Przejdź do pełnej wersji artykułu

Fatalna seria Lechii trwa. Pechowa końcówka

Rafał Grzelak (L) i Milos Krasić (P) (fot. PAP/Jan Dzban) Rafał Grzelak (L) i Milos Krasić (P) (fot. PAP/Jan Dzban)

Lechia Gdańsk zremisowała u siebie z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza 2:2 (1:1) w spotkaniu 25. kolejki Lotto Ekstraklasy. Gdańszczanie na wygraną w lidze czekają od 1 grudnia minionego roku. O remisie zadecydował gol, którego goście strzelili w dodatkowym czasie gry.

Ronaldo nie przejdzie do PSG. Zdradził swoje plany

Ten mecz obejrzało zaledwie 2235 widzów - to najniższa frekwencja w historii ligowych występów biało-zielonych na Stadionie Energa Gdańsk. Konfrontacja dwóch najgorszych defensyw w ekstraklasie - w 24 meczach gospodarze stracili 40, a goście 39 bramek - odbyła się w mrozie sięgającym poniżej -10 stopni Celsjusza i na bardzo kiepskiej jakości murawie.

Prowadzeni po raz drugi przez trenera Jacka Zielińskiego zawodnicy z Niecieczy rozpoczęli spotkanie bez kompleksów - w 1. minucie golkipera rywali starał się zaskoczyć z dystansu Rafał Grzelak, a za chwilę Martin Mikovic. Gospodarze zrewanżowali się w 8. minucie uderzeniem Simeona Sławczewa, z obroną którego bramkarz gości także nie miał problemów.

W 26. minucie piłkarze Bruk-Bet Termaliki objęli prowadzenie - po akcji Słowaków skapitulował ich rodak. Mikovic zagrał z prawej strony na drugą flankę do Romana Gergela, który spokojnie ograł Chorwata Mato Milosa i mocnym strzałem pokonał Dusana Kuciaka. Po jego interwencji piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki.

Niemalże do końca pierwszej połowy na boisku, poza indywidualną akcją Mikovica, działo się niewiele godnego uwagi. Dopiero w 44. minucie zamiast wybić piłkę Toivio wdał się przy linii końcowej w bezsensowny drybling ze Sławczewem, w finale którego sfaulował Bułgara, a rzut karny na swojego 16. w tym sezonie gola zamienił Marco Paixao.

Po wznowieniu gry pierwsi groźną akcję przeprowadzili gdańszczanie - w 47. minucie po centrze z prawej strony Milosa Krasica piłkę nad poprzeczką przeniósł Sławomir Peszko.

W 56. minucie biało-zieloni wyszli jednak na prowadzenie. Po faulu Grzelaka na Milosu i rzucie wolnym Peszki, niezbyt dobrą interwencją popisał się bramkarz Bruk-Betu Jan Mucha. Słowak odbił piłkę wprost pod nogi Adama Chrzanowskiego i niespełna 19-letni defensor, pomimo asysty Mateusza Kupczaka, umieścił ją z bliska w siatce. To debiutancki gol tego zawodnika w ekstraklasie.

W 72. minucie po strzale wprowadzonego przed chwilą na boisko Davida Guby i rykoszecie od Gersona, piłka odbiła się od słupka. Starania gości zakończyły się jednak powodzeniem i w drugiej minucie doliczonego czasu doprowadzili oni do remisu. Po centrze z prawej strony Guby piłkę niefortunnie odbił w polu karnym Milos, a po zagraniu Artema Putiwcewa Kuciaka po raz drugi pokonał Toivio. Niewiele brakowało, aby tuż przed końcem trzy punkty zapewnili gościom Guba oraz Samuel Stefanik.

Źródło: PAP
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także