Jeszcze na początku roku wydawało się, że walka o mistrzostwo Hiszpanii jest rozstrzygnięta – Barcelona miała wyraźną przewagę nad resztą stawki. Atletico traciło do lidera dziewięć punktów. W niedzielę zespoły zmierzą się ze sobą, a piłkarze Diego Simeone mogą, w przypadku wygranej, zbliżyć się na dwa.
Barcelona już nie tak pewna
Katalończycy zwolnili, po prostu. Nie sposób przez cały sezon wygrywać z każdym kilkoma bramkami. Piłkarze Ernesto Valverde nie tracili punktów z hiszpańską czołówką. Odwrotnie – remisy mieli z walczącym o utrzymanie w Primera Division Las Palmas i Getafe. To wszystko przy dobrej dyspozycji Lionela Messiego – na Teneryfie nawet on nie potrafił przechylić szali zwycięstwa na korzyść Barcelony.
Na razie nie pomaga Philippe Coutinho. Wciąż nie wpasował się do katalońskiego zespołu. Rozegrał kilka średnich spotkań i jedno świetne w małych derbach Katalonii z Gironą (6:1 dla Barcy). Trudno się temu dziwić – jak do tej pory Valverde testował go na kilku pozycjach, choć powoli zdaje się grać częściej bliżej lewej flanki.
Sytuacja Katalończyków staje się trudniejsza, bo trzeba myśleć jeszcze o Lidze Mistrzów, a tam czeka Chelsea. Pierwszy mecz w Londynie przyniósł dość szczęśliwy dla Barcelony remis 1:1. Na Camp Nou nie może sobie pozwolić na powtórkę – musi się poprawić, bo słaba skuteczność rywali nie uratuje po raz drugi. Czas komfortu i znacznej przewagi punktowej w lidze minął bezpowrotnie. Nie można odpuszczać na żadnym froncie.
Wrócił Costa
Atletico nikt nie wróżył udanej wiosny. Gracze Diego Simeone zakończyli przygodę z Ligą Mistrzów w fazie grupowej. Zimą przyszły zmiany, które odmieniły zespół. Do Madrytu wrócił Diego Costa – dzięki temu ofensywa ma właściwy balans. To ledwie jeden piłkarz, ale jego wpływ na resztę jest duży.
Nie jest tak, że Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem strzela sporo – jak na razie zdobył trzy bramki – ale jego obecność na trawie pozwoliła odblokować się Antoine’owi Griezmannowi. Francuz wcześniej musiał współpracować w ataku z Angelem Correą, który nie jest typową "dziewiątką", a to z kolei wpływało na zadania na boisku lidera Atletico. Teraz, gdy gra razem z wysuniętym Costą, paradoksalnie nie przestaje strzelać goli. W ostatnich pięciu meczach zdobył dziewięć bramek, w tym siedem w dwóch ostatnich.
W ten sposób rozwiązano największy problem z pierwszej części sezonu – małą bramkostrzelność. To wpłynęło także na wyniki zespołu, bo od przegranej potyczki pucharowej z Sevillą z 23 stycznia zespół odnosi same zwycięstwa. Być może wpływ na rezultaty ma też lepsza atmosfera w drużynie i pozbycie się kilku niepotrzebnych graczy. Przede wszystkim Yannicka Carrasco i Nicolasa Gaitana, którzy za spore pieniądze odeszli do chińskiego Dailain Yifang.
Powtórka z sezonu mistrzowskiego
Tak naprawdę w Madrycie dobrze nie było od dawna... bo od 2014 roku. W sezonie 2013/14 to właśnie Atletico zdobyło mistrzostwo Hiszpanii, zaskakując kibiców – uważano bowiem, że po tytuł są w stanie sięgać tylko FC Barcelona i Real Madryt.
Co ciekawe, po 26. kolejkach madrytczycy mają tyle samo punktów co w mistrzowskim sezonie – 61. Jeśli wygrają z Barceloną, będą tracić do niej tylko dwa punkty. To pozwala myśleć o realnej walce o pierwsze miejsce na koniec rozgrywek, tym bardziej że drużyny czeka jeszcze rewanżowa potyczka z Realem Madryt.
– Zdobycie mistrzostwa jest niemożliwe, ale dokonywaliśmy już tego co niewykonalne – mówił przed meczem Diego Simeone trener Atletico. Teraz drużynie pozostaje udowodnić, że nie rzucał słów na wiatr.