– Czekałem na tę szansę całą karierę i zamierzam ją wykorzystać. Z Danielem Jacobsem można wygrać, wychodzę na wojnę – powiedział w rozmowie z Sebastianem Szczęsnym Maciej Sulęcki. Niepokonany polski pięściarz 28 kwietnia w Nowym Jorku zmierzy się z byłym mistrzem świata w głównej walce wieczoru gali w Barclays Center.
Co czeka Sulęckiego w rywalizacji z Jacobsem?
– Ciężka walka! Podchodzę do tego wyzwania, jak do każdego innego pojedynku. Zdaje sobie sprawę, że to jest dla mnie wielka szansa, która może zmienić całe moje zawodowe i osobiste życie. Natomiast nie chcę narzucać presji. Nie spinam się za bardzo. Nawet nie myślę o tej rywalizacji, od tego jest trener Andrzej Gmitruk. Jestem od roboty w sali treningowej. Podchodzę do tego na wielkim luzie.
Czy obserwuje pilnie zachowanie Jacobsa przed walką?
– Zawsze skupiam się na sobie. Zauważyłem, że Jacobs nie pokazuje za dużo, to bardzo fajna taktyka. Widać, że mnie nie lekceważy i to cieszy. Zaczyna w mediach za dużo gadać, że nie mam dużych umiejętności bokserskich i nie wie, kim jestem. Bla, bla... Z Jacobsem można wygrać, wychodzę na wojnę. Czekałem na tę szansę całą karierę i zamierzam ją wykorzystać.
O wsparciu kolegów:
– Wszyscy żyją tą walką. Artur Szpilka cały czas mówi do mnie: Dawaj, jedziesz "Striczu"! Trzymamy się razem, jesteśmy jedną wielką bokserską rodziną. Nasze grono jest bardzo wąskie i wszyscy czują, że przede mną wielka szansa. Czuję wsparcie, Szpilka, Izu Ugonoh i Mateusz Masternak – wszyscy mi podpowiadają. To mnie napędza do działania, nie mogę ich zawieść. Robię to dla wszystkich dookoła, dla tych, którym na mnie zależy.
Następne