Tina Weirather ma za sobą udane igrzyska olimpijskie. Zawodniczka z Liechtensteinu wywalczyła brąz w supergigancie, a w środowym zjeździe znalazła się tuż za podium. 28-latka kontynuuje rodzinne tradycje w narciarstwie alpejskim. Wujek i matka wywalczyli w latach 70. i 80. sześć medali IO.
Liechtenstein to szóste najmniejsze państwo na świecie. Większą powierzchnię ma stolica Stanów Zjednoczonych – Waszyngton. Na 160 tysiącach metrów kwadratowych mieszka zaledwie 37 tysięcy osób. Wśród nich są jednak wybitne jednostki, które odnoszą sukcesy na zimowych igrzyskach olimpijskich.
W przeszłości zawodnicy reprezentujący księstwo wywalczyli dziesięć medali na imprezie czterolecia. W klasyfikacji wszech czasów kraj Weirather jest na dwunastym miejscu.
Osiem lat na marne
Medal 28-latki nie jest wielką niespodzianką. Alpejka przed rokiem wywalczyła srebro w supergigancie na mistrzostwach świata w Sankt Moritz. W Pjongczangu również była wymieniana w gronie kandydatek do podium.
Droga do tego sukcesu nie była jednak usłana różami. Weirather debiutowała na igrzyskach w Turynie, gdzie zajęła 33. miejsce w supergigancie i nie ukończyła zjazdu. Cztery lata później wywalczyła kwalifikację, ale do Vancouver ostatecznie nie pojechała. Wszystko przez kontuzję kolana, która wyłączyła ją z udziału w zawodach na kilka miesięcy.
Sytuacja powtórzyła się w Soczi. Zawodniczka z Liechtensteinu pojechała na imprezę czterolecia, ale upadek na treningu zniweczył jej przygotowania. Nie była w stanie rywalizować i musiała wycofać się z supergiganta i zjazdu.
Potęga w rodzinie
Ciekawa jest jednak historia rodziny Weirather. Matka Tiny wywalczyła cztery olimpijskie krążki, a wujek dwa. Oznacza to, że siedem z dziesięciu medali jest udziałem jednej rodziny z Liechtensteinu.
– Wszystkiego nauczyła mnie mama. Moi rodzice byli sportowcami, dlatego od początku miałam przewagę. Od 16 roku życia igrzyska stały się moim celem. Chciałam zostać kolejną świetną alpejką z Liechtensteinu – stwierdziła.
Hanni Wenzel (matka Weirather) pierwszy medal wywalczyła w Innsbrucku, gdzie zajęła trzecie miejsce w slalomie. Cztery lata później była jedną z gwiazd igrzysk. W Lake Placid okazała się najlepsza w slalomie i slalomie gigancie. Do dwóch krążków dołożyła też srebro w zjeździe.
Rodzinny dorobek powiększył w Lake Placid wujek Andreas Wenzel, który był drugi w slalomie gigancie. Z pustymi rękoma nie wrócił też cztery lata później, kiedy był trzeci w tej samej konkurencji.
Medal Tiny Weirather nie musi być ostatnim rodzinnym skalpem. Zawodniczka prawdopodobnie wystartuje za cztery lata w Pekinie, gdzie będzie mogła powiększyć pokaźny dorobek...