Marit Bjoergen w wielkim stylu wygrała bieg na 30 km stylem klasycznym i tym samym została najbardziej utytułowanym sportowcem w historii zimowych igrzysk. Pod wrażeniem osiągnięcia Norweżki są jej rywalki, z Justyną Kowalczyk na czele.
Ostatnia konkurencja w Pjongczangu zakończyła się efektownym zwycięstwem Bjoergen – pozostałe zawodniczki, które stanęły na podium, wyprzedziła o blisko dwie minuty. Dla Norweżki to był piąty medal w Korei, a piętnasty w karierze. Co ważniejsze, dzięki tej wygranej wyprzedziła rodaka Ole Einara Bjoerndalena i została najwybitniejszym sportowcem w historii zimowych igrzysk.
Legendarny biathlonistka na najważniejszej imprezie czterolecia wywalczył osiem złotych, cztery srebrne i jeden brązowy medal. Bjoergen, po zmaganiach w Pjongczangu, ma w dorobku osiem olimpijskich zwycięstw, cztery drugie miejsca i trzy trzecie. Liczby robią wrażenie także na największych rywalkach Norweżki.
W gronie tych, które nie kryją podziwu, jest Kowalczyk. Polka często
miała "nie po drodze" z Bjoergen, ale na łamach dziennika "Dagbladet"
wypowiedziała się o Norweżce w samych superlatywach.
– Bjoergen jest bardzo silna, ona jest niesamowita. To, co zrobiła w niedzielę, było ekstremalne – zaznaczyła Kowalczyk. – To
najlepsza zawodniczka w historii tej dyscypliny. Tak długo utrzymuje
się na szczycie, a przecież wiele razy musiała radzić sobie z
przeciwnościami losu. Jednak za każdym razem wracała i wygrywała – dodała Aino-Kaisa Saarinen.
Reprezentantka Finlandii nie ma złudzeń, że Bjoergen mobilizują pozostałe Norweżki. – Co
chwilę pojawia się ktoś nowy, młodszy od Marit, a ona robi wszystko, by
nadal być najlepszą w kraju. Dzięki temu w wieku 37 lat potrafi na
igrzyskach deklasować rywalki – zakończyła Saarinen.