| Piłka ręczna / Reprezentacja mężczyzn
Reprezentacja Polski piłkarzy ręcznych przegrała w czwartek w Katowicach z Czechami 21:25 (10:14) w pierwszym z dwóch towarzyskich meczów. Sama porażka nie miała jednak tak istotnego znaczenia, jak styl w jakim doznali jej biało-czerwoni. Przed sobotnim rewanżem w Zubri jest co poprawiać...
Plusy:
Powrót Malchera: 31-letni bramkarz wrócił do kadry po grudniowo-styczniowej przerwie związanej z kontuzją stopy i w drugiej połowie czwartkowego meczu pokazał jak ważny jest dla zespołu. To, że Czesi nie zdołali odskoczyć Polakom na więcej niż osiem goli (24:16) było w głównej mierze zasługą Malchera. Zwłaszcza w końcówce zamurował bramkę i stworzył drużynie okazję do delikatnej korekty wyniku.
Wejście (smoka) Gendy: do zmniejszenia rozmiarów porażki przyczynił się też Paweł Genda. Choć na boisku pojawił się w ostatnich 10 minutach, to i tak był niemal najlepszym strzelcem drużyny. Występ zaczął od faulu, za który otrzymał dwuminutowe wykluczenie. Później było już tylko lepiej – trzy rzuty, trzy bramki. Przedniej urody był zwłaszcza pierwszy gol, gdy Genda wyszedł w górę i miast rzucać, minął obrońcę kozłem, dzięki czemu "wjechał" na szósty metr. Więcej takich akcji!
Dystans Gębali: gdyby spojrzeć na statystyki Tomasza Gębali z czwartkowego meczu, można byłoby stwierdzić, że potężny rozgrywający rozegrał przeciętne zawody. Tyle, że to nie jest prawdą. Bo Gębala praktycznie każdą akcję przygotowaną "pod niego", kończył rzutem dającym bramkę. Problem zaczynał się w momencie, gdy 22-latek musiał zrobić coś sam z siebie i uparcie przebijał się na szósty metr, z jednym lub dwoma rywalami wiszącymi mu na barkach. A im dalej od bramki decydował się na rzut, tym efekt był lepszy.
Minusy:
Zagubieni środkowi: Polacy ogromnie męczyli się w ataku pozycyjnym. Michał Potoczny – wracający do kadry po kontuzji i prowadzący grę zespołu – mecz rozpoczął nieźle, ale jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa zgasł, a wraz z nim pomysł Polaków na grę. Łukasz Gierak, który pojawił się na boisku w jego miejsce i grał ponad pół godziny, drużyny nie poderwał.
Nierozwinięte skrzydła: 5 z 21 bramek dla kadry rzucili w czwartek skrzydłowi. To wynik słaby, a będzie jeszcze gorszy, jeśli weźmiemy pod uwagę wyłącznie trafienia z ataku pozycyjnego (dwa gole). Nie jest to jednak efekt słabej gry czy niskiej skuteczności skrzydłowych, a braku współpracy. Przez cały mecz gra Polaków prowadzona była środkiem i opierała się na rzucie z drugiej linii lub dograniu do koła. A szkoda, bo graczy na skrzydłach mamy niezłych.
Chaos na prawym rozegraniu: tego, że piłki prawie w ogóle nie trafiały do skrzydłowych można żałować, zwłaszcza biorąc pod uwagę dyspozycję prawych rozgrywających. Rafał Przybylski zaczął mecz świetnie, ale jeszcze przed 25. minutą zanotował trzy straty i oddał jeden niecelny rzut. Jego zmiennik, Paweł Paczkowski, obudził się dopiero w końcówce spotkania, wcześniej oddając trzy nieskuteczne rzuty. Piotr Przybecki miał rację mówiąc, że na Ukrainie brakuje mu starć z poważnymi przeciwnikami.
Następne
16:00
Czechy
16:00
Austria
16:00
Ukraina
16:00
Serbia
16:00
Macedonia Północna
16:00
Szwajcaria
16:00
Polska
16:00
Włochy
16:00
Rumunia
16:00
Czarnogóra