żegnają. To zalecenie Stefana Horngachera.
– Jeśli zawodnik miałby zachorować teraz, to byłaby tragedia, dlatego zaostrzyliśmy środki bezpieczeństwa – stwierdził doktor Winiarski, lekarz reprezentacji Polski.