{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Kowalczyk po finale: Rosjanki najadły się wcześniej...

Justyna Kowalczyk i Sylwia Jaśkowiec na siódmym miejscu zakończyły sprint drużynowy na igrzyskach w Pjongczangu. Obie panie po finałowym biegu nie kryły zadowolenia z wyniku. – Po tych wszystkich perypetiach, które przeszłyśmy, bardzo cieszymy się z tego występu – przyznała Kowalczyk w rozmowie z Filipem Czyszanowskim, dziennikarzem TVP Sport.
HISTORYCZNY WYCZYN BJOERGEN. KOLEJNY MEDAL NORWEŻKI
Kowalczyk o finale:
– Bardzo dobry wynik. Zostawiłyśmy przecież w tyle Francuzki, Niemki oraz Rosjanki, które – jak się okazało na ostatnich zmianach – jednak najadły się wcześniej.
Kowalczyk o półfinale i starciu z Włoszką:
– Takie są sprinty, jest kontaktowo, nawet tego nie pamiętam, coś się
podziało, ale musiałabym zobaczyć to w telewizji. Jest mało miejsca, a muszą
się zmieścić zawodnicy, narty, ich kije i to czasem prowadzi do wypadków.
Kowalczyk o tym, co było najtrudniejsze:
– Da mnie ten moment był wczoraj, gdy zobaczyłam listy startowe i kto będzie biegł na mojej zmianie. Tak zastanawiałam się, jak bardzo to będzie bolało i się nie rozczarowałam (śmiech).
Kowalczyk o tym, czy starczy jej sił na bieg na 30 km stylem klasycznym:
– Jakoś starczy, a na ile to zobaczymy. Zobaczymy jak mocne będą moje rywalki, a jak pokazują wcale sił im nie ubywa, a wręcz przybywa.
Jaśkowiec o finale:
– Szczęśliwa siódemka, piękna praca zespołowa. Stwierdziłyśmy, że jak przejdziemy eliminacje, to w finale pójdziemy na żywioł i na tym żywiole wywalczyłyśmy rewelacyjne, siódme miejsce. I to po tych naszych przejściach oraz w tym naszym wieku.
Jaśkowiec o finiszu i wyprzedzeniu na ostatnich metrach Francuzki:
- Dla mnie walka na finiszu zawsze jest walką do ostatniego metra. To jest walka o honor, tym bardziej, że ja jestem taka patriotka. Bardzo się cieszę, że mamy ten orzełek, który naprawdę mobilizuje właśnie do takiej heroicznej walki.
Jaśkowiec o tym, co było najtrudniejsze:
– Ciężko było się rozkręcić, także ten bieg kwalifikacyjny był ciężkim biegiem od początku. Pierwsze próby rozerwania stawki, sprawdzenia się, każdy był jeszcze na świeżości, ale nie było po prostu tej nogi, która by dawała. Walka o czas, by się zakwalifikować, była bardzo stresująca.
Jaśkowiec o miejscu dającym stypendium:
– Premiowane miejsce jest fajną motywacją, aczkolwiek kontynuowanie kariery zostawię sobie po sezonie. Wtedy przyjdzie czas oczyścić myśli i podejmować decyzje.