Trudno o lepsze zarządzanie klubem niż w Bayernie Monachium i Realu Madryt w ostatnich latach. Mimo to obie dyrekcje popełniają błędy, także transferowe. Dwie takie "pomyłki", występujące wcześniej w drużynie przeciwnej, w środowy wieczór zmierzą się ze sobą w Lidze Mistrzów. Transmisja meczu od 20:35 w TVP 1, SPORT.TVP.PL i aplikacji mobilnej.
James Rodriguez i Toni Kroos należą do ścisłej światowej czołówki. Mimo to w ostatnich latach zmienili klub, wychodząc nie frontowymi, lecz tylnymi drzwiami. Dziś to nie do pomyślenia – każdego z nich chciałby mieć w kadrze niemal każdy zespół na świecie.
Gwiazdy jednego mundialu
Do Realu obaj trafili w 2014 roku – zaraz po niezwykle dla nich udanych finałach mistrzostw świata w Brazylii. James zdobył Złoty But, czyli nagrodę dla najlepszego strzelca mundialu. Kroos z kolei najczęściej asystował przy trafieniach kolegów. Nic dziwnego, że obaj znaleźli się w jedenastce turnieju stworzonej przez FIFA.
Różnica w tym, że Kroos był długo obecny w światowej czołówce, a Rodriguez dopiero się w niej meldował – przed turniejem był mniej rozpoznawalnym graczem, mimo że miał za sobą lata dobrej gry w FC Porto i AS Monaco. Niemiec od zawsze był związany z Bayernem, choć sezon 2009/10 spędził na wypożyczeniu w Bayerze Leverkusen.
Ogromny dysonans wystąpił w kwotach transferów. Za Rodrigueza Królewscy zapłacili Monaco aż 75 milionów euro, zaś na Kroosa wydali ledwie 25 milionów. Kolumbijczyk był tak drogi z kilku powodów – po pierwsze był odkryciem mundialu, po drugie rok wcześniej klub z Księstwa pozyskał go za 45 milionów euro, po trzecie jego agentem był Jorge Mendes, a po czwarte był i nadal jest świetnym piłkarzem. Sprawa Niemca była bardziej złożona…
Wielka, bawarska pomyłka
Kroos nie odchodził z Bayernu jako piłkarski niewypał – odwrotnie, miał za sobą kilka lat dobrej gry. O odejściu zdecydowało przyjście… Pepa Guardioli w 2013 roku. Katalończyk nie potrafił wykorzystywać pomocnika tak jak Jupp Heynckess, który uczynił go tym, kim jest. To obecny trener Bayernu stopniowo zmieniał pozycję zawodnika – z typowo ofensywnego środkowego, grającego tuż za napastnikami, stał się "reżyserem" gry, grającym głęboko, tuż obok defensywnego pomocnika.
Dla Guardioli nie był jednak nieodzowny, a nowemu trenerowi bezgranicznie ufali działacze, przede wszystkim prezes rady nadzorczej Karl-Heinz Rummenigge. Wtedy zgłosił się Real i ściągnął Niemca – bez żadnych kłopotów. Bayern nie sprzedaje najważniejszych piłkarzy, ale Kroosa za takiego nie uznawano.
Wpływ na cenę miał zbliżający się do końca kontrakt Kroosa. Umowa z Bayernem obowiązywała go do 2015 roku. Innymi słowy – po sezonie mógł odejść za darmo. Nie chciał, bo do negocjacji z Bawarczykami doszło, tyle że czuł się niedoceniony. Proponowano mu za mało – chciał 10 milionów euro, czyli takich samych pieniędzy, jakie dostał sprowadzony tamtego lata Mario Goetze, ale mu ich nie zaoferowano. Trafność decyzji działaczy obnażył czas – miejsca, w którym są obecnie Kroos i Goetze są diametralnie różne – dzieli ich przepaść.
Chłodna bryza w gorącej Hiszpanii
W Madrycie sprawdził się od początku. Jego transfer zbiegł się zresztą w czasie z odejściem Xabiego Alonso – nie było lepszego momentu na sprowadzenie takiego piłkarza. Długie podania, precyzja w grze i inteligencja na murawie do teraz są nieocenione dla Realu.
Grę Królewskich cechuje pewna prawidłowość. Jeśli spisują się dobrze, zazwyczaj to samo można powiedzieć o występie Kroosa. Kiedy jest inaczej… Real traci kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Niemiec pomaga jeszcze w jednym aspekcie – prawdopodobnie jest najlepszym wykonawcą stałych fragmentów gry na świecie, kiedy trzeba dogrywać do reszty graczy. To po jego asystach padały kluczowe bramki w zwycięskich kampaniach o Ligę Mistrzów przed rokiem i dwoma laty.
Z nieba do piekła
Przygoda Rodrigueza z Madrytem była podobna… ale tylko w pierwszych rozdziałach. Debiutancki sezon Kolumbijczyka był świetny – strzelił trzynaście goli w La Lidze i niemal wszystkie były piękne, do tego zanotował wiele asyst. Innymi słowy, wydawało się, że Królewscy znaleźli postać numer dwa i przyszłego lidera drużyny. Do czasu.
Zapaść przyszła w drugim sezonie. Wtedy zmienił się też trener – odszedł Carlo Ancelotti, a zespół przejął Rafael Benitez. Tylko u włoskiego szkoleniowca Kolumbijczyk grał na miarę oczekiwań. Z Hiszpanem było gorzej, o wiele, choć początek sezonu 2015/16 wskazywał na co innego – przykładem świetny występ z Betisem okraszony widowiskowo zdobytą bramką.
Czas jednak mijał, a rola Jamesa schodziła na dalszy plan. Z pierwszego planu zszedł na drugi, aby wreszcie stać się dublerem. Sytuacja nie zmieniła się, a wręcz pogorszyła, kiedy drużynę przejął Zinedine Zidane. Dopiero w ostatnim sezonie zdołał wrócić do roli… drugoplanowej. W Madrycie nigdy nie został już protagonistą żadnej, ważnej sztuki.
Przyczyny były dwie. Obie prozaiczne. Jedna tkwiła w ambicji Kolumbijczyka – nie godził się na rolę rezerwowego, chwilami dając upust w frustracji. Druga w systemie gry – po odejściu Ancelottiego w formacji Realu nie było pozycji dla Jamesa. Ustawiono go na skrzydle, czasem głębiej w środku, ale potrzebował gry za napastnikiem – musiał być typowym ofensywnym pomocnikiem i to dał mu Bayern. Kolejnym aspektem była konkurencja – Rodriguez jest piłkarzem świetnym, ale to samo można powiedzieć o Isco i świetnie rokującym Marco Asensio, przy czym obaj są zawodnikami bardziej uniwersalnymi, a to odbijało się na minutach, jakie na murawie spędzał obecny gracz Bayernu.
Niemiecka wiosna
Relacja na linii Real – James się wypaliła. Kolumbijczyk nie chciał być tylko rezerwowym, a Królewscy nie chcieli płacić tylko rezerwowemu jednej z większych gaż w drużynie – według prestiżowego magazynu "Forbes" w ostatnim sezonie zarobił aż 14 milionów euro. Wtedy zjawił się Bayern, który wykorzystał okazję i wykonał równie dobry transfer jak Real w przypadku Kroosa.
Formalnie Niemcy jeszcze Jamesa nie wykupili – w Bayernie przebywa na dwuletnim wypożyczeniu, za które Real otrzyma 13 milionów euro. Potem klub będzie mógł go wykupić za 42 miliony euro… jeśli zechce – nie ma takiego przymusu. I tak najprawdopodobniej się stanie, ale dopiero po dwóch latach. Z punktu widzenia Bawarczyków wykupywanie Rodrigueza wcześniej nie ma sensu – i tak będą musieli zapłacić te same pieniądze (kwota wypożyczenia i transferu razem), a do tego czasu pomocnik może na przykład odnieść poważną kontuzję.
Gdyby Bayern miał decydować teraz, niemal na pewno ściągnąłby Kolumbijczyka na stałe. Za relatywnie małe pieniądze, zważywszy na obecne warunki rynkowe, otrzymał piłkarza z ścisłej światowej czołówki. Wprawdzie James rozkręcał się powoli (za Ancelottiego miewał tylko przebłyski) – do pełni formy przywrócił go dopiero Heynckes, ale od kilku miesięcy gra świetnie i idealnie pasuje do stylu Bawarczyków. Precyzyjne prostopadłe podanie, inklinacja do szybkiej gry, nieprzetrzymywanie piłki, wyborny strzał z dystansu i dobra współpraca z Robertem Lewandowskim – za podobne pieniądze działacze nie znajdą nikogo, kto mógłby zaoferować drużynie tak wiele.
Czas rewanżu
W środowy wieczór obaj zagrają przeciw swoim byłym klubom – Kolumbijczyk uczyni to po raz pierwszy. Od dyspozycji Jamesa i Kroosa w znacznej mierze będzie zależeć gra Realu i Bayernu. W zeszłym roku Niemiec zdał test przeciw byłemu klubowi, teraz o to samo pokusi się Rodriguez. Transmisja spotkania od 20:35 w TVP 1, SPORT.TVP.PL i aplikacji mobilnej.
19:00
FC Barcelona/Inter Mediolan