07 mar 2018 | Piłka nożna

Torres, Robinho, Willian... Drogie pudła zamożnych

Fernando Torres, Jackson Martinez, Robinho, Willian (fot. Getty Images)

MB

Najpierw miliony wydane na piłkarzy a potem wielkie rozczarowanie. Działacze PSG inwestują w zespół z Paryża ogromne środki, ale wciąż nie mogą się doczekać sukcesu na arenie europejskiej. I choć trudno wskazać którzy piłkarze konkretnie zawiedli, to historia pamięta kilka przypadków, gdy naprędce budowany klub zatrudniał za ogromne sumy zawodników wybitnie niespełniających oczekiwań.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Tottenham – Juventus, czyli hit Ligi Mistrzów pod polską batutą. Transmisja w TVP
Zanim o wygraniu Ligi Mistrzów zaczęli marzyć nad Sekwaną, kilkaset kilometrów na północ mocarstwowe plany zrodziły się w głowie Romana Abramowicza. Na początku tego stulecia rosyjski miliarder zainwestował w Chelsea i, z klubu co najwyżej przyzwoitego, postanowił zrobić jedną z europejskich potęg. Wydawał pieniądze bez opamiętania, kupował piłkarza za piłkarzem, więc siłą rzeczy co jakiś czas musiał fatalnie przestrzelić.

W lipcu 2003 roku jednym z efektów jego szaleństwa było pozyskanie Juana Sebastian Verona. Argentyńczyk miał co prawda za sobą nieudany epizod w Manchesterze, ale wciąż uchodził za jednego z najlepszych rozgrywających na świecie. Nieco ponad 20 milionów euro było na tamte czasy sporą sumą i jak się wkrótce okazało – wyrzuconą w błoto. Argentyńczyk zupełnie nie odnalazł się w "The Blues", rozegrał tylko 13 spotkań i z dorobkiem jednego gola i dwóch asyst wyruszył dalej w świat.

Ogromne oczekiwania wiązały się również z transferem Andrija Szewczenki. Milan otrzymał za Ukraińca 43,40 miliona euro, zaś Chelsea – zamiast niezwykle skutecznego snajpera –piłkarza, który nie zdołał zaaklimatyzować się na Wyspach. W pierwszym roku gry zdobył tylko cztery bramki w Premier League, w drugim – raptem jedną więcej. Szybko i bez żalu został wypożyczony do Milanu, a później oddany do Dynama Kijów.

Transfer na Wyspy był zresztą początkiem końca "Szewy", który już nigdy nie wrócił do formy sprzed przeprowadzki do Londynu. Nie pomógł mu nawet powrót na San Siro, gdzie w 18 spotkaniach nie zdołał trafić ani razu i skuteczność odzyskał dopiero w ojczyźnie.

Abramowicz generalnie nie miał szczęścia do kupowania napastników, bo i Fernando Torres, ściągnięty za blisko 60 milionów w styczniu 2011 roku, nie odnalazł się na Stamford Bridge. Pierwotnie wydawało się, że przenosiny El Nino nie będą ze sobą niosły żadnego ryzyka, bo Hiszpan – dzięki grze w Liverpoolu – doskonale znał klimat wyspiarskiego futbolu. Rzeczywistość brutalnie to jednak zweryfikowała.

Andrij Szewczenko (fot. Getty Images)

W żadnym z czterech sezonów Torres nie zdołał przekroczyć liczby ośmiu goli w lidze, a kibice częściej kpili z jego indolencji strzeleckiej niż fetowali kolejne trafienia. Łącznie zdobył dla "The Blues" 45 bramek, ale potrzebował na to blisko 200 meczów.

Na wielkich transferach potęgę budował też Manchester City. Jednym z pierwszych hitów autorstwa "Obywateli" był Robinho, który miał za sobą niezbyt udaną przygodę z Realem Madryt. Cudowne dziecko brazylijskiej piłki miało pociągnąć na swoich barkach drużynę, lecz zbyt często widywano go w klubach nocnych, a zbyt rzadko w wysokiej formie na boisku.

Brazylijczyk kosztował 43 miliony euro, ale w Anglii wytrzymali z nim ledwo półtora roku. Wkrótce został wypożyczony do Santosu, gdzie miał odzyskać formę, a potem skusił się na niego Milan. Kompletnym fiaskiem zakończyły się działania w Machaczkale, gdzie rosyjscy oligarchowie próbowali stworzyć wielki futbol. Wydawali duże kwoty na transfery, ściągali znanych zawodników, ale nie zawsze przynosiło to efekt. Fatalnie na przykład spisywał się Willian, za którego zapłacono aż 35 milionów euro.

Robinho (fot. Getty Images)

Brazylijczyk zagrał tylko w 17 meczach, strzelił jednego gola i opuścił Anży, które wkrótce znudziło się inwestorom i dziś jest przedostatnim zespołem w rosyjskiej Premier League z jednym z niższych budżetów w lidze.

Chińskie Guangzhou Evergrande wydało zaś 42 miliony euro na Kolumbijczyka Jacksona Martineza. Napastnik miał świetną renomę w Europie, a Azjaci liczyli że skuteczność ze Starego Kontynentu przeniesie na rozgrywki w Super League. Nic jednak z tych rzeczy – Martinez strzelił tylko cztery gole, po czym... rozwiązał kontrakt z klubem.